KINO NA GRANICY: filmy dokumentalne
Przedstawiamy kilka filmowych inspiracji z gatunku kina dokumentalnego. Filmy obejrzane w ramach tegorocznego przeglądu KINO NA GRANICY.
Trabantem na koniec świata. Dan Přibáň, Czechy 2014
Film wyświetlano w ramach projekcji plenerowych, i choć pogoda nie rozpieszczała widzów, a chwilę przed rozpoczęciem w głowie kołatała się myśl: „10 minut i uciekam”, to jednak porcja przygody i śmiechu płynąca z ekranu wystarczająco rozgrzewała oraz motywowała, by nie uciec z projekcji. Tytuł tego dokumentu w żaden sposób nie jest metaforą czy naciąganym hasłem. Film opowiada o ekipie zwariowanych ludzi, którzy dwoma trabantami, fiatem 126p i Jawą 250 postanowili przejechać wzdłuż Amerykę Południową. Dziewięcioro śmiałków z Czech, Polski oraz Słowacji pokonuje tereny i warunki klimatyczne, z którymi trudno byłoby zmierzyć się jadąc nawet nowym, sprawnym autem terenowym. Zagubiony paszport, zarwany most, pęknięty blok silnika, pora deszczowa, choroba wysokościowa czy wyrwany bark – nic nie odbiera naszym bohaterom radości i chęci realizacji celu.
Poczucie humoru oraz optymistyczne podejście podróżników udziela się oglądającemu. Film jest pasmem przygód widzianych oczyma komika, największe opresje szalonej dziewiątki przedstawione są w formie gagów-wygłupów oraz anegdot. Wcale nie trzeba być zapalonym podróżnikiem z bagażem doświadczenia czy fanem i znawcą motoryzacji, by w pełni czerpać przyjemność z oglądania tego dokumentu. Nawet laik w tych dziedzinach zrozumie, co za sprzęt i jakie warunki towarzyszą przygodom ekipy. Warto nadmienić, że Trabantem na koniec świata to trzeci z serii tego typu filmów – wcześniej udokumentowano wyprawy po Afryce oraz Azji, a w tej chwili trwa podróż po Australii. Reżyseruje, odpowiada za scenariusz, a jednocześnie przewodniczy całości Dan Přibáň. Skromnej ekipie operatorskiej, na którą składa się troje z dziewięciu uczestników wyprawy (Zdenĕk Krátký, Dana Zlotohlávková i Jakub Nahodil), zawdzięczamy fantastyczne, dobrej jakości zdjęcia, które z ciętymi oraz zabawnymi komentarzami uczestników wyprawy wydobywają komizm towarzyszący tej wielkiej przygodzie, jak również ukazują piękno i realia poznawanej części świata.
6 kroków. Bartosz Dombrowski, Polska 2013
Dokument Bartosza Dombrowskiego ma stanowić dowód na dość popularną teorię sześciu stopni oddalenia Stanleya Milgrama, która zakłada, że od którejkolwiek osoby na świecie do innej można dotrzeć poprzez sześć znajomych sobie ludzi. Możemy wybierać wśród tych, których kiedyś poznaliśmy i więcej nie spotkaliśmy. Wystarczy, że kogoś kojarzymy – to pierwsza wytyczna, a druga – dobrze, jeśli wskazywana osoba ma wielu znajomych, podróżuje, jest rozpoznawalna itp. Przynajmniej takie dwa ułatwienia towarzyszyły reżyserowi oraz jego kompanom, którzy zdecydowali się przeprowadzić eksperyment i nakręcić o tym film. Drogą losową wytypowano punkową artystkę z Polski oraz rolnika z meksykańskiej prowincji i przystąpiono do kolejnego szukania tytułowych kroków. Film składa się portretów poszczególnych osób biorących udział w eksperymencie, a ludzi tych filmowcy odwiedzają w domu i w pracy. Tym samym otrzymujemy galerię bardzo różniących się ludzi z całego świata, które łączy nić znajomości – cienka bo cienka, ale jednak. 6 kroków to prosty, lekki dokument, który przypomina nam o paradoksie, że świat jest wielki i mały jednocześnie.
Pirackie sidła. David Čálek, Czechy 2014
Ten czeski film jest udokumentowaniem fiaska reżysera. David Čálek i jego pomocnicy ostrzegają przed możliwością niepowodzenia zaplanowanej produkcji, a jednocześnie pokazują, jak wybrnąć z katastrofy. Wszystko zaczęło się od chęci nakręcenia reportażu o somalijskich piratach. Większą część budżetu na produkcję przeznaczono na dotarcie i przekonanie do opowiedzenia swojej historii jednego z rzeczonych morskich bandytów. Chodziło o nagranie wywiadu-rzeki i, jak się można domyślać, ciekawe zmontowanie ze zdjęciami przedstawiającymi miejsce pracy oraz życia głównego bohatera. Jednakże okazuje się, że z tych planów nici – rzekomy pirat jest oszustwem, z morskimi rozbojami nic wspólnego nie ma. Reżyser i ekipa, początkowo źli, załamani, w końcu jednak zaczynają się zastanawiać, kim jest podszywający się pod pirata człowiek oraz kim są pośrednicy, którzy zorganizowali z nim spotkanie.
Z totalnej porażki powoli zaczyna się wyłaniać historia mieszkańców Afryki, którzy na udawaniu bandytów robią niezły interes. Ekipa filmowa cały czas nagrywa, również swoje rozmowy-dywagacje na temat poniesionego fiaska, bezsensu kontynuowania kręcenia zdjęć oraz śledzenia ludzi, którzy okazali się oszustami. Materiał ukazujący odwiedzane miejsca i poznane osoby zmontowano w zabawny, trzymający w napięciu reportaż. O somalijskim piractwie dowiadujemy się zatem przy okazji spontanicznie dokumentowanej historii spryciarzy, którzy zarabiają na naiwności i zapotrzebowaniu dziennikarzy żądnych poznania choćby jednego somalijskiego morskich złoczyńców. Wiedzy tej niewiele w Pirackich sidłach, na pewno mniej niż planowano, niż byśmy oczekiwali, ale niewykluczone, że ta namiastka informacji zawiera w sobie więcej prawdy o tytułowym problemie niż niejeden film, który o tej tematyce już powstał.
Co ciekawe, dokument zilustrowano nowoczesną muzyką elektroniczną (Midi Lidi), która nadaje afrykańskiemu krajobrazowi nieco psychodeliczny klimat. W rezultacie film Čálka to niezła niespodzianka w odbiorze, czekamy i zastanawiamy się, jak rozwinie się „śledztwo” ekipy. Do samego końca nie wiadomo, czy ta historia będzie miała jakąś puentę, dramatyczne albo otwarte zakończenie, czy może okaże się jedną wielką mistyfikacją.
Felvidék – Górne Węgry. Vladislava Plančiková, Słowacja, Czechy 2014
Rodzinna historia młodej reżyserki stanowi punkt wyjścia i pretekst do ukazania tematu-problemu, jakim były przesiedlenia ludności po zakończeniu II wojny światowej. Dla jednych tragedia wojenna zaczęła się właśnie po ogłoszeniu końca wojny, dla innych nadzieja, że już po wszystkim okazała się płonna, najgorsze było bowiem jeszcze przed nimi. Plančiková, zainteresowana mieszanką kulturową, której doświadcza od urodzenia, postanawia rozwikłać, kto w jej rodzinie skąd pochodził, jakim językiem mówił i dlaczego musiał się przeprowadzić (pokolenie dziadków i pradziadków). Reżyserka ma słowacko-węgierskie korzenie, pochodzi ze Słowacji, kraju niejednolitego narodowościowo, a tytułowym Felvidkiem nazywano tereny tego kraju, gdy należały one do Węgrów. Bez względu na administracyjnie wytyczane granice od wieków mieszały się tam nie tylko kultury węgierska i słowacka, ale także czeska i niemiecka. Koniec II wojny światowej przyniósł nowe terytorialne podziały państw i segregację ludności, będącej próbą „posprzątania” Europy po latach zawieruchy. Dobre chęci polityków niekoniecznie wszystkim wyszły na dobre, skutkowały dramatycznymi przymusowymi przeprowadzkami, co dotknęło członków rodzin, z których pochodzą rodzice reżyserki. Plančikovej udało się dotrzeć do innych osób, których dotyczył ten problem.
Dokument zaczyna się spokojnie, ale stopniowo „szarpie” naszymi emocjami, by w końcu stać się przejmującą historią ludzi. Bohaterom filmu odebrano korzenie, spokój oraz radość życia, zmuszając do wyjazdu i osiedlenia w nowym miejscu, które z reguły nie było przyjaźnie nastawione do obcych przyjezdnych. Nie ma tu drastycznych zdjęć czy brutalnie opowiadanych historii, jednak w wielu miejscach reżyserka potrafi wydobyć dramatyzm, który porusza widza, a jednocześnie nie czyni filmu ckliwym i sztucznie patetycznym. Fantastycznie wypadają animacje wplecione w dokument, plastycznie ilustrujące mieszanie się kultur oraz wojenną zawieruchę. Nadają one filmowi lekkości, pozwalają widzowi odetchnąć w trakcie poznawania niejednokrotnie tragicznych losów ludzi. Przeszłość konfrontowana jest z wypowiedziami współczesnych młodych mieszkańców Słowacji, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami i doświadczeniami odnośnie kwestii narodowościowych.
korekta: Kornelia Farynowska