JUDY GREER. Największa z gwiazd drugiego planu?
Gdyby aktorki i aktorzy, którzy pomimo licznych występów nie są dość rozpoznawalni, utworzyli swoje królestwo, JUDY GREER bez wątpienia byłaby jego królową. Znakomita aktorka, która w swoim portfolio na IMDb.com ma ponad 160 pozycji, mimo wyjątkowo częstych występów wciąż nie doczekała się uznania, na jakie zasługuje. I – piszę to z bólem – nie wydaje się, by w najbliższym czasie miało się to zmienić…
Tylko w 2022 roku Judith Therese Evans, znana jako Judy Greer, pojawiła się w sześciu produkcjach aktorskich, a przecież do tego doliczyć trzeba role dubbingowe, w tym jedną z głównych w kultowym animowanym serialu Archer, w którym Judy wciela się w Cheryl Tunt już od 2009 roku. Praca głosem to jedna z ważnych gałęzi działalności Greer, ale to przede wszystkim dzięki dziesiątkom ról drugoplanowych w filmach i serialach zapracowała na miano „aktorki charakterystycznej”. Do dziś pamiętam, jak świetne wrażenie zrobiła na mnie w jednej ze swych pierwszych większych ról jako Erin, „dziewczyna od dokumentów” w filmie Czego pragną kobiety (2000) Nancy Meyers. Zagrała tam zahukaną, przygnębioną, przez nikogo niezauważaną młodą pracownicę agencji reklamowej, w której karierę robi bohater Mela Gibsona. Już tam, w tej dość smutnej i niewielkiej roli, pokazała duży talent aktorski i wyrazistość, która pozwoliła jej stać się „tą zabawną dziewczyną z drugiego planu”.
Judy Greer pierwszy razy błysnęła w roli, a jakże, drugoplanowej w Cukiereczku (1999) Darrena Steina, dziś już kultowej czarnej komedii utrzymanej w konwencji high school movie. Tam także zagrała dziewczę zahukane, które jednak przechodzi absolutną (kontrolowaną) przemianę i jest w stanie sporo namieszać. Czemu więc tamta rola nie otworzyła jej drogi do innych, pierwszoplanowych już kreacji? Na to pytanie wciąż nie mogą znaleźć odpowiedzi nawet ludzie znacznie lepiej zorientowani w branży. Judy Greer jest niemalże królową drugiego planu, ale w tych rzadkich okazjach, gdy ktoś decydował się powierzyć jej pierwszoplanową rolę – jak w przypadku czarnej komedii Addicted to Fresno (2015) Jamie Babbit czy krótkotrwałego serialu Miss Guided (2008) – nie była w stanie uratować kiepskiego materiału wyjściowego nawet swoim charyzmatycznym aktorstwem.
Na przestrzeni lat Judy Greer wcielała się w niemal każdy rodzaj stereotypowej postaci drugoplanowej – wrednej szefowej, sąsiadki z piętra, sekretarki, kochanki na jedną noc, wreszcie: psiapsiółki głównej bohaterki. Przeczytałem gdzieś bardzo ciekawy komentarz na temat kariery Judy Greer: „zagrała BFF (najlepszą przyjaciółkę – przyp. red.) niemal każdej pierwszoplanowej aktorki, od Jennifer Garner po J.Lo”, a jednak, pomimo całej sympatii, jaką mamy dla kreowanych przez nią przyjaciółek z drugiego planu, jesteśmy przekonani, że to ona powinna być pierwszoplanową postacią. Jej bohaterki często mają osobowość, na którą w języku angielskim jest bardzo celne określenie: „quirky”, czyli trochę dziwny, trochę ekscentryczny, ale niemal zawsze zabawny, sympatyczny, a już na pewno intrygujący. Judy jest przy tym absolutnie wszechstronna – ma świetne komediowe wyczucie, o czym świadczy np. rola Kitty Sanchez w Bogatych bankrutach, ale odnajduje się też w kinie niezależnym (Spadkobiercy (2011) Alexandra Payne’a czy Miara człowieka (2015) Jima Loacha), a gdy pojawi się okazja wystąpienia w blockbusterze, to Greer przecież także da sobie radę (Jurassic World (2015), dwie części Halloween (2018, 2021)).
Jeśli liczyliście, że pod koniec tego tekstu poznacie odpowiedź na pytanie: „dlaczego Judy Greer nie może przebić się na pierwszy plan?”, muszę was srodze rozczarować. Na to pytanie odpowiedzi nie znam ani ja, ani amerykańscy krytycy filmowi, ani ludzie z branży – wystarczy przeczytać jakikolwiek wywiad, w którym pada pytanie o Judy Greer: zewsząd słychać tylko zachwyt. Odpowiedzi na to pytanie nie zna zresztą sama Judy, której wielokrotnie już je zadawano – choć to odrobinę nietaktowne, Greer nigdy nie obruszała się, słysząc to pytanie, odpowiadała zawsze: „nie wiem, ale kompletnie mi to nie przeszkadza”. I o ile w większości przypadków taką ripostę można by uznać za nieszczerą fasadę, w przypadku Judy brzmi ona szczerze i autentycznie. Bo jeśli kiedykolwiek gdziekolwiek powstanie nagroda za największą liczbę fantastycznych drugoplanowych ról w karierze, pierwszą jej zdobywczynią będzie bez wątpienia Judy Greer. Mam jednak nadzieję, że obejdzie się bez wymyślania nowych wyróżnień, a bohaterka tego tekstu będzie mogła postawić sobie nad kominkiem zupełnie niewyimaginowaną nagrodę – kto wie, może nawet Oscara? Stawiam dolary przeciwko orzechom, że… za rolę drugoplanową!