TY SEZON 2. Miłość naprawdę rani
Kiedy w marcu zeszłego roku pisałam recenzję pierwszego sezonu serialu Netflixa Ty na podstawie powieści Caroline Kepnes, miałam mieszane uczucia co do zapowiadanej kontynuacji. Serial ani jego bohaterowie nie porwali mnie aż tak, żebym na dalsze ich losy czekała z zapartym tchem, a i zakończenie wydawało mi się idealne dla tego typu produkcji, zostawiało bowiem widza w niespokojnym zawieszeniu – czy pojawienie się Candace, byłej dziewczyny Joego, było wyłącznie wytworem jego ewidentnie niestabilnego umysłu, czy też istniała ona naprawdę? Z tym pytaniem chyba wolałam pozostać.
A jednak, kiedy w grudniu zeszłego roku sezon drugi pojawił się na platformie, ciekawość zwyciężyła. Zasiadłam przed ekranem pełna nadziei, że scenarzyści serii podołają niełatwemu zadaniu pociągnięcia historii Joego w taki sposób, żeby jej – wzorem swojego bohatera – nie zarżnąć.
Podobne wpisy
W sezonie drugim Joe postanawia zacząć od nowa. Przenosi się do słonecznego Los Angeles i stara się zapomnieć o niedawnych wydarzeniach. Tak to przynajmniej wygląda. Trudno jednak uwierzyć w jego intencje, wiedząc, że w jednym z kontenerów na wynajem przygotował sobie – tak na wszelki wypadek – znaną z sezonu pierwszego klatkę, tym razem przewidująco zaopatrzoną w miejsce do spania. Przyda mu się ona zresztą całkiem szybko – Joe decyduje się na całkowitą zmianę tożsamości, a cóż prostszego niż jakąś komuś ukraść. Nieostrożnego delikwenta zaś… no cóż, tak. Zamknąć i trzymać do późniejszego wykorzystania. Te miłe działania z Joego robią Willa, a widz miałby poczucie, że wrócił na stare, wysłużone tory, gdyby nie pojawienie się dwóch niezwykle ciekawych postaci w osobach rodzeństwa Quinn.
Joe jako Will zatrudnia się w Anavrin, przybytku prowadzonym przez Forty’ego i Love – zasobne w skromną fortunę bliźnięta. Forty to wieczne dziecko, które bierze do ręki zabawkę, psuje ją, wyrzuca i sięga po nową. Jego siostra, Love, wydaje się jego opiekuńczym aniołem i z miejsca wpada Joemu w oko. I tutaj następuje pierwsze zaskoczenie – Joe nie przystępuje do polowania. Wręcz przeciwnie. To Love wykazuje inicjatywę i wręcz go osacza, podczas gdy on… nie czuje się jej wart. Ta niespodziewana wolta charakteru Joego/Willa sprawia, że poziom zainteresowania widza skacze w kosmos.
I już w zasadzie nie spada. Relacja Love i Willa/Joego to prawdziwy rollercoaster wrażeń, a podczas tej jazdy widz, częściowo wbrew sobie, coraz mocniej kibicuje temu związkowi. Zapomniawszy zupełnie o zabójczej przeszłości chłopaka i wyparłszy z pamięci los jego licznych ofiar, śledzimy próby, które podejmuje, żeby odciąć się od tego, co było. Love wymaga absolutnej szczerości, Will/Joe chce być jej godzien. Posuwa się nawet do tego, że wypuszcza swoją pierwszą ofiarę na wolność, ryzykując ujawnieniem swoich czynów. Niestety, nie wszystko układa się tak, jak to sobie zaplanował – znów w okolicy pojawia się potrzebujące ochrony przed złym światem dziecko, a jednocześnie na horyzoncie pojawia się realne zagrożenie w postaci jak najbardziej żywej Candace Stone. Nietrudno się domyślić, że jego prawdziwa natura weźmie górę i Will/Joe nie przejdzie obok swoich problemów obojętnie.