TOM CRUISE. Zagubiony chłopiec – portret aktora
Tom Cruise – jedna z najbardziej znanych i kontrowersyjnych światowych gwiazd. Człowiek równie utalentowany, co nieobliczalny. Gwiazda filmowa, ale również ojciec, mąż, a może przede wszystkim mesjasz i fanatyk. Kiedy w latach 90. wyrósł niemal na ikonę, sprzedając swój filmowy uśmiech, nikt nie przypuszczał, jaką drogę przejdzie. Od młodego, pozbawionego pewności siebie chłopaka do lidera, którego członkowie Kościoła Scjentologów gotowi są wynieść na sztandary. Od uwielbienia do obrzydzenia, a momentami nienawiści. Kiedyś zjednywał sobie wszystkich, teraz wielu, słysząc jego nazwisko, reaguje niechętnym grymasem.
Jak wyglądała jego wędrówka i kiedy się zaczęła?
Pochodzenie
Genealodzy do tej pory spierają się o korzenie aktora. Według jednych ród Mapotherów pochodzi z Irlandii, zaś pierwszy z jego członków – Dillon Henry Mapother – postawił nogę na amerykańskiej ziemi w 1849 roku, kiedy to dopłynął na jednym z liniowców do Nowego Jorku. Inni, między innymi ci zaproszeni do programu Inside Actors Studio, twierdzą, że rodzina wywodzi się z Walii, zaś ich przygoda w Ameryce rozpoczęła się kilkadziesiąt lat wcześniej. Co do jednego są zgodni: Dillon osiedlił się w Kentucky, gdzie wziął za żonę Marry Cruise, córkę irlandzkiego imigranta. Z nieznanych przyczyn męscy członkowie rodziny postanowili używać obu nazwisk, zaś ojciec, dziadek i pradziadek aktora nazywali się Thomas Cruise Mapother. Ród zapuścił korzenie w Kentucky, gdzie dał lokalnej społeczności wielu zamożnych specjalistów, począwszy od prawników i inżynierów, a na republikańskim senatorze kończąc.
Ojciec aktora, Thomas Mapother III, podtrzymywał rodzinną tradycję. Po ukończeniu prywatnej katolickiej szkoły zaczął studia na Uniwersytecie w rodzinnym mieście. Wtedy też poznał Marry Lee Pfeiffer, z którą na dobre związał się po ukończeniu uczelni. Para pobrała się 28.12.1957 roku w małym kościele w Jefferson City. W ciągu pięciu lat od ślubu familia powiększyła się o czwórkę dzieci. Jako trzeci 3 lipca 1962 roku na świecie pojawił się Thomas Cruise Mapother IV.
Trudne dzieciństwo
Wychowywany wśród trzech sióstr, jako jedyny chłopak, był w rodzinie wynoszony na piedestał i ubóstwiany przez jej żeńską część. Od najmłodszych lat śnił na jawie i brał udział wymyślonych przez siebie przygodach. Jako czterolatek zaczął marzyć o aktorstwie, zaś impulsem który go do tego popchnął, okazał się seans „Lawrence z Arabii”, na który udał się wraz z rodziną do kina samochodowego. Z perspektywy czasu, może wydawać się, że odgrywanie scenek i błaznowanie stanowiły swego rodzaju ucieczkę i azyl od problemów w szkole. Mapotherowie często bowiem zmieniali miejsce zamieszkania, przez co Tom zaliczył w sumie 15 szkół w USA i Kanadzie. Nic dziwnego, że od małego miał problemy w relacjach z rówieśnikami. Sytuacji nie poprawiły także trudności z opanowaniem podstaw czytania. Ilekroć chłopak miał coś przeczytać na głos czuł się zażenowany i poniżany. Wkrótce zdiagnozowano u niego dysleksję. Aby zwiększyć poczucie pewności siebie zaczął robić to, na czym zna się najlepiej – wydurniać się.
Kiedy T. był na półmetku trzeciej klasy jego rodzina ponownie ruszyła w drogę, tym razem do Ottawy. Pobyt w Kanadzie początkowo przypominał piekło. Niski, wychudzony, a w dodatku z problemami w nauce, szybko stał się celem ataków miejscowych wyrostków. Cruise senior, który w dzieciństwie był bity i poniżany przez kolegów, postanowił nauczyć syna samoobrony, aby ten nie powielał jego smutnych doświadczeń. Nauki były ciężkie i wielokrotnie wydawało się, że Mapother III przekracza granice rodzicielskiej troski, jednak dzięki temu młody szybko wyrobił sobie szacunek wśród miejscowych łobuziaków. Poprawiła się także jego sytuacja w szkole. Nauczyciele, chcąc pomóc chłopcu zaproponowali mu zajęcia wyrównawcze. Tom postanowił wstąpić do kółka teatralnego, gdzie wkrótce stał się stałym uczestnikiem różnego rodzaju inscenizacji i przedstawień.
Dał się również poznać jako lokalny amant, którego zawadiacki uśmiech błysk w oku sprawiły, że cieszył się sporym powodzeniem wśród koleżanek ze szkolnej ławy. Zapewne sporo dało mu także mieszkanie z trzema siostrami, które zostały niejako jego nauczycielkami w sferach sercowych.
Niestety, kiedy wydawało się, że Tommy znalazł swoje miejsce i powoli zaczyna się dostosowywać, małżeństwo jego rodziców zaczęło się rozpadać. Ojciec coraz bardziej oddalał się od rodziny znikając na długie dnie i popadając w alkoholizm. Mary Lee, chcąc przerwać cierpienie swoje i swoich dzieci, postanowiła opuścić męża. Pewno ranka zapakowała manatki, wsiadła do samochodu i ruszyła do Louisville, gdzie mieszkała jej rodzina.
Początkowa euforia związana z wyrwaniem się z toksycznego środowiska została zastąpiona przez niepewność. Oszczędności kończyły się, a na pomoc rodziny nie można było liczyć bez końca. Wszystko to sprawiło, że dzieciaki musiały wziąć się do roboty. Tom zaczynał od drobnych prac: roznoszenia gazet i koszenia trawników. Praktycznie każdy grosz przeznaczał na utrzymanie rodziny, chociaż czasem pozwalał sobie na odrobinę szaleństwa w postaci wizyty w kinie. Wszystko zmieniło się kiedy Mary Lee, pracująca na zmianę w trzech miejscach, doznała urazu kręgosłupa. Na chłopaka spadła cała odpowiedzialność za utrzymanie domu, ten zaś tak bardzo przejął się swoją rolą, że oprócz opieki nad matką decydował z kim mogą spotykać się jego siostry. Ciągłe ciśnienie musiało znaleźć gdzieś ujście. Stał się bezczelny i pewny siebie. Został przywódcą dzieciaków z sąsiedztwa. Kradł papierosy, strzelał z wiatrówki do zwierząt i wdawał się w bójki.
Początki kariery
Szukając autorytetu zagubiony Tommy zwrócił się w stronę dziadka, który namówił go do podjęcia nauki w prestiżowej szkole. Tommy zaczął uczęszczać do szkoły średniej w Glenn Ridge, uważanej za najlepszą w całym stanie. W placówce prym wiedli sportowcy i atleci, dlatego też chłopak o niskim wzroście, którego waga nie przekraczała 50 kilogramów znajdował się na uboczu. Przełomem i okazją do wybicia się okazała się potańcówka podczas której T. wskoczył do kółka na środku sali i swoimi wygibasami rozbawił wszystkich dookoła. Po zyskaniu ksywki – Maypo – pochodzącej od jego nazwiska i akceptacji przez rówieśników, dostał się do drużyny zapaśniczej i zaczął ostro przybierać na masie. Z zawodów na zawody stawał się coraz lepszy, aż w końcu trener szkolnej drużyny zaproponował mu udział w mistrzostwach. Chłopak przejął się tak bardzo, że każdą wolną chwilę poświęcał na trening. Podczas jednego z nich biegając po schodach skręcił staw kolanowy, co przekreśliło szansę na karierę sportową.
Z perspektywy czasu okazało się, że było to najlepsze co mogło mu się przytrafić. Steve Pansulla, który był kimś w rodzaju jego opiekuna podczas pierwszych tygodni w szkole, zaproponował mu występ w szkolnym przedstawieniu „Faceci i laleczki”. To właśnie wtedy dostrzegła go Tobe Gibson, agentka jednej z uczennic grających główną rolę. Po krótkiej rozmowie za kulisami zaprosiła chłopaka do swojego biura na Manhattanie, gdzie zapisała jego imię i nazwisko w notesie oraz zaproponowała kontrakt dający jej prawo do 15% jego przyszłych zarobków. Podczas owego spotkania zaczęto się także zastanawiać nad pseudonimem scenicznym. Tobe, która wybierała się właśnie na wakacje, spostrzegła na jednym z folderów z biura podróży słówko „cruise – rejs”. Zaproponowała, więc Tom Cruise. Dopiero po chwili dowiedziała się jak celny strzał oddała.
Podpis na kontrakcie i dobre recenzje przedstawienia sprawiły, że Maypo zaczął ujawniać ciemną stronę swojej natury. Jego ówczesna dziewczyna Nancy Armel stwierdziła nawet, że za zasłoną pięknego uśmiechu kryje się złośliwy i wulgarny chłopak ze zdolnościami manipulacyjnymi. T. niesiony pierwszymi sukcesami zaczął udzielać się towarzysko, biorąc udział w przyjęciach zakrapianych alkoholem. Zawsze otoczony przez wianuszek dziewczyn i kolegów nie stronił od żartów z podtekstami. Jego pewność siebie rosła coraz bardziej, zaś ona sam zdecydował, że chce zająć się aktorstwem na poważnie.
Był w swoim wyborze zdeterminowany do tego stopnia, że zamiast na rozdanie świadectw w 1980 roku wolał udać się na przesłuchanie do sztuki „Godspell” wystawianej w półamatorskim teatrze w New Jersey. Opromieniony kolejnymi pochwałami postanowił wyjechać do Nowego Jorku, aby być bliżej swojej agentki. Wyprosiwszy od ojczyma (matka Toma dość szybko poznała nowego faceta) 850 dolarów, wynajął tanią kwaterę na Manhattanie i ruszył na podbój świata filmu. Rzeczywistość okazała się brutalna. Telefon milczał i żeby zarobić na czynsz Tommy musiał podjąć się prac dorywczych. Starał się przy tym rozwijać swoje umiejętności, dlatego też zapisał się na kurs aktorski oraz naukę gry na gitarze.
Początkowo starania nie przynosiły skutku, jednak kiedy udało mu się wystąpić w reklamie czekolady Hersheya mógł nieco odsapnąć. Występy w kolejnych spotach pozwoliły mu zarobić pieniądze, które przeznaczył na bilet do Los Angeles, gdzie Tobey załatwiła mu przesłuchanie do filmu telewizyjnego „Sława”. Spotkanie z reżyserem wypadło fatalnie i młodego aktora dosyć szybko wyproszono za drzwi. Na szczęście agentka w międzyczasie wyprosiła u swojej przyjaciółki zajmującej się castingiem do filmu „Niekończąca się miłość” kolejną szansę dla swojego protegowanego. Miała to być epizodyczna rola, jednak Gibson uprzedziła chłopaka, że może to być jego ostatnia szansa. Ten mimo dobrych rad w wieczór poprzedzający przesłuchanie upił się na plaży, co zaowocowało potężnym kacem na drugi dzień. Na szczęście wrodzony talent i lekkość, z jaką wygłaszał kwestie, zapewniły mu niewielką rolę.
Praca na planie prawdziwego filmu była dla niego nie lada wyzwaniem i szokiem. Początkowo myślał, że wystarczy wejść przed kamerę i wyrecytować parę linijek. Nie zdawał sobie sprawy, że w gruncie rzeczy jest to bardzo złożony proces techniczny, w którym ważne są takie szczegóły jak dobre oświetlenie czy kąt kręcenia. „Niekończąca się miłość” nie zachwyciła widzów i krytyków, co nie jest szczególnym zaskoczeniem. Obraz, oprócz pięknej Brook Shields w roli głównej, dłużył się i był monotonny. Miał co prawda kilka niezłych scen, lecz dzisiaj można potraktować go bardziej jako ciekawostkę, film, w którym debiut zaliczył sam Tom Cruise. Jego rola ograniczyła się co prawda do ściągnięcia koszuli i wygłoszenia krótkiej wypowiedzi, która z uwagi na piskliwy głos młodzieńca brzmiała nieco dziwnie, ale aktor był zachwycony swoim osiągnięciem.
Te kilka dni, które spędził w Chicago po premierze umocniło jego ambicje do tego stopnia, że kiedy po powrocie do Nowego Jorku dowiedział się o rozesłaniu jego zdjęć do pism młodzieżowych przez agentkę, nie krył oburzenia. Mimo braku propozycji, chciał mieć wszystko pod kontrolą. W jednym z wywiadów stwierdził:
– „ Nie widzę się w roli idola dla dzieciaków”.
Gniew nie trwał jednak zbyt długo, okazało się bowiem, że Tobey, korzystając ze swoich znajomości zorganizowała swojemu protegowanemu wejściówkę na casting do „Szkoły Kadetów”. Historia opowiadała o uczniach elitarnej wojskowej akademii, którzy, na wieść o zamknięciu placówki, postanawiają jej bronić, tworząc w środku prawdziwą fortecę i wojsko. Na planie Cruise miał okazję poznać Seana Penna oraz niedawnego zdobywcę Oscara, Timothy’ego Huttona. Reżyser filmu Harold Becker, przed przystąpieniem do zdjęć wysłał młodych aktorów na 45 dniowy kurs militarny do słynnej Valley Forge, aby lepiej zrozumieli na czym polega żołnierskie życie. Wysiłki opłaciły się, bowiem „Szkoła kadetów” została doceniona zarówno przez widzów, jak i przez krytykę, zaś Tom, mimo że na głębokim drugim planie, pokazał się z bardzo dobrej strony. Jako psychopatyczny kadet macho, jest twardy i nieustępliwy. Wyraźnie podnieca go perspektywa konfliktu. Ostatnia scena z jego udziałem i dialog, który wypowiada, doskonale opisują całą jego postać i nakreślają jego wewnętrzne szaleństwo.
Sukces filmu i gaża w wysokości 50 tys. dolarów sprawiły, że Tom, który już wcześniej miewał egoistyczne zapędy, teraz stał się wręcz nieznośny. Sporo dorzuciła do tego także znajomość z Pennem, który wprowadził go do tzw. Brat Pack którego członkami byli także Emilio Estevez i bracia Lowe. Panowie często przesiadywali w modnych klubach i podrywali praktycznie każdą dziewczynę, która wpadła im w oko. Arogancki i skupiony wyłącznie na sobie Cruise zaczął oddalać się od rodziny, która zawsze stanowiła dla niego wsparcie. Niesiony falą własnej nieomylności popełnił jedną z największych pomyłek w swojej karierze. Podpisał umowę na trzy filmy, w których miał zagrać główną rolę, nie czytając nawet scenariusza. Tak wylądował w komedii „Tracąc to!”, która opowiadała o czwórce przyjaciół ze szkoły wyruszających na podbój Tijuany w Meksyku. Produkcja przypominała najsłabsze odcinki „American Pie” i została zmiażdżona przez krytykę, a dzisiaj można obejrzeć ją tylko i wyłącznie jako ciekawostkę. Już na etapie realizacji można było się domyśleć jaki będzie finalny produkt, skoro ekipa co chwilę urządzała dzikie imprezy, które totalnie dezorganizowały pracę reszty. Podczas jednej z nich Tommy o mało co nie stracił życia wdając się w bójkę ze zbirem uzbrojonym w szpikulec do lodu.
To doświadczenie dało do myślenia 19-latkowi i sprawiło, że na chwilę spokorniał. Zaczął się także o wiele dokładniej przyglądać scenariuszom filmów, w których miał wziąć udział. W tym czasie dowiedział się, że Francis Ford Coppola prowadzi casting do ekranowej wersji „Wyrzutków”. Nie zwlekając ani chwili udał się na przesłuchanie i praktycznie wymusił angaż. Reżyser, zachwycony jego pewnością siebie, postanowił dać mu małą rolę. Zagrał Steve Randle’a, członka gangu Greaserów, chłopaków pochodzących z biednych dzielnic. Ich przeciwnikami byli Soci, dzieciaki wychowane przez bogaczy. Cruise spotkał na planie min. C. Thomas Howella, Matta Dillona, Patricka Swayze i Ralpha Macchio. W aklimatyzacji pomogło mu to, że w obrazie zagrali także jego przyjaciele – Emilio Estevez i Rob Lowe.
Coppola postanowił przygotować aktorów do swoich ról w dosyć niecodzienny sposób. Podzielił ich na dwie grupy. Ci, którzy grali Soców, dostawali lepsze pokoje, większe kieszonkowe i więcej czasu wolnego, zaś Greaserzy chodzili w starych ciuchach, mieszkali w tanich motelach, a zamiast wykwintnych drinków pili tanie piwo. Oprócz tego cały wolny czas poza planem mieli spędzać razem. To sprawiło, że między obozami faktycznie dochodziło do spięć, zaś scena bijatyki w deszczy zakończyła się podbitymi oczami i obtarciami po obu stronach. Tom pojawił się na ekranie w sumie na 5 minut, ale jako szalony i nieokrzesany młodzieniec wypadł niezwykle autentycznie. Do tego stopnia, że Coppola zaproponował mu rolę w kolejnej swojej produkcji, pt. „Rumble Fish”. Ku zaskoczeniu reżysera młody odrzucił jego propozycję oraz możliwość współpracy z Dennisem Hopperem i Mickeyem Rourke. Zamiast tego zaangażował się w niepewny projekt o nazwie „Ryzykowny interes”.
Winda do sławy
Film był debiutem reżyserskim Paula Brickmana i miał budżet tak niski, że aktorzy nosili na planie własne ubrania oraz sami płacili za przejazdy i noclegi. Tom nie odczuł tego zbytnio, ponieważ kiedy przygotowywał się do roli, jego agentce udało się zerwać kontrakt z producentami „Tracąc to!”, jednocześnie zmuszając ich do wypłaty swojemu klientowi pełnej gaży – 75 tys. dolarów.
Praca nad „Ryzykownym interesem” okazała się szalenie męcząca dla wszystkich, oprócz Toma. Jego ciągłe wytyki i złośliwe uwagi dotyczące innych członków ekipy, a zwłaszcza Rebeki De Mornay, która odgrywała główną rolę żeńską, nie przysparzały mu zwolenników. Niektórzy twierdzili, że aktor celowo uwydatniał słabe strony pozostałych, tylko po to, żeby je później wykorzystać przeciwko nim. Tommy prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale zaczynał postępować z ludźmi podobnie jak jego ojciec z nim. Mimo tego, między nim a Rebeccą zaiskrzyło na tyle, że para stała się nierozłączna. Aktor zaprosił ją nawet na ceremonię wręczenia dyplomów do Glenn Ridge, w której uczestniczyła jego siostra Cass.
Obraz Brickmana, opowiadający o nastolatku z przedmieść, który pod nieobecność rodziców urządza w miejscu zamieszkania dom publiczny, okazał się ogromnym sukcesem. Zaobił ponad 60 mln dolarów oraz stał się windą do sławy dla Cruise’a, niesamowicie przyśpieszając rozwój jego kariery. Tom idealnie odnalazł się w roli Joela Goodsena. Był na zmianę uroczo naiwny oraz diabelnie sprytny. Niesamowicie naturalnie wcielił się w krnąbrnego dzieciaka, zaś sceną-symbolem, parodiowaną setki razy, okazał się jego taniec w koszuli i slipkach, gdzie robił to, co potrafi najlepiej – wydurniał się. Świetnie wypadł także fragment erotyczny w pociągu, który aż kipi od emocji. Wszystko to sprawiło, że oprócz sukcesu kasowego, Cruise został nominowany do Złotego Globu. Miało to jednak swoje ciemne strony. Sława, która nagle stała się nieodłączną towarzyszką jego życia, zaczęła mu dokuczać. Paparazzi śledzili każdy jego krok, a fanki nie dawały spokoju, szpiegując go praktycznie wszędzie.
Zmęczony tym nagłym skokiem zainteresowania postanowił zagrać we „Wszystkich właściwych posunięciach”, gdzie wcielił się w ambitnego zawodnika szkolnej drużyny futbolowej, który nie chce skończyć w miejscowej fabryce. Ta kameralna opowieść pozwoliła na chwilę oddechu, ukazując jednocześnie umiejętności aktorskie Toma. W trakcie realizacji filmu aktor otrzymał od swojej babki informację o tym, że jego ojciec Thomas Mapother III umiera na raka i pragnie zobaczyć syna. Był świadomy sukcesu swojego dziecka, jednak nigdy nie znalazł czasu, aby obejrzeć jakąkolwiek produkcję z jego udziałem. Wkrótce ojciec Toma zmarł, zaś jego pogrzeb odbył się na cmentarzu w Calgary.
Mimo że agentka stanowczo odradzała mu udział w kolejnym projekcie i nalegała na zrobienie przerwy, kilka tygodni później aktor był już na planie kolejnego obrazu. Jako Jack O’The Green stał się bohaterem w lśniącej zbroi, który walczy z siłami zła w filmie „Legenda” Ridleya Scotta. Praca na planie była trudna i nie obyło się bez wypadków. Podczas jednej ze scen T. nadwyrężył sobie mięśnie grzbietu, zaś kilka tygodni przed ukończeniem zdjęć pożar strawił sporą część misternie wykonanych dekoracji i planów.
Film okazał się całkowitą klapą zjechaną przez krytyków i zignorowaną przez widzów. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Efekty i dekoracje przytłoczyły aktorów, którzy miotali się wygłaszając naiwne teksty, udźwiękowienie filmu pozostawiało wiele do życzenia, a scenariusz raził prostotą. Całość ratował jedynie całkiem niezły, baśniowy klimat i Tim Curry w roli diabła. Cruise, który chciał być brany za poważnego aktora, nie mógł pozwolić sobie na takie wpadki.
Niestety po powrocie do Nowego Jorku, oprócz kiepskich recenzji, czekały na niego kolejne złe wiadomości. Związek z Rebeccą zaczął się rozpadać. Para spędzała dużo czasu osobno pracując nad kolejnymi filmami. Tom był także zazdrosny o sukcesy partnerki. Podczas gdy on hasał między elfami i jednorożcami, ona zapewniła sobie udział w trzech dobrze przyjętych przez krytykę produkcjach. Po kilku próbach ratowania znajomości rozstali się. Aktor nie rozpaczał jednak zbyt długo, bowiem już po kilku tygodniach zaczęto widywać go ze znaną aktorką i piosenkarką – Cher. Poznał ją na imprezie zorganizowanej na rzecz walki z dysleksją przez Biały Dom. Wspólne doświadczenia pomogły przełamać pierwsze lody, a para została stałym bywalcem tabloidów. Widywali się sporadycznie przez kilka miesięcy, co pomimo nieufnego podejścia Toma do prasy pozwoliło mu łatwo promować swoje filmy. Różnica wieku, która wynosiła 16 lat, sprawiała, że oboje nie traktowali tego związku poważnie, zresztą aktor miał na głowie inne sprawy.