Najlepsze filmy roku według redakcji film.org.pl
1. Blade Runner 2049
Największe pozytywne zaskoczenie (ostatnich lat?). Taka konstatacja nasuwa się pierwsza, bo porównanie z filmem Ridleya Scotta przychodzi naturalnie, wszak to typowy sequel, na barkach którego spoczywa cały ciężar pierwowzoru i spodziewane – nie bez przyczyny – utyskiwania na profanację oryginału. Film z 1981 roku to rasowy kultowiec, najlepszy film lat 80., ideał, do którego odwołuje się nader często patrząc na współczesne kino science fiction. To wielkie brzemię, nie ma co do tego wątpliwości – wiedział o tym Ridley Scott, był świadomy Dennis Villeneuve i wszyscy zaangażowani w ten z dawna wyczekiwany projekt.
Ile trzeba mieć w sobie kreatywności i pokory, żeby stworzyć taki film jak Blade Runner 2049! Jak wielki szacunek trzeba mieć do wizji Ridleya Scotta, aby zachować jej ducha, ale w żadnym momencie nie żerować na charakterystycznym stylu! To wciąż podobna treść oscylująca wokół podstawowego zagadnienia humanizmu – co to znaczy być człowiekiem? Czy sam fakt posiadania skóry, krwi, mięśni, nerwów czyni nas bardziej ludzkimi od czegoś, co tego nie ma, a ewidentnie czuje, analizuje i dostosowuje się, czyli zachowuje się jak… człowiek? Pytania proste i cholernie ważne w kontekście wyzwań stojących za rozwojem sztucznej inteligencji. Villeneuve je zadaje w bardzo subtelny sposób – odważnie powiem, że zdecydowanie ciekawiej i ambitniej, niż to zrobił Scott – unikając jednoznaczności, jednorożców, tanich i łzawych zagrywek pod publiczkę. W tym aspekcie uczeń zdecydowanie przerósł mistrza.
No i forma. Nie było piękniejszego filmu w tym roku, a od czasu ostatniego Mad Maxa filmu tak podporządkowanego jakiejś WIZJI świata przedstawionego. Nie było filmu z taką liczbą niesamowitych, pojedynczych scen miażdżących klimatem i emocjonalnością. Nie było też drugiego takiego filmu, co do którego przyszłej kultowości jestem pewien. Kryje w sobie tyle dobra, które chce się odkrywać, tyle zachwytu, że chce się stale do niego powracać. [Rafał Oświeciński]
Po Denisie Villeneuve spodziewałem się bardzo dobrego i stonowanego filmu, ale nie miałem pojęcia, że obejrzę coś, co w moich oczach przebije nawet pierwowzór! Obawy sceptyków nie sprawdziły się – nie dostaliśmy przestylizowanego akcyjniaka, który ignorowałby swoją spuściznę na rzecz przystępności dla masowego odbiorcy. Blade Runner 2049 to niemal trzygodzinne arcydzieło, które daje sobie czas na satysfakcjonujące rozwinięcie wątków i postaci. Tutaj akcja nie pędzi na złamanie karku, a widz ma szansę zanurzyć się w gęstym klimacie dystopijnej przyszłości. Villeneuve i Roger Deakins zaprezentowali nam powalającą wizualnie wizję świata, który rozwinął się w interesujący sposób przez te trzydzieści lat dzielące wydarzenia obu dzieł. Przez zdecydowaną większość filmu (podczas każdego z trzech seansów) wpatrywałem się w ekran jak oniemiały i z fascynacją chłonąłem niesamowite obrazy i dźwięki.
Nowy Blade Runner nie jest jednak tylko piękną wydmuszką – śledztwo, które prowadzi K (fantastyczna i zniuansowana postać bezbłędnie zagrana przez oszczędnego w ekspresji Ryana Goslinga), fantastycznie kontynuuje wątki i pomysły z pierwowzoru Ridleya Scotta, a w samej fabule nie brakuje kilku zaskoczeń i prawdziwie miażdżących scen. Jakby tego było mało, żaden filmowy wątek miłosny, jaki miałem okazję widzieć w minionym roku, nie zaangażował mnie emocjonalnie tak jak ten, który ukazano nam w tym dziele. Ten film zachwycił mnie i oczarował; poszczególne sceny, kadry i fragmenty ścieżki dźwiękowej trwale wryły mi się w pamięć i nie ma dnia, w którym bym o nich nie pomyślał. Z niecierpliwością czekam na premierę wydania Blu-ray, a tymczasem cieszę się, że większość redakcji podziela przynajmniej część moich odczuć, w efekcie czego to właśnie Blade Runner 2049 zdobył zasłużone pierwsze miejsce w naszym rankingu najlepszych filmów 2017 roku. [Mikołaj Lewalski] [RECENZJA]
CZĘŚĆ PIERWSZA – SERIALE, AKTORZY, KATEGORIE TECHNICZNE
korekta: Kornelia Farynowska