ŹLE DOBRANI AKTORZY, czyli decyzje obsadowe, które aż bolą
Są takie role, które po prostu powinien zagrać ktoś inny. A tak naprawdę ktokolwiek – byle nie ten, kto dostał angaż. Nie chodzi tu wcale o brak talentu, bo (jak zobaczycie poniżej) takie przypadki dotyczą również bardzo znanych, dobrych aktorów. Problem polega raczej na zupełnym niedopasowaniu do danej postaci. Zdarza się, że oglądając film, mam ochotę wziąć telefon i przedzwonić na przykład do takiego Francisa Forda Coppoli, by zapytać “Człowieku, co ty sobie myślałeś?”. Oczywiście nie mam jego numeru, więc taka sytuacja jest niemożliwa, ale stwierdziłem, że swoimi spostrzeżeniami podzielę się z wami.
Dla mnie to naprawdę fatalne wybory obsadowe. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego twórcy zdecydowali o powierzeniu tych ról właśnie tym aktorom. To tylko kilka propozycji – przecież takich przykładów jest zdecydowanie więcej. Te zwróciły moją uwagę, a wy jakie role powierzylibyście komuś innemu? Dajcie znać w komentarzu!
Sofia Coppola (Ojciec chrzestny III)
Sofia Coppola nie potrafi grać. To fakt. Chyba sama to w końcu zrozumiała (przy tylu fatalnych recenzjach wypadałoby) i w pewnym momencie zdecydowała się przejść na drugą stronę kamery – jak wiemy, z sukcesem. Zanim jednak to nastąpiło, występowała w filmach (głównie autorstwa swojego ojca Francisa Forda) i zapisała się w pamięci widzów jako ta, która niemal zniszczyła Ojca chrzestnego III i Gwiezdne wojny: Część I – Mroczne widmo. Coppola pojawiła się w epizodach zarówno w pierwszej, jak i drugiej części Ojca chrzestnego, ale była wtedy dzieckiem. W ostatniej odsłonie trylogii tata dał jej znacznie większą rolę i był to ogromny, ogromny błąd. Sceny z jej udziałem mogłyby posłużyć za poradnik, jak nie grać przed kamerą. Nepotyzm to jednak zła rzecz.
Joseph Fiennes (Urban Myths)
Serial Urban Myths, opowiadający o legendach związanych z popkulturą, nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii telewizji. Swego czasu było o nim jednak bardzo głośno. Powód? Obsadzenie w roli Michaela Jacksona… Josepha Fiennesa. Tak, odtwórca roli Zakochanego Szekspira miał zagrać króla popu. Na opublikowanych w internecie zdjęciach aktor wyglądał jak karykatura Michaela Jacksona – córka piosenkarza stwierdziła, że poczuła się oburzona i gdy zobaczyła Fiennesa ucharakteryzowanego na jej ojca, miała ochotę zwymiotować. Krytyka ze strony rodziny oraz fanów Jacksona była tak duża, że stacja postanowiła nie emitować tego odcinka. Chyba dobrze się stało…
Kevin Costner (Robin Hood: Książę złodziei)
Na początku lat dziewięćdziesiątych Kevin Costner był na topie. Robin Hood: Książę złodziei miał być potwierdzeniem jego gwiazdorskiego statusu. I w sumie był – niemal 400 milionów dolarów wpływów to przecież nie byle co. Sympatia widzów do tego aktora jest na tyle duża, że z pewnością wybaczyli mu ten okropny angielski akcent, ale dla mnie to bardzo źle dobrany Robin Hood (choć sam film ma pewien urok). Costner jest w tej roli amerykański do bólu i do tej kultowej postaci po prostu nie pasuje. Alan Rickman jako szeryf Nottingham przyćmił go tak, że to on stał się główną ozdobą filmu.