search
REKLAMA
Zestawienie

Twoja twarz brzmi znajomo? Pamiętne występy, w których NIE WIDZIMY twarzy aktorów

Twarz to podstawowe narzędzie pracy aktora.

Tomasz Raczkowski

12 sierpnia 2024

REKLAMA

Twarz to podstawowe narzędzie pracy aktora. W końcu to za jej pomocą pokazuje się emocje i subtelności znaczenia oraz buduje się rozpoznawalność i wizerunek, tak ważne w branży. Jednak czasem aktorom przychodzi mierzyć się z wyzwaniem kreowania roli bez posiadanego komfortu wykorzystywania ekspresji twarzy – gdy projekt postaci z tego lub innego powodu wymaga schowania części lub całego wizerunku za maską czy inną zasłoną. Jednak i w sytuacjach, gdy nie widać (albo prawie nie widać) twarzy aktora czy aktorki, zdarza się, że efektem są pamiętane latami role.

Tom Hardy – „Mroczny Rycerz Powstaje”

Jeśli w trzecim filmie Nolanowskiej trylogii Batmana było coś, co naprawdę się udało, to był to Bane. Charyzmatyczny, brutalny i niebezpieczny – co było doskonale widać w scenie wygranej przez złoczyńcę walki z Człowiekiem-nietoperzem – Bane naprawdę skradł show, tak jak rolę kluczowego antagonisty skradła mu w finale Miranda Tate. Niezależnie od pokracznego finału postać de facto głównego przeciwnika Batmana robi wrażenie, w czym duża zasługa Toma Hardy’ego. Warto tym bardziej docenić jego robotę w filmie Nolana, bo przez cały czas występował z zasłoniętą twarzą, za charakterystyczną maską. Mimo tego ograniczenia designu Hardy dał radę wykreować wyżej wymienioną charyzmę postaci, pokazując, że i za masywną zasłoną można pokazać aktorski kunszt – lepszy niż zademonstrowała praktycznie cała towarzysząca mu obsada dysponująca dużo większą swobodą w eksponowaniu twarzy.

Jackie Earle Haley – „Watchmen”

Watchmen Zacka Snydera to polaryzujący tytuł, jednak dyskusji nie podlega jakość przynajmniej większości kreacji aktorskich. Jedną z tych, które dodają filmowi wartości, jest ta Jackiego Earle’a Haleya w roli zamaskowanego Rorschacha – brutalnego mściciela, mogącego być w zasadzie personifikacją idei antybohatera owładniętego obsesją wymierzania sprawiedliwości. Rorschach Haleya jest psychopatyczny, dziki i nieokiełznany, a jego szaleństwo jest tym bardziej wyraźne, że oglądamy je bez ekspresji zasłoniętej twarzy. Przynajmniej Haleyowi nie grozi ostracyzm na ulicy, bo raczej nikt go po twarzy ze świetną, ale złowrogą rolą nie skojarzy.

Edward Norton – „Królestwo niebieskie”

Postać króla Baldwina była jedną z tych, które najbardziej rozbłysły w wersji reżyserskiej niedocenionego widowiska Ridleya Scotta. Inspirowany historycznymi rekwizytami design maski trędowatego króla wcielającego się w rolę paramesjasza, ostatniego strażnika chrześcijańskiego przyczółku w Jerozolimie jest równocześnie patetyczny, smutny i złowrogi, symbolizując ostateczny kres starożytnych potęg. Edward Norton wykonał kapitalną robotę, ożywiając metalową twarz i nie przeszkadza zupełne, jak sfikcjonalizowany został Baldwin względem źródeł, bo to po prostu kapitalna postać i świetny aktorski występ.

Nick Castle – „Halloween”

Ciekawe, jak wyglądałaby popkultura, gdyby rekwizytorzy Halloween Johna Carpentera nie wpadli na pomysł użycia surowej bazy maski kapitana Kirka jako wizerunku dla Michaela Myersa prześladującego w filmie nastolatki, a właściwie „Kształtu”, jak podpisano postać w pierwszej odsłonie kultowej serii. Jako że Myers pojawia się jedynie w charakterystycznej masce, łatwo było podmieniać aktorów wcielających się w zabójcę, ale trzeba uznać, że Nick Castle, który zagrał postać w oryginale z 1978 roku, zdefiniował antagonistę Halloween na dekady. To jego sposób poruszania, jakby mechanicznej gestykulacji i specyficzne zżycie z upiorną maską stały się wzorcem dla kolejnych odtwórców przywdziewających słynną maskę.

Richard Brooker – „Piątek trzynastego III”

Choć Jason Voorhees jest automatycznie kojarzony z jedną z najpopularniejszych serii slasherowych w historii, jego droga do ikonicznego kształtu była długa i kręta. W pierwszej części filmu antagonistką była jego matka, a sam Jason pojawiał się niespodziewanie dopiero w ostatniej scenie jako topielec, w drugiej części zaś, choć już był głównym przeciwnikiem, nosił dziwną maskę z worka (przypominając trochę batmanowskiego Scarecrowa). Dopiero w Piątku trzynastego III pojawia się kultowy design zbira w masce hokejowej. Debiutancki występ w tym kostiumie przypadł Richardowi Brookerowi, choć najbardziej kojarzony z Jasonem jest Kane Hodder, który wcielał się w psychopatę cztery razy między 1988 a 2001. Niemniej, tak jak w przypadku pokrewnego Voorheesowi Michaela Myersa, w tym zestawieniu wyróżniam przede wszystkim pierwszego odtwórcę roli w tej formie, jako tego, który zza sportowego ochraniacza zdefiniował postać krwiożerczego Jasona.

Gunnar Hansen – „Teksańska masakra piłą mechaniczną”

Kącik slasherowych ikon zakończę niezapomnianym Gunnarem Hansenem z oryginalnej Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Zwalista postura połączona z obrzydliwą maską z ludzkiej skóry dała nam jednego z najbardziej odjechanych i przerażających złoczyńców. Podobnie jak to miało miejsce z Myersem i Voorheesem – Leatherface Hansena stał się punktem odniesienia dla wszystkich, którzy odtwarzali i parafrazowali film Tobe’a Hoopera. Niedysponujący profesjonalnym warsztatem odtwórca kluczowej roli doskonale zsynchronizował się z półamatorskim klimatem filmu z 1974, dzięki czemu ta kreacja tak działa – Hansen umiał intuicyjnie wykorzystać prymitywny design maski do stworzenia atawistycznie dzikiego zabójcy-dziecka, o czym zapominali niekiedy kolejni interpretatorzy tej roli.

James Earl Jones i David Prowse – „Gwiezdne wojny”

Skoro mowa o kultowych postaciach kryjącymi się za maską, trudno znaleźć bardziej pamiętnego złoczyńcę niż Darth Vader z oryginalnej trylogii Gwiezdnych Wojen. Nie byłoby tej ikonicznej postaci bez duetu, który tchnął w niego życie – Davida Prowse’a, który nosił na planie czarną zbroję, oraz Jamesa Earla Jonesa, który charakterystycznym tembrem dopełnił złowrogiego wizerunku lorda Sithów. W tym wypadku można ze śmiałością powiedzieć, że obydwaj aktorzy są bardziej kojarzeni z filmową maską Vadera niż ze swoimi twarzami, co udowadnia nie tylko intuicji George’a Lucasa do nośnych ikon, ale i jakości pracy modela i aktora głosowego.

Juliette Mayniel – „Oczy bez twarzy”

OCZY BEZ TWARZY

Z blockbusterów przenieśmy się na chwilę do mrocznego francuskiego horroru z 1966 roku. Oczy bez twarzy opowiadają o diabolicznym eksperymencie chirurgii plastycznej, którego ofiarą pada młoda kobieta; jej skórę twarzy chirurg przeszczepia swojej córce. Po przyjęciu się tkanki dziewczyna – popadająca w obłęd córka chirurga – początkowo próbuje się odnaleźć w całej upiornej sytuacji, po czym przechodzi do buntu przeciw ojcu-oprawcy. Film, choć realizowany prostymi i z punktu widzenia aktualnego inwentarza grozy ubogimi środkami, wciąż straszy, głównie przez pustą maskę noszoną przez Juliette Mayniel w głównej roli. Aktorka gra przede wszystkim tytułowymi oczami, a jej wizerunek odrealnionego owocu eksperymentu medycznego zainspirował m.in. wygląd narodzonego dekadę później Michaela Myersa.

Tom Hardy – „Dunkierka”

Kreacja Bane’a chyba tak bardzo spodobała się Christopherowi Nolanowi, że obsadzając Hardy’ego kolejny raz, tym razem w wojennym widowisku Dunkierka, postanowił znowu zasłonić mu twarz na niemal cały seans. Aktor wciela się w filmie z 2017 roku w pilota, którego przez lwią część jego wątku obserwujemy w kokpicie myśliwca, za ochronną maską tlenową, tylko w kilku ujęciach oglądając odsłonięte oblicze Hardy’ego – jednej z gwiazd filmu. I znów odtwórca roli Mad Maxa (w której skądinąd ponownie wystąpił z metalową obudową na szczęce, co czyni z niego swoistego MVP tego zestawienia) pokazał, że potrafi zaznaczać swoją obecność samym głosem i ciałem. Do tego stopnia, że jego kreację pamięta się z Dunkierki nawet bardziej niż innych znanych kolegów.

Hugo Weaving – „V jak Vendetta”

Na koniec trochę nostalgiczna wycieczka do filmu Jamesa McTeigue’a i pytanie – jak często pamiętamy, że za kojarzoną z hakerami i Domem z papieru maską Guya Fawkesa pierwotnie, u zarania memów, występował Hugo Weaving? A pamiętać warto, bo to genialna kreacja w filmografii tego aktora, którą można postawić na równi z pamiętnym agentem Smithem. Testamentem jakości roli Weavinga może być właśnie kulturowe życie samej maski, którą Australijczyk pomógł wykreować na symbol anarchistycznego buntu.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA