search
REKLAMA
Felietony

Czy PIRACI Z KARAIBÓW zniszczyli karierę JOHNNY’EGO DEPPA?

Szymon Skowroński

25 stycznia 2021

REKLAMA

Zanim kariera Johnny’ego Deppa nabrała wyraźnego kształtu w roku 1990, młody aktor zdążył wystąpić już w dwóch kultowych produkcjach: Plutonie Olivera Stone’a i Koszmarze z ulicy Wiązów Wesa Cravena. Z solidnym aktorskim CV zwrócił uwagę dwóch reżyserów: Tima Burtona i Johna Watersa. Rozmiłowani w grotesce i kontrolowanym kiczu twórcy w tym samym czasie potrzebowali aktora spełniającego dwa kryteria: fizys przystojnego chłopaka z amerykańskiego sąsiedztwa i ekscentrycznej persony artysty dziwaka, może nawet szaleńca. W pełnym makijażu i charakteryzacji Johnny Depp podbił serca szerokiej widowni jako Edward Nożycoręki, a w skórzanej kurtce wyśpiewał sobie umiłowanie nieco bardziej niszowej publiczności w Beksie. Z miejsca stał się idolem młodzieży i jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów.


Wersja skrócona


Zaledwie rok później oglądaliśmy go w teledysku zespołu Tom Petty and the Heartbreakers do piosenki “Into The Great Wide Open”. Johnny wcielił się tam w młodego chłopaka z prowincji marzącego o wielkiej karierze. Jego amerykański sen spełnił się i został gwiazdą rocka. Szybkie samochody, romanse, a potem imprezy, kłótnie z wydawcami i szybka spirala w dół. Zaskakujące – a wręcz niepokojące – jak bardzo na czasie jest teledysk z 1991 roku. Dziś, w 2021 roku, kariera Deppa wisi na włosku po kilkuletniej serii skandali obyczajowych z udziałem jego i jego byłej żony, Amber Heard. Od ponad dekady aktor próbuje wrócić na szczyt, ale wygląda na to, że albo nikt nie ma dla niego odpowiedniej roli, albo nikt nie kupuje już jego uroku. Albo jedno i drugie.

Mimo że już w latach 90. Depp święcił triumfy, to najwyraźniejszym punktem zwrotnym w jego filmografii jest superprodukcja Disneya wyprodukowana na podstawie… parku rozrywki. Mowa, rzecz jasna, o Piratach z Karaibów: Klątwie Czarnej Perły. Zamroczony rumem, rozedrgany, narwany i niestabilny motorycznie Jack Sparrow w wykonaniu Deppa stał się obiektem kultu. Film zapoczątkował jedną z najbardziej dochodowych kinowych franczyz, odświeżaną i męczoną po dzień dzisiejszy. Za pierwszych Piratów Depp otrzymał nominację do Oscara, a w ciągu kolejnych czterech lat – jeszcze dwie. Niesamowita popularność stała się jednak dla niego fatum: Depp rozleniwił się, widzowie poniekąd przestali dostrzegać w nim aktora, a zaczęli widzieć jedynie kapitana Sparrowa próbującego korzystać z tych samych chwytów przy innych rolach. U szczytu sławy Depp regularnie pojawiał się w Burtonowskich produkcjach, wcielając się w różnego rodzaju ekscentryków, od Szalonego Kapelusznika po Willy’ego Wonkę, jednak gdzieś rozmyła się jego umiejętność uczłowieczania nawet najbardziej pokręconych charakterów. 

Seria komercyjnych sukcesów przypadła na moment osobistych komplikacji: rozstanie z długoletnią partnerką Vanessą Paradis, małżeństwo z Amber Heard, głośny rozwód. Depp zaczął tracić status ulubieńca publiczności, a ostatnie miesiące przynoszą kolejne rewelacje na temat patologicznego związku z Heard. Aktora zwolniono z serii Fantastyczne zwierzęta, nie wróci jako Jack Sparrow, prawdopodobnie żadne duże hollywoodzkie studio nie będzie chciało ryzykować angażu człowieka oskarżonego o przemoc domową (nawet jeśli zarzuty okazały się nieprawdziwe). Czy to zatem koniec kariery Deppa? Mam największą nadzieję, że nie! Może to szansa na odsunięcie się od Hollywood i powrót do skromniejszych, niezależnych produkcji? 

Bo przecież takie występy uczyniły z Deppa jednego z najbardziej interesujących aktorów lat 90. XX wieku. Wówczas także nie bał się kreować ekscentrycznych postaci, ale wtedy przydawał im humanistycznej głębi – zamiast jej odejmować. Nie bał się wyzwań, ale potrafił sprzyjać oczekiwaniom szerokiej publiczności. Wyrobionym nazwiskiem przykuwał uwagę do ambitnych produkcji artystycznych (Arizona Dream, Truposz); bawił się wizerunkiem najseksowniejszego mężczyzny świata (Las Vegas Parano); z powodzeniem mierzył się z legendami: Alem Pacino czy Marlonem Brando (Donnie Brasco, Odważny); odnajdywał godność w grotesce (Ed Wood). Słowem: był artystą w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie umiem nie dostrzegać wobec tego Piratów z Karaibów jako, paradoksalnie, początku końca Johnny’ego Deppa. Skoro więc temat Piratów jest dla niego zamknięty – liczę, że moneta odwróci się, a my z powrotem dostaniemy starego, dobrego Deppa.

REKLAMA