ŻÓŁTA CEGLANA DROGA #16: AKTYWIZM SPOŁECZNY GWIAZD
Kiedyś uważałem się za idealistę, chciałem naprawiać i zmieniać świat, stawać w szeregu walczących o dobro ludzkości i przyszłość kolejnych pokoleń, ale potem studia się skończyły i prawdziwe życie trochę przygniotło. Teraz staram się po prostu świat zrozumieć i wchodzić z nim oraz jego mieszkańcami w rozsądny dialog, bo naprawiać i zmieniać da się tylko jednostki, nie ogół. Mimo tego szczerze podziwiam wszystkich, którzy angażują się w mądre i wartościowe kampanie społeczne. Również ich ambasadorów, znane osobistości świata kultury i sztuki, korzystające ze swych wizerunków, by promować samoświadomość i potrzebę zmian.
Nie oszukujmy się, nasz świat nie jest dobrym miejscem, mimo że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taki był.
Nic poza naturą ludzką, bo w znakomitej większości przypadków dzieje się źle wyłącznie dzięki ludziom, którzy stawiają się ponad innymi ludźmi i taranują sobie manipulacją i przemocą drogę do pieniędzy, sławy, władzy czy innych pożądanych afrodyzjaków. Owszem, jest na tym świecie mnóstwo piękna, wartości, pozytywnych emocji, szczytnych idei, prawdziwego szczęścia, ale raczej na poziomie jednostkowym, i to w dosyć wybiórczym, nierzadko losowym wymiarze. Jeśli ktoś myśli inaczej, to albo żyje w uprzywilejowanym świecie, z którego nie zamierza wychylać głowy, żeby po niej nie dostać, albo jest jeszcze zbyt naiwny, by to przyznać. Przepraszam, jeśli kogoś tym uraziłem, ale uważam, że trzeba nazywać rzeczy po imieniu, a słowo pisane jest jedynym orężem, który mi jeszcze pozostał. Uświadomiłem to sobie, paradoksalnie, na tegorocznej gali rozdania Oscarów, gdy śpiewająca napisany na potrzeby filmu dokumentalnego Pole walki (oryginalnie The Hunting Ground) utwór Til It Happens To You Lady Gaga dała taki popis wokalnej mocy, że aż mi łzy stanęły w oczach.
Słyszałem wcześniej o dokumencie Kirby’ego Dicka i Amy Ziering, który opisuje rosnącą każdego roku plagę gwałtów na amerykańskich kampusach studenckich. Widziałem też Niewidzialną wojnę tej samej dwójki filmowców, absolutnie porażający emocjonalnie dokument o gwałtach w amerykańskim wojsku. Ale zupełnie nie byłem przygotowany na to, co zrobiła na scenie Lady Gaga, wsparta pod koniec swego wykonania przez kilkadziesiąt trzymających się za ręce młodych osób, dziewczyn i chłopaków, którzy doświadczyli gwałtu, ale nie dali się złamać. Zainteresowałem się tematem, poczytałem trochę o tym w internecie, który naprawdę potrafi być kopalnią wiedzy, obejrzałem wyreżyserowany przez Catherine Hardwicke obrazowy wideoklip do Til It Happens To You, ale do dzisiaj nie potrafię zapomnieć o interpretacji Lady Gagi na Oscarach. O jakże prawdziwych słowach „dopóki tego nie doświadczysz, nie będziesz mieć pojęcia, jak się czuję”. Piosenkarka włożyła w ten utwór tyle serca, pasji i autentycznej wściekłości przemieszanej z desperacją, że zrobiła więcej dla promowanej w Polu walki kampanii społecznej „It’s On Us” (www.itsonus.org) niż wszyscy politycy i aktywiści razem wzięci. Tylko dlatego, że jest Lady Gagą.
Dopiero później, buszując w internecie, dowiedziałem się, że Lady Gaga sama przeżyła gwałt w młodości, i zapewne dlatego zaangażowała się w promocję Pola walki, ale nie potrzebowałem w gruncie rzeczy tej informacji, żeby docenić jej emocjonalne wykonanie oraz tekst Til It Happens To You, który napisała wraz z Diane Warren. To wszystko było widać w jej ruchach, gestach, śpiewie, wyrazie twarzy. A gdy zaczęła gwałtownie wymachiwać ręką w kierunku kamery, wskazując w ten prosty, acz wymowny sposób, na każdego z oglądających ceremonię Oscarów, przeszły mnie ciarki. Do dzisiaj przechodzą za każdym razem, gdy oglądam ten niesamowity występ, który działa jeszcze mocniej po zapoznaniu się z Polem walki. Nigdy nie miałem na szczęście większej styczności z tematyką gwałtu, ale oglądałem ten film, a później czytałem wszystkie artykuły, ze ściśniętym gardłem. Wiem, że hormony, libido, alkohol, prymitywne instynkty itd., ale trzeba być nienormalnym, żeby tolerować takie zachowania. A Dick i Ziering podają w dokumencie między innymi przykłady szczycenia się nimi, ba – żartowania z nich.
Gwałt jest zbrodnią, a nie zabawą; przestępstwem, za które powinno się ostro karać, a „Pole walki” jest tylko kolejnym na to dowodem.
Wracając do sedna tego tekstu, Lady Gaga zapewniła filmowi oraz powiązanej z nim kampanii społecznej, postulującej zmiany w prawodawstwie oraz większą świadomość obywatelską, maksymalny międzynarodowy rozgłos. Nie jest na szczęście jedyną popularną gwiazdą, która poczuwa się do obowiązku korzystania z uzyskanej sławy do czegoś więcej niż celebryckich skandali i dawania paparazzi dziesiątek okazji do robienia tylko pozornie niepożądanych zdjęć swych piersi czy gołego tyłka. Niedawno popularna aktorka Olivia Wilde wystąpiła w znakomitej reklamie społecznej „How Do You See Me”, stworzonej przez włoską organizację CoorDown oraz autorkę zdjęć/reżyserkę Reed Morano z okazji Światowego Dnia Zespołu Downa (21 marca), promującej otwartość i tolerancję wobec osób, które może wyglądają nieco inaczej, ale są takimi samymi ludźmi, mającymi takie same pragnienia i obawy, jak reszta z nas. W sieci krąży mnóstwo świetnie zrobionych oraz pomyślanych materiałów i kampanii społecznych na ten temat, ale to właśnie ta z Olivią Wilde pobiła, co chyba oczywiste, rekordy popularności, trafiając do dziesiątek internetowych artykułów oraz tysięcy wpisów w mediach społecznościowych.
Wielu ludzi nie cierpi angażowania się gwiazd w kampanie społeczne, dostrzegając w tym wyłącznie autopromocję oraz tanie granie na ludzkich emocjach, ja natomiast uważam, że to piękne i wspaniałe, że w dzisiejszym, coraz bardziej idiociejącym świecie jest jeszcze tylu ludzi, którzy uznają za swój obowiązek dawanie przykładu swymi czynami. Mówcie co chcecie o Leonardo DiCaprio, jego aktorskich dokonaniach, parciu na Oscara, paleniu e-papierosów, ale ten facet zrobił tyle dobrego dla planety, zdobył tyle środków finansowych na walkę z globalnym ociepleniem, że dokonał więcej niż całe rządy. Krytykujcie do woli George’a Clooneya, jego ironiczny uśmieszek, kobieciarstwo, drogie zabawki, reklamy Nespresso, lecz ja go szczerze podziwiam za to, że odważył się wyjechać do Darfuru i nakręcić tam między innymi zaangażowany film dokumentalny; że wspiera swoją małżonkę, aktywistkę Amal Alamuddin, w starciach z różnymi przejawami ludzkiej niesprawiedliwości. Żywię wielki szacunek dla Emmy Watson, że mimo młodego wieku postanowiła zostać Ambasadorką Dobrej Woli dla równości płci i stanęła odważnie przed zgromadzeniem ONZ, by wygłosić poruszającą przemowę, której świat długo nie zapomni.
Słów tych wysłuchały nie tylko rzesze aktywistów, lecz również miliony młodych ludzi, którzy dorastali wraz z Hermioną i filmowymi adaptacjami „Harry’ego Pottera”, a po wejściu w dorosłość trafili do świata na pozór wyzbytego z wszelkich form magii.
W ogólnym rozrachunku gwiazdy bardzo często sprawiają, że dany problem czy zagadnienie zyskuje na potrzebnym mu rozgłosie. To ci ludzie, normalni ludzie postawieni przez innych na popkulturowym piedestale, sprawiają swoim zaangażowaniem, że chce mi się wierzyć we współczesny świat, w jego przyszłość. Że mimo wszelkich okropieństw, do których inni ludzie dopuszczają się w imię ideologii, egoizmu, sadyzmu czy po prostu głupoty, zawsze znajdą się tacy, którym się chce robić coś dla innych. I raz za razem będą udowadniali – mnie i innym mi podobnym, zbyt często nie mającym sił, by samemu coś zrobić, coś zainicjować, za czymś się postawić – że to, o czym mówią w swoich kampaniach, reklamach czy przemowach, nie jest tylko mrzonką, jest możliwe. Tego typu inicjatywy nie zawsze kończą się jednak dobrze, czego najlepszy przykład znalazłem na rodzimym poletku, wspominając czasy, gdy Krzysztof Ibisz i inni próbowali mnie przekonać w kiczowatej formie, że „pomaganie jest trendy”. Tym bardziej więc warto doceniać te prawdziwie wartościowe i przemyślane, te, które mają szansę coś zmienić.
Korzystając więc z danej mi przez film.org.pl możliwości, dokładam w ten sposób swoją mikroskopijną cegiełkę, pragnąc nieustannie wierzyć, że – parafrazując popularne anglojęzyczne powiedzenie – słowo może być rzeczywiście silniejsze od miecza.
Napisz prywatnie do autora.
korekta: Kornelia Farynowska