TWIN PEAKS. Sowy, kawa i wiśniowy placek
Artystyczny sukces Blue Velvet sprawił, że nazwisko Davida Lyncha przestało pojawiać się w mediach jedynie w kontekście finansowej porażki Diuny. Powrót z międzygalaktycznej podróży do małego, na wskroś amerykańskiego miasteczka powołanego do życia dzięki dziecięcym wspomnieniom reżysera okazał się strzałem w dziesiątkę. Twórca jeszcze raz mógł opowiadać o miejscu, które zna i rozumie, a publiczność na nowo odkryła jego talent do kreowania światów stojących gdzieś na pograniczu jawy oraz snu mogącego niezwykle szybko przepoczwarzyć się w gwałtowny koszmar.
W rzeczywistości Lyncha robactwo, które kłębi się wśród nieskazitelnej zieleni równo przystrzyżonych trawników Blue Velvet, jest nośną metaforą sposobu, w jaki autor postrzega to, co roztacza się dookoła każdego z nas. Nieważne, czy za framugami naszych okien można dostrzec jedynie morze betonu, czy też iglastą gęstwinę utworzoną przez nieprzeniknione połacie jedlic Douglasa, którymi zachwycał się agent Cooper przy wjeździe do położonego zaraz przy kanadyjskiej granicy miasteczka Twin Peaks. Zawsze musimy pamiętać o tym, że sowy nie są tym, czym się wydają, a za ramą każdego łóżka może pojawić się kiedyś przerażająca i dzika twarz Boba, który jedynie czeka na naszą chwilę słabości.
Słodkie życie?
Rok 1986 oznaczał dla Lyncha wiele zmian. Z jednej strony uwaga mediów oraz kolegów i koleżanek z branży wywołana przez premierę Blue Velvet. Kolejna nominacja do Oscara w kategorii reżyserskiej, znalezienie się wśród selekcji najlepszych scenarzystów na gali Złotych Globów, pochwały ze strony krytyków, Woody Allen twierdzący, że opowieść o Dorothy Vallens to najlepszy film, jaki widział w ciągu całego roku, wliczając w to Hannah i jej siostry.
Z drugiej strony emocjonalność Lyncha ponownie wystawiła na próbę jego życie rodzinne. Romans z Isabellą Rossellini przestał być jakąkolwiek tajemnicą, a namiętne fotografie z planu Blue Velvet przedrukowały już dziesiątki kolorowych magazynów. Mary Fisk, czyli dotychczasowa partnerka reżysera, nie zniosła zbyt dobrze tej sytuacji i przez długi czas miała ogromny żal do swojego męża. Rozwód nastąpił w roku 1987, ale jeszcze przed zakończeniem formalności Lynch przeniósł się z położonej za wschodnim wybrzeżu Wirginii do Los Angeles, będącego jednym z najbardziej znanych miast zachodniej strony kontynentu. Pokłosiem kłótni pomiędzy małżonkami jest między innymi bezpowrotna utrata ponad dwudziestu minut niepublikowanych scen Głowy do wycierania, które Mary Fisk nieświadomie wysłała do śmieci, czyszcząc dom po wyprowadzce byłego męża. Na wojnie zawsze cierpią niewinne ofiary. W tym przypadku oberwało się Henry’emu Spencerowi.
Podobne wpisy
W Kalifornii Lynch kupił wybudowany w roku 1963 Dom Johnsona, czyli modernistyczny budynek zaprojektowany przez Lloyda Wrighta, syna jednego z najważniejszych architektów XX wieku – Franka Lloyda Wrighta. Mimo jego pokaźnych rozmiarów nie zaproponował Isabelli Rossellini, aby zostawiła Nowy Jork i przeniosła się na stałe do Los Angeles. Ze względu na swoje zobowiązania zawodowe para preferowała oddzielne życie. Nie znaczy to jednak, że przebywała razem jedynie od święta. Lynch bardzo często gościł w domu Rossellini. Z łatwością można było przyłapać ich na wspólnych rejsach łodzią motorową po Long Island. Dzięki znajomościom partnerki Lynch został przedstawiony Leo Castelliemu, czyli jednemu z najbardziej wpływowych marszandów na rynku sztuki współczesnej. W trakcie swojej kariery Castelli współpracował z takimi malarskimi osobistościami jak Andy Warhol czy Roy Lichtenstein. Po spotkaniu z reżyserem, który nigdy nie porzucił malarstwa, właściciel galerii uznał, że jego obrazy są świetne i zorganizował prestiżową wystawę, na której Lynch zademonstrował wybrane płótna. Dla syna leśnika, który niegdyś postanowił rzucić wszystko po to, aby dostać się do Europy i ćwiczyć warsztat malarski u boku Oskara Kokoschki, było to jak spełnienie marzeń.
Znajomość z Rossellini umożliwiła Lynchowi jeszcze jedną rzecz, o której zawsze myślał. W roku 1987 Amerykanin odwiedził ją na planie Czarnych oczu Nikity Michałkowa. Główną rolę męską odgrywał w filmie Marcello Mastroianni. W trakcie wizyty Lyncha zdjęcia odbywały się na terenie Włoch. Podczas jednej z kolacji w towarzystwie Rossellini i Mastroianniego Lynch wspomniał, że od zawsze marzył o tym, aby spotkać Felliniego. Następnego ranka, pod drzwiami jego hotelu stał samochód przysłany przez Mastroianniego, który postanowił zaaranżować spotkanie. Kierowca dowiózł Lyncha aż do słynnego Cinecittà, czyli największego włoskiego studia filmowego. Za jego murami Fellini kręcił właśnie swój Wywiad. Amerykanin mógł pozostać na planie cały dzień zdjęciowy, Fellini zaprosił go również na lunch w towarzystwie Anity Ekberg. Dla Lyncha było to o tyle ważne spotkanie, że w kinie Włocha od zawsze odnajdywał cząstkę tego, co sam starał się przekazać za pośrednictwem swojej twórczości.
Odrealnione światy Felliniego, w których melancholijna mieszanka wspomnień, refleksji na temat życia oraz scen pozornie błahych, komediowych, a nawet groteskowych łączy się w złożony obraz człowieka, ma wiele wspólnego z amerykańskimi snami oraz koszmarami w wydaniu Lyncha.
Pomiędzy twórcami musiała powstać jakaś więź, ponieważ kilka lat później, gdy Lynch rozstał się już z Rossellini i znajdował się na terenie Włoch w celu nakręcenia reklamy u boku Tonino Delli Colliego, słynnego operatora współpracującego również z Fellinim, mistrz zgodził się na przyjęcie go w szpitalu, z którego miał już nigdy się nie wydostać. Lynch wspomina, że Fellini siedział na wózku inwalidzkim i trzymał jego dłoń przez całą rozmowę. Opowiadał, że kino się zmienia i nie jest już takie, jak za jego czasów. Dwa dni po tym spotkaniu zapadł w śpiączkę, z której już się nie wybudził. Lynch był zatem jedną z ostatnich osób, która miała przyjemność porozmawiać z nim o jego największej miłości, kinie.
Rok 1987 był jednak dla Lyncha specjalny jeszcze co najmniej pod dwoma względami. Na zamówienie francuskiego magazynu Figaro, który z okazji swoich dziesiątych urodzin postanowił zebrać grupę uznanych na świecie filmowców i poprosić ich o zrealizowanie filmu odnoszącego się do zdania „Francja widziana oczami…”, Amerykanin stworzył swoją pierwszą pełnokrwistą komedię. The Cowboy And the Frenchman to niespełna dwunastominutowa gra stereotypami Europejczyków na temat Amerykanów oraz jankeskimi wyobrażeniami na temat wcinających bagietki i ser pleśniowy Francuzów. W rolach głównych Harry Dean Stanton, Frederic Golchan i Jack Nance. Prócz Lyncha o zrealizowanie filmów poproszono Wernera Herzoga, Andrzeja Wajdę, Jeana-Luca Godarda i Luigiego Comenciniego. Druga kwestia, która czyniła rok 1987 innym niż wszystkie, to zgoda Lyncha na rolę w filmie Zelly i ja Tiny Rathborne. Reżyser wcielił się w nim w główną rolę męską, grając oczywiście u boku swojej partnerki, Isabelli Rossellini. Przed tym projektem Lynch raczej unikał pojawiania się na ekranie, a odegranie wiodącego bohatera filmowej opowieści napawało go raczej strachem, niż ekscytacją. Mimo tego, że Zelly i ja nie stał się ani komercyjnym, ani artystycznym sukcesem, można traktować film jako dość subtelny i pełen wrażliwości zapis uczucia pomiędzy dwójką prawdziwych ludzi, a nie fikcyjnych bohaterów. Na swój sposób unieśmiertelnia on uczucie Lyncha i Rossellini, przez co warto o nim pamiętać.