HORIZON. Czy film Kevina Costnera, który popsuł szyki YELLOWSTONE, jest wart ryzyka?
W przyszłym roku premierę mieć będzie film Horizon Kevina Costnera. Niedawno mogliśmy zapoznać się z pierwszą jego zapowiedzią w formie teasera. Wychodzi na to, że szykuje się wielkie, filmowe wydarzenie. Ale film nabrał wagi jeszcze zanim zaczęła się jego kampania promocyjna. Western popsuł bowiem szyki twórcom serialu Yellowstone.
Kończy się pewien etap. Co prawda do premiery drugiej części piątego sezony Yellowstone zostało jeszcze trochę czasu, to jednak już teraz wiadomo, że mamy w jego wypadku do czynienia z pożegnaniem. Przez ostatnie lata serial był prawdziwym hitem platformy Paramount, ponownie rozświetlając nieco zapomnianą już gwiazdę Kevina Costnera, który niósł ten serial na swych kowbojskich barkach. Przyglądanie się jego wielkiemu powrotowi do formy było dodatkowym atutem produkcji.
https://www.youtube.com/watch?v=Jk9PDOrWJ6M
Sukces Yellowstone rozświetlił nie tylko gwiazdę Costnera, ale także Taylora Sheridana, który urósł w ostatnich latach do miana jednego z bardziej rozchwytywanych współczesnych scenarzystów. Potem stało się coś zaskakującego. Rozsmakowani w sukcesie sagi rodziny Duttonów producenci dali Sheridanowi zielone światło to opowiadania także pobocznych historii. Tak powstały 1883 i 1923, czekamy też na premierę Lewman: Bass Reeves. I choć to nieprawdopodobne, te projekty także okazały się strzałem w dziesiątkę, co dało początek jednemu z najbardziej oryginalnych uniwersów.
Ale jakiś czas temu dowiedzieliśmy się o problemach na planie serialu. Kevin Costner miał zacząć „gwiazdorzyć” i wpadł w konflikt z Sheridanem. Oficjalnie osią sporu było niezgranie się grafików i niewypełnienie kontraktu. Nieoficjalnie Costner miał po prostu zbyt wielką uwagę przykładać swemu autorskiemu projektowi, odkładając Yellowstone na bok, przebywając na planie serialu zbyt krótko. Twórcy pozostali nieugięci, dając do zrozumienia gwieździe produkcji, że albo dokończy zdjęcia, albo… będą kontynuować bez niego. Najwyraźniej Costnerowi warunków się nie stawia, bo ten, a jakże, wybrał produkcję własnego westernu.
W tym ma akurat niemałe doświadczenie. Wychowani w latach 90. kinomani doskonale pamiętają niezwykły sukces filmu Tańczący z wilkami. Z dwunastu oscarowych nominacji film zdołał zamienić na statuetkę złotego rycerza aż siedem z nich, w tym za najlepszy film i najlepszą reżyserię, dając w ręce Costnera dwie statuetki jednego wieczora, a trzeba dodać, że była szansa i na trzecią. Po latach film opowiadający o białym mężczyźnie, zagubionym oficerze armii amerykańskiej, który stykając się z kulturą czerwonoskórych, zaczyna czuć do niej fascynację, stał się wzorem współczesnego antywesternu. Później Costner zetknął się jeszcze z westernem, tworząc Bezprawie w 2003, ale w tym wypadku trudno mówić o porównywalnym sukcesie. Choć to dobry film, to został nakręcony w trudnym dla Costnera okresie, kilka lat po klapach filmów stanowiących romans aktora z science fiction – Wodny świat i Wysłannik przyszłości.
Mija dwadzieścia lat od tego momentu, bo mamy 2023. Aktor przeżył już swoje wzloty i upadki. Jest po rozwodzie, zaczął nowy etap w życiu. Może z jego perspektywy wygląda to tak, że twórcy Yellowstone nie byli odpowiednio wdzięczni za wkład aktora w serial. Ale wydaje się, że w drugą stronę, aktor także nie docenił tego, że to właśnie Yellowstone dostarczyło przestrzeni do tego, by „tańczący z wilkami” ponownie poczuł w sobie moc. Twórcy znaleźli wyjście z sytuacji, bo Hollywood nie znosi przecież próżni. Ostatnie doniesienia ze świata Yellowstone wskazują, że wciąż poważnie rozpatruje się angaż Matthew McConaugheya. Jakkolwiek to połączenie może faktycznie w tym świecie wypalić, czy to w głównej historii, czy w ewentualnym spin-offie, to jednak szkoda, że mamy w tym wypadku do czynienia z łataniem dziury, a nie autentyczną chęcią rozwoju serialu.
Horizon – to tytuł filmu, który pokrzyżował szyki Yellowstone. Jego premierę zapowiedziano na czerwiec 2024. Już wkrótce rozkręci się na dobre kampania marketingowa, czego ten tekst niech będzie zapowiedzią. W filmie prócz Costnera będziemy mogli zobaczyć także Sama Worthingtona, Siennę Miller i demonicznego Jamiego Campbella Bowera. Co już teraz zwraca uwagę, film reklamowany jest jako „dwuczęściowe filmowe wydarzenie”. Dlaczego? Bo w jego wypadku stanie się coś osobliwego. Costner nakręcił tak dużo materiału, że film zostanie podzielony na dwie części. Druga będzie mieć premierę, uwaga, dwa miesiące później, bo w sierpniu. Dotychczas, jeśli jeden film był dzielony na dwie części, zazwyczaj miały one swoją premierę w odstępie minimum roku (drugi i trzeci Matrix, ostatnia część Harry’ego Pottera). Platformy strumieniowe zmieniły jednak zasady gry, czego przykładem niech będzie Rebel Moon Zacka Snydera – dwie jego części ukażą się w odstępie kilku miesięcy. Przykład Horizon jest o to tyle osobliwy, ponieważ – mimo wszystko – mowa o dwóch miesiącach, a co jeszcze ważniejsze, odbywa się to na gruncie kina.
Trzeba więc przyznać, że Costner sporo ryzykuje. Jeśli film nie spodoba się widowni w czerwcu, nie wiem, co miałoby się stać, by w sierpniu mógł on poprawić swoje zyski. Dostał jednak najwyraźniej duży kredyt zaufania ze studia Warner Bros. po rozczarowaniu, jakiego dostąpił przy produkcji Yellowstone dla Paramonut. Pikanterii i pasji do tej sytuacji dodaje fakt, że Costner dołożył do produkcji Horizon z własnej kieszeni. Czas pokaże, czy lepszym rozwiązaniem dla Costnera było tworzenie kolejnego projektu marzeń, czy jednak pozostanie w historii Duttonów i grzanie się przy ciepłym ogniu domu, którego był głową.