Werner Herzog. 10 najlepszych filmów
7. Krzyk kamienia (1991) – [przeczytaj analizę filmu]
Herzog niezbyt lubi ten film. We wspomnieniach i wywiadach wielokrotnie powtarza, że nie wyszedł tak, jakby sobie tego życzył, że czegoś w nim zabrakło. W pewnym sensie się z nim zgadzam. Chwilami Krzyk kamienia jest nieco nieporadny. Szczególnie przy rozwoju wątku miłosnego dość niebezpiecznie zbliża się do granicy telewizyjnego kiczu. Dla każdej osoby, która kocha góry, jest jednak w opowieści o zdobywaniu Cerro Torre zaklęta prawdziwa magia. Cała realna historia stojąca za podbojem skalnej iglicy wznoszącej się nad niedostępnymi obszarami Patagonii, kontrowersje dotyczące jej ujarzmienia przez człowieka, trud włożony przez kolejne ekspedycje, które starały się udowodnić, że można stanąć na jej szczycie bez użycia ciężkiego sprzętu i sztucznych ułatwień – to żywa legenda alpinizmu. Herzog doskonale ją rozumie i interpretuje w taki sposób, aby obok historii o zdobywaniu góry i przełamywaniu własnych granic, opowiedzieć również o uczuciu do drugiego człowieka oraz kina. Mimo upływu lat finałowa scena filmu nadal sprawia, że mam ochotę krzyczeć. To kwintesencja kina Herzoga, doskonały audiowizualny komentarz kondycji, w jakiej znajduje się każdy człowiek, niezależnie od tego, czy w wolnym czasie przesiaduje w domu u boku rodziny, czy decyduje się na rzucenie życia na szalę i wbicie czekana w stoki jednego z najbardziej niedostępnych szczytów na świecie. Każdy z nas ma swoje własne Cerro Torre i każdy z nas musi zadać sobie pytanie o to, czy ważny jest sam wierzchołek, czy droga, jaką musimy przebyć, aby się na niego dostać.
6. Mój ukochany wróg (1999)
Gdyby Herzog nie spotkał na swojej drodze Kinskiego, prawdopodobnie nigdy nie zostałby reżyserem takiego formatu. I nie chodzi tu oczywiście o to, że wsparcie ze strony aktora w jakiś sposób pomogło mu w stawianiu kolejnych kroków prowadzących w głąb świata filmu. Często sytuacja wyglądała całkowicie inaczej, ekscentryczne oraz niebezpieczne zachowanie Kinskiego sprawiało bowiem, że los filmów Herzoga wisiał na włosku. Ich relacja od początku była na pewien sposób toksyczna, doprowadzała do licznych załamań nerwowych obu mężczyzn, prowokowała wybuchy agresji, często odbijała się na ekipie filmowej, która towarzyszyła im na planie. Na pewnym etapie życia zarówno Herzog, jak i Kinski byli po prostu szaleńcami, którzy zderzyli się ze sobą z impetem równym kolizji planetarnej. Z błysku powstałego w wyniku ich konfrontacji powstały filmy wybitne. Wokół ich realizacji powstały natomiast dziesiątki legend oraz historii, które przez lata, na przemian, inspirowały i przerażały kolejne pokolenia filmowców oraz kinomanów.
Mój ukochany wróg to emocjonalny zapis braku Kinskiego, który zmarł na zawał serca w roku 1991. Herzog tworzy film pełen ambiwalencji, przyznając, że momentami poważnie myślał o zamordowaniu aktora, chciał wymazać go ze swojego życia, niemniej nigdy do końca nie mógł uwolnić się od jego osoby. Wśród kolejnych przytaczanych historii z planu, anegdot dotyczących współpracy pomiędzy dwoma artystami, widz zostaje skonfrontowany z refleksjami Herzoga, który wyraźnie walczy sam ze sobą i próbuje odgadnąć, dlaczego tęskni za człowiekiem, którego przez sporą część życia uważał za swojego największego wroga. Film to niezwykłe spojrzenie, rzucające światło nie tylko na jedną z najbardziej interesujących kolaboracji w historii kina, ale i wewnętrzne skomplikowanie osób, które przyczyniły się do stworzenia tego duetu. No i ta scena, w której radosny Kinski bawi się z motylem – coś pięknego i przerażającego zarazem.
Gdzieś na końcu świata, wśród nieprzeniknionych śniegów Antarktydy, Herzog niespodziewanie odnajduje człowieka w całej jego wielkości.
5. Nosferatu wampir (1979)
Postać wampira została ostatnimi czasy dość mocno sfatygowana przez popkulturę, niemniej należy pamiętać, że fundamentalnym elementem mitu krwiopijcy są melancholia, nostalgia, dekadentyzm, a te wręcz wylewają się z doskonale skomponowanych kadrów Nosferatu wampira Herzoga. Reżyser uważa, że ekspresjonistyczna perełka Friedricha Wilhelma Murnaua, czyli filmowy pierwowzór jego obrazu, to jedna z najważniejszych, o ile nie najważniejsza produkcja w historii kina niemieckiego. Max Schreck wcielający się w rolę hrabiego Orloka bezapelacyjnie stał się jedną z ikon, które panują nad wyobraźnią kolejnych pokoleń wielbicieli kina grozy. Jego interpretacja wampira zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy i nie zestarzała się nawet po upływie niemal wieku od pierwszego seansu filmu Murnaua. Chociażby z tego powodu przed Herzogiem i Klausem Kinskim, który miał odegrać u Niemca postać krwiopijcy, stało niezwykle trudne, wręcz karkołomne zadanie.
Efekt okazał się wprost wyśmienity. Nosferatu wampir w ich wykonaniu nie jest jedynie prostą kopią, która w nieporadny sposób usiłuje małpować dokonania duetu Murnau-Schreck. Film kładzie nacisk na zupełnie inne kwestie związane z wątkami wampirycznymi. Potwór z filmu Herzoga momentami wydaje się bardziej ludzki niż otaczający go bohaterowie. W interpretacji Kinskiego możemy doszukać się ogromnych pokładów wrażliwości i głębokiego współczucia dla losów postaci skazanej na wieczne życie, napędzane przez niemożliwe do zaspokojenia pragnienie krwi i miłości. Herzog czyni z opowieści o wampirze piękną historię o tęsknocie bestii za człowieczeństwem. Kinski odgrywa jedną z najlepszych ról w życiu, a Popol Vuh oraz Jörg Schmidt-Reitwein sprawiają, że ta niezwykła podróż nabiera charakteru najlepszych romantycznych płócien. Absolutnie wielkie kino.
4. Spotkania na krańcach świata (2007)
W życiu każdego istnieją sprawy i filmy, przy których umiejętność przekonującego przekazania swoich odczuć i myśli po prostu graniczy z cudem. Każde napisane słowo staje się toporne i obrzydliwe, nic nie jest w stanie oddać emocji, które kłębią się gdzieś w środku. Spotkania na krańcach świata są dla mnie właśnie takim obrazem. Gdzieś na końcu świata, wśród nieprzeniknionych śniegów Antarktydy, Herzog niespodziewanie odnajduje człowieka w całej jego wielkości. Z dala od prowadzonych przez niego wojen, w cichym zespoleniu z naturą, pełnego pasji, radości, mądrości. Lodowy, tonący w bieli kontynent jest w tym filmie jak czysta karta, na której możemy zacząć wszystko od nowa, spróbować zrozumieć i naprawić popełniane przez lata błędy. To opowieść o każdym z nas, pełna wrażliwości i mądrości rozprawa na temat kondycji człowieka oraz jego zespolenia z naturą. Kino filozoficzne, całkowicie pozbawione filozoficznego nadęcia. Czysta magia. Aż chce się rzucić wszystko i wbrew zdrowemu rozsądkowi ruszyć pędem w kierunku ośnieżonych gór, tak jak pewien pingwin, będący bohaterem jednej z najbardziej przejmujących scen w historii kina dokumentalnego.