Skrzętnie omijam wszystkie filmy superbohaterskie, produkcje oparte na kultowych komiksach, wszystko, co jest produktem potężnej machiny Marvela, Warner Bros. czy DC, dlatego bez przekonania szłam do kina na Jokera – origin story największego komiksowego antybohatera. I zostałam pozytywnie zaskoczona. Chociaż nie jest to film pozbawiony wad, nadzieję na przyszłość daje taki rodzaj kina inspirowanego komiksami – świetnie zagrane (z wielką rolą Joaquina Phoenixa), mroczne, mocne, zachodzące głęboko za skórę, inspirujące się klasykami kina (w tym przypadku Królem komedii czy Taksówkarzem Martina Scorsese). A i wyniki finansowe filmu, które zaskoczyły pewnie same Warner Bros., potwierdzają tylko, że kino superbohaterskie w takim pogłębionym psychologicznie wydaniu świetnie się sprzedaje. Oby było tego więcej.
No cóż to był za film! Miód na moje uszy, oczy, mózg i serce. Nikt tak pięknie nie mówi o miłości, jak Céline Sciamma. Zaskakuje, z jaką łatwością reżyserka oddaje ducha epoki, tworząc film kostiumowy z krwi i kości, bo zaglądający daleko w głąb ubranych w piękne suknie, czepki i fartuszki bohaterek. Przede wszystkim jednak wzrusza do głębi sposobem opowiadania o miłości pomiędzy przybyłą z Paryża malarką Marianną a pozującą jej do portretu, mającą wyjść za mąż Heloizą. Portret kobiety w ogniu czyni to w sposób bardzo subtelny i delikatny, bardzo zniuansowany, pełen czułości, pozostawiając emocje i uczucia między bohaterkami w ulotnej strefie między słowami – w spojrzeniach, dotyku, wspólnych spacerach, podczas gry w karty i czytania książek. To zasługa nie tylko Sciammy, ale także Noémie Merlant i Adèle Haenel, odtwórczyń głównych ról i zapierających dech w piersiach zdjęć autorstwa operatorki Claire Mathon.
O takie westerny walczyłam! Jest tu świetny scenariusz, są dobrze napisane dialogi, świetne kreacje postaci w wykonaniu Johna C. Reilly’ego i Joaquina Phoenixa, jest i na poważnie, i na wesoło, i przede wszystkim zaskakujące ujęcie tematu. Reżyser portretuje zmierzch epoki kowbojskiej, gdzie płatni zabójcy, bracia Sisters, muszą zmienić swoje podejście do zawodu, a także zmierzyć się z wynalazkami nowoczesności, takimi jak szczoteczka i pasta do zębów. Na szerszym tle schyłku pewnej epoki Audiard ukazuje charyzmatyczną relację między braćmi, zupełnie od siebie odmiennymi, i to właśnie na niej opiera cały film. Efekt jest zaskakująco dobry.