TRZY OBLICZA STRACHU. Black Sabbath

Tych najwięcej jest w Telefonie, w pewnym momencie zmieniającym się w sadystyczną komedię omyłek, kiedy tajemniczy rozmówca wpada we własne sidła. Ale nawet ta nowela zaskakuje barokowością scenografii, której bliżej do kostiumowych Wurdulaka i Kropli wody niż przyszłych gialli. Mieszkanie głównej bohaterki przypomina bogato urządzoną komnatę, w której tytułowy telefon, chyba jedyny element świadczący o tym, że akcja rozgrywa się w XX wieku, wyraźnie odkleja się od reszty. I to właśnie dzięki zabytkowemu kostiumowi nowela ta zgrabnie przylega do dwóch następnych, pomimo znaczących różnic w charakterze oraz atmosferze. Kiedy przenosimy się z „nowoczesnego” apartamentu do XIX-wiecznej Rosji w drugiej nowelce, nie czujemy żadnego zgrzytu.
Wurdulak, powszechnie uważany za najlepszą historię w filmie, uderza posępnością i defetystycznym tonem, silniejszym niż inne kostiumowe horrory powstałe w tamtym czasie. Wątek romantyczny między przyjezdnym hrabią a Sdenką, córką Gorci, jest bardziej niewiarygodny niż fantastyczna obecność Wurdulaka, ale konieczny dla finałowych scen. Bava zaś kręci tę straszną baśń w sposób przesadnie sztuczny (od pierwszych minut widać, że domostwo i okolice były nagrywane w studiu), ale niesamowicie angażujący, dzięki zagrożeniu, w centrum którego znajduje się cała rodzina. W chwili, gdy na ekranie pojawia się postać grana przez Karloffa, groza zyskuje postać bladego, ale władczego starca, wykorzystującego swą pozycję patriarchy i miłość bliskich, aby zamienić ich wszystkich w wampiry. Słynny z roli Potwora we Frankensteinie aktor jest tu rewelacyjnie złowrogi, a doskonałe wyczucie Bavy w operowaniu światłem, cieniem i nowo pozyskanymi kolorami wzmacnia efekt koszmaru, od którego nie ma ucieczki. Obok debiutanckiej Maski szatana i Operacji strach z 1966 roku jest to najwspanialsze dokonanie Włocha w gotyckiej stylistyce.
Zupełnie inne doświadczenie proponuje za to ostatnia nowela, Kropla wody, wyborny dowód na to, że aby straszyć wystarczy groteskowy grymas twarzy i odgłosy kapiącej wody, latającej muchy i miauczącego kota. Fabuła nie oferuje tu nic poza tym, co już wcześniej napisałem, koncentrując się na psychicznym terrorze kobiety, która sama sobie założyła pętlę na szyję. Wyrzuty sumienia doprowadzają ją do obłędu, a intensywność, z jaką Bava atakuje jej zmysły w ostatnich dziesięciu minutach, jest tym bardziej imponująca, jeśli wziąć pod uwagę, że koncentruje się on wyłącznie na powtarzaniu różnych dźwięków i obrazów, bez kontekstu całkowicie niewinnych. Jedynie wykrzywiona w okrutnym grymasie twarz nieboszczki może straszyć (lub śmieszyć) swą karykaturalnością, ale cała reszta opiera się wyłącznie na sugestii. Nieprzypadkowo właśnie Kroplę wody ogląda główna bohaterka Babadooka, równie wyczerpana psychicznie i sterroryzowana przez obecność, która najpewniej siedzi wyłącznie w jej głowie.
Podobne wpisy
Trzy całkiem różne spojrzenia na grozę, jakże dla Bavy charakterystyczne, jeśli prześledzić całą jego karierę. I choć nie kręcił on wyłącznie horrorów, trudno nie uznać go za ojca chrzestnego tego gatunku we Włoszech, tego, który popchnął go ku współczesności (giallo, a nawet slasher, zapoczątkowany Krwawym obozem z 1971 roku), ale też nigdy nie zapomniał o tradycji, co rusz wracając do gotyckiej poetyki, uzupełniając ją o obrazy, które wstrząsnąć miały ówczesnym widzem. W Trzech obliczach strachu, rzekomo opartych na twórczości Czechowa, Tołstoja i Maupassanta (jedynie opowiadanie tego drugiego było faktycznie przeniesione na ekran, choć wcale nie chodzi o Lwa, a Aleksieja), reżyser chciał, abyśmy poczuli grozę, ale równocześnie byli świadomi jej tymczasowości. Dlatego chwilę po zakończeniu trzeciej noweli widzimy Borisa Karloffa w kostiumie z Wurdulaka, jadącego na sztucznym koniu, który żegna widzów, a zarazem uspokaja – to wszystko jest na niby, sztuczne, a nawet śmieszne, wydaje się mówić aktor. Scena ta została nakręcona na życzenie amerykańskich dystrybutorów, którzy ostatecznie z niej zrezygnowali, ale Bava uznał, że nada się na zwieńczenie włoskojęzycznej wersji filmu.