Publicystyka filmowa
WOODY HARRELSON. Pacyfista z Teksasu
WOODY HARRELSON. PACYFISTA Z TEKSASU to historia niezwykłego aktora, który błyszczy w cieniu, łącząc talent z charyzmą. Poznaj jego świat!
Są aktorzy, których widujemy wszędzie, ale mało o nich pamiętamy i nie doceniamy ich należycie. To artyści, dzięki którym błyszczą inni, im samym zaś nie przeszkadza życie w cieniu. Robią to, co umieją najlepiej, nie zabiegając o splendor. Tacy aktorzy mają w sobie często ogromne pokłady talentu, który nie zawsze mogą zaprezentować w pełnej krasie. I choć świętujący dziś 55. urodziny Woodrow Tracy Harrelson nie jest aktorem nieznanym, a na swym koncie ma istotne nagrody i wyróżnienia, nie sposób nie dostrzec, że bliżej mu właśnie mu do faceta z tylnego siedzenia niż kierowcy wyścigowego bolidu.
A przecież jest aktorem od wielu lat grającym na najwyższym poziomie! Już sama lista tytułów, w których wystąpił, może przyprawić o zawrót głowy: Niemoralna propozycja (1993) Adriana Lyne’a, Urodzeni mordercy (1994) Olivera Stone’a, Cienka czerwona linia (1998) Terrence’a Malicka czy To nie jest kraj dla starych ludzi (2007) braci Coen to tytuły wręcz legendarne, niezwykle ważne w historii amerykańskiego kina. We wszystkich Harrelson był jednym z głównych aktorów lub ważnych bohaterów drugiego planu, a jednak filmy te – może za wyjątkiem Urodzonych morderców – rzadko kojarzymy z osobą Woody’ego. Tymczasem ten rodowity Teksańczyk należy do najbardziej charakterystycznych aktorów Hollywood ostatnich kilku dekad i z całą pewnością można stwierdzić, że żadne z wyżej wymienionych dzieł nie byłoby tak udane, gdyby nie udział Harrelsona.
Aktorzy pochodzący z Teksasu niezbyt często zostają gwiazdami amerykańskiego kina – pojedyncze przypadki Tommy’ego Lee Jonesa, Matthew McConaugheya czy Foresta Whitakera to raczej wyjątki potwierdzające regułę niż przykłady hollywoodzkiego uwielbienia dla wychowanków „stanu samotnej gwiazdy”. Woody Harrelson jest tutaj przypadkiem wyjątkowym, bowiem jego styl aktorski niemal zawsze oparty był na wyraźnej teksańskiej manierze, podczas gdy np. w takim Whitakerze trudno odnaleźć rdzennego Południowca. Być może właśnie owa „teksańskość” Harrelsona sprawiła, że nie osiągnął on nigdy statusu gwiazdy wielkiego formatu, a jedynie solidnego, rzetelnego rzemieślnika, który w pełni realizuje powierzone mu zadania.
Inni jako powód takiego stanu rzeczy wskażą wyjątkowe fizys aktora, które wyróżnia silnie zarysowana szczęka, powodująca specyficzną wadę wymowy. Owo seplenienie jednak paradoksalnie stało się głównym znakiem rozpoznawczym Woody’ego, pomagając mu zdobyć niejedną charakterystyczną rolę.
Woody Harrelson przyszedł na świat w bardzo specyficznej rodzinie, której głową był Charles Voyde Harrelson, słynny… płatny zabójca. Wsławił się tym, że zamordował sędziego federalnego i było to pierwsze zabójstwo przedstawiciela amerykańskiego sądownictwa w XX wieku. Mały Woodrow raczej nie doświadczył obecności ojca podczas dzieciństwa – miał zaledwie 7 lat, gdy Charles postanowił opuścić rodzinę, pozostawiając wychowanie trzech chłopców poczciwej i religijnej prezbiteriance Diane. Pobożna matka do tego stopnia zaszczepiła w synach poszanowanie dla wiary, że Woody – choć dziś trudno w to uwierzyć, oglądając go w rolach psychopatów i sadystów – przez pewien czas równolegle z aktorstwem studiował teologię, ale właśnie na uczelni zaczął religię kwestionować.
W młodości Harrelson pomieszkiwał m.in. w Libanie i Hanowerze, jednak były to tylko amerykańskie odpowiedniki tych miejsc – Lebanon w stanie Ohio to miasto rodzinne matki Woody’ego, gdzie Diane wraz z synami przeprowadziła się w latach 70., zaś położony w Indianie Hanover to siedziba college’u, który ukończył Woody. Studia zmieniły go z „maminsynka”, jak sam określił się niegdyś w wywiadzie dla „Playboya”, w człowieka dociekliwego i trudniejszego do zmanipulowania. W 1983 roku ukończył Hanover College z tytułem licencjata aktorstwa dramatycznego, a kilkanaście miesięcy później świat usłyszał o Woodym dzięki… telewizji.
Zanim James Burrows, legendarny reżyser licznych seriali, dostąpił zaszczytu pracy na planie Przyjaciół, związał się zawodowo z projektem o wdzięcznej nazwie Zdrówko (1982–1993), niezwykle popularnym w Stanach sitcomem, któremu w Polsce nie poświęcono należytej uwagi (powtórka sprzed kilku miesięcy na marginalnym kanale CBS Action raczej też tego nie naprawiła). To właśnie dzięki temu serialowi, opowiadającemu o pewnym bostońskim barze, w którym codziennie spotykała się grupka stałych bywalców, wystartowała kariera Woody’ego Harrelsona.
W Zdrówku wcielał się on w średnio rozgarniętego, ale bardzo zabawnego barmana, który regularnie zadziwiał bywalców baru bezkompromisowymi i nieprzemyślanymi opiniami. W tamtym czasie nieco zachłysnął się popularnością i możliwościami, które otworzyły się przed młodym aktorem – do legendy przeszły plotki, według których Woody sypiał z trzema kobietami dziennie. I choć po latach zaprzeczał tym doniesieniom, przyznał w jednym z wywiadów, że jego życie przypominało niegdyś hedonistyczne praktyki znane z Satyriconu Gajusza Petroniusza, ale przyświecał mu wtedy cytat z Williama Blake’a: iż „droga nadmiaru wiedzie do pałacu mądrości”. W Zdrówku Woody występował przez osiem sezonów, zgarniając pięć nominacji do nagród Emmy, jedną z nich zamieniając na statuetkę (1989).
Występując regularnie w sitcomie, Harrelson próbował wystartować z karierą w filmie. W 1986 roku zadebiutował w kinie filmem Dzikie Koty Michaela Ritchiego, opowiadającym o prowadzonej przez Goldie Hawn licealnej drużynie futbolowej, w której Woody grał u boku m.in. Wesleya Snipesa, z którym potem kilkakrotnie spotykał się na planach filmowych. W 1990 roku zagrał główną rolę malarza Dustina w niedocenionym i słabo dostępnym Chłodnym odcieniu błękitu Marka Mullina i Richarda Sheparda, a rok później wystąpił na drugim planie u boku Michaela J. Foxa w Doc Holliday Michaela Catona-Jonesa.
To wszystko były jednak zaledwie nieśmiałe próby zaistnienia w aktorstwie filmowym – dopiero rola w Biali nie potrafią skakać (1992) Rona Sheltona, gdzie wraz ze Snipesem zagrali parę ulicznych koszykarzy, którzy wspólnymi siłami chcą zdobyć sławę i pieniądze. Później przyszedł niespodziewany sukces Niemoralnej propozycji, gdzie wystąpił w (nagrodzonej niestety Złotą Maliną) roli postawionego w trudnej do pozazdroszczenia sytuacji męża Demi Moore, a także główna rola – bodaj pierwsza tak psychopatyczna – w Urodzonych mordercach. Po latach Harrelson wspominał, że niemal wszyscy członkowie ekipy aktorskiej wówczas mocno szaleli, a Oliver Stone wręcz to szaleństwo prowokował – tylko po to, by na ekranie czuć było autentyzm.
W 1995 roku przyszło boxoffice’owe rozczarowanie w postaci Pociągu z forsą Josepha Rubena, kolejnego wspólnego projektu z Wesleyem Snipesem, a w 1996 największa w ówczesnym dorobku rola Harrelsona – tytułowego bohatera w Skandalista Larry Flynt Miloša Formana, założyciela magazynu „Hustler”, a w późniejszych latach bojownika o wolność wypowiedzi. Rola w filmie Formana przyniosła Woody’emu pierwsze nominacje do dwóch ważnych nagród – Oscara i Złotego Globu – których niestety nigdy nie udało mu się zdobyć.
Co zaskakujące, sukces Skandalisty Larry’ego Flynta zadziałał na karierę Harrelsona odwrotnie, niż można było się spodziewać. Zamiast występować w coraz lepszych filmach i mierzyć się z prawdziwymi aktorskimi wyzwaniami, Woody zaczął grać na potęgę, ale zwykle w produkcjach o dyskusyjnej jakości. Jasne, role w Cienkiej czerwonej linii czy Krainie Hi-Lo (1998) Stephena Frearsa to z pewnością nie powód do wstydu, ale w dorobek Harrelsona systematycznie powiększał się też o tytuły, które nie cieszyły się większym powodzeniem – jak Kumpel do bicia (1999) Rona Sheltona czy Ona mnie nienawidzi (2004) Spike’a Lee.
Niemal od połowy lat 90. kariera Woody’ego była mieszanką zaledwie sporadycznych przebłysków rzeczywistego talentu i całego mnóstwa aktorskiej przeciętności, która może nie raziła, ale też nie przynosiła widzom satysfakcji. Fani talentu Harrelsona niejednokrotnie czekali po kilka lat, by zobaczyć ulubieńca w wartościowej roli, a i tak nie zawsze udawało im się wyjść z kina z satysfakcją. Na dobrą sprawę dopiero w 2009 roku kariera Woody’ego ponownie nabrała rozpędu – najpierw były nominacje (Oscar, Złoty Glob) za znakomity dramat Orena Movermana W imieniu armii, gdzie zagrał znakomitą drugoplanową rolę kapitana armii amerykańskiej, doświadczonego w przekazywaniu najgorszych wiadomości rodzinom żołnierzy, a później dostarczający mnóstwa dobrej rozrywki horror komediowy Zombieland Rubena Fleischera, w którym Woody zagrał wyjątkowo brutalnego w unicestwianiu nieumarłych kowboja.
Od tamtej pory Harrelson z powodzeniem występuje zarówno w dużych, wysokobudżetowych produkcjach (seria Igrzyska śmierci), jak i niezależnych, świetnie rozpisanych na postacie projektach, takich jak Brudny glina Orena Movermana z 2011 roku czy o dwa lata późniejszy Zrodzony w ogniu Scotta Coopera. Zwłaszcza ostatnie z wymienionych projektów wydają się definiować aktorskie emploi Woody’ego – jego ekranowy wizerunek często bywa oparty na psychopatycznych skłonnościach, na zamiłowaniu do przemocy i nieprzewidywalności. Tak było u Stone’a, w Siedmiu – nomen omen – psychopatach Martina McDonagha, tak też jest w filmach Movermana i Coopera, gdzie Harrelson przechodzi sam siebie w kreowaniu niezrównoważonych psychicznie bohaterów, kompulsywnie uciekających się do przemocy i maltretowania.
Nie musiał jednak uciekać się do umiejętności grania szalonych bohaterów w pierwszej serii serialu Detektyw (2014), gdzie rolę tę przejął Matthew McConaughey, krajan i kilkukrotny partner filmowy Woody’ego. Obaj zgarnęli kilka laurów za swoje kreacje, a najlepiej wypadali w tandemie, dlatego tym bardziej szkoda, że nie zobaczyliśmy ich już w drugim, znacznie słabszym sezonie serialu. Od czasu Detektywa Harrelson niemal nie przestaje grać – w latach 2013 i 2016 zagrał w dwóch częściach widowiskowej Iluzji, gdzie wciela się w postać hipnotyzera, członka niemal superbohaterskiej grupy magików.
W 2016 roku zagrał także prezydenta Lyndona B. Johnsona w LBJ Roba Reinera, a także w ciepło przyjętej opowieści o dorastaniu The Edge of Seventeen Kelly Fremon Craig, gdzie zagrał nauczyciela i przyjaciela pewnej skomplikowanej nastolatki. Rok 2017 to z kolei reżyserski debiut Woody’ego pod postacią Lost in London, zagadkowego projektu, w którym Harrelson, grając samego siebie, trafia do więzienia, a także mocny aktorski akcent pod postacią Wilsona Craiga Johnsona, znakomitego komediodramatu, w którym Woody występuje w roli neurotyka, próbującego nawiązać kontakt z od dawna niewidzianą, nastoletnią już córką.
Spektrum ról Woody’ego Harrelsona jest ogromne – od poczciwych ról komediowych przez zwykłych bohaterów życia codziennego po budzących przerażenie maniaków, których nigdy nie chcielibyśmy spotkać na swej drodze. Jako aktor zostanie najpewniej zapamiętany za tę ostatnią kategorię ról, a tymczasem w życiu prywatnym – choć zdarzyło mu się rozbić aparat fotograficzny paparazzo czy trafić do aresztu za symboliczne posadzenie marihuany w ramach protestu – jest weganinem, aktywistą na rzecz ochrony środowiska, a także, mimo swego południowego pochodzenia, pacyfistą i lewicowcem.
Woody Harrelson, jakiego znamy z jego najbardziej przerażających ról, jest tylko filmowym fantomem, kreacją zdolnego aktora, którego od ponad 20 lat widujemy w produkcjach różnego kalibru. W jednym z wywiadów zacytował wypowiedź pewnego taksówkarza, który stwierdził, że „chaos i kreatywność są nierozerwalne”. I być może właśnie ta mieszanka – anarchistycznego nieładu i nieokiełznanej pomysłowości – jest właśnie tym, co najlepiej charakteryzuje nieobliczalnego Woody’ego Harrelsona, syna płatnego zabójcy.
korekta: Kornelia Farynowska
