Sztuczne światy – ZAKOCHANY KUNDEL
Zakochany kundel wciąż utrzymuje pozycję jednego z najsłynniejszych obrazów o miłości. W społecznym wyobrażeniu jawi się on jako spełniona filmowa reprezentacja tego uczucia. Przemawia za nim idealistyczna wizja świata: bezpiecznego i pełnego ciepła, wpisanego w przedwojenną dekadę XX wieku. Bogate jednorodzinne domki i zadbana okolica wywołują wrażenie harmonii i porządku. Współcześnie na produkcję Disneya nakłada się również niemała ilość nostalgii. Już przecież trzecie pokolenie wychowuje się na historii Lady i Trampa. Staje się ona przekazywaną najmłodszym, wzorcową przypowieścią. Dostarczającą koniecznego emocjonalnego ładunku i pobudzającą wrażliwość. Zakochany kundel zapisuje się w pamięci ujmującymi obrazami. Sielankową prezencją przedmieść, spacerem dwójki psów zwieńczonym romantyczną kolacją i przypadkowym pocałunkiem nad talerzem spaghetti czy ostatnim ujęciem potomstwa z szczęśliwymi rodzicami. Disney potrafi swojego odbiorcę błyskawicznie kupić. Fabuła opierająca się na łatwych do odszyfrowania przenośniach i urok klasycznej animacji to potężna, zjednująca widzów mieszanka.
Najmniej interesuje mnie jednak to nostalgiczne spojrzenie. Wydaje mi się, że rozkładanie na czynniki pierwsze disneyowskiej magii i dochodzenie do źródeł, z których ona wynika, może okazać się ślepą uliczką. Za znacznie ciekawsze uważam to, jak te założycielskie dla amerykańskiej animacji produkcje przechodzą próbę czasu i nabierają nowych znaczeń. Tym bardziej intrygujących, bo zakodowanych w sposób niezamierzony. Takie jest przejmujące Dumbo, nieraz budzące wątpliwości stereotypowym traktowaniem ras bądź za sprawą słynnej sekwencji, gdy pobudzona przez alkohol wyobraźnia słoniątka wprowadza nas na terytorium koszmaru. To wręcz narkotyczna wizja, formalnie niezwykle sugestywna, skupiająca liczne fobie i kompleksy Dumbo. Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków zadziwia parszywym losem tytułowej bohaterki, tak niefortunnie i konwencjonalnie wpisanej w kolejne społeczne role. Najpierw sprzątaczki, potem czekającej na zbawienny pocałunek lalki Barbie.
Narracja Zakochanego kundla również w kilku momentach się rozpada i sprawia wrażenie niekonsekwentnej. Najbardziej zastanawiać może sam Tramp. To lekkoduch, dumny ze swojej wolności i korzystający z jej przywilejów. Bezpański pies nie myślący o obróżce z własnym imieniem. W trakcie spaceru z Lady do takiego niezobowiązującego trybu życia stara się przekonać zafascynowaną nim partnerkę. Gdy wchodzą na wzgórze za miastem, za którym rozpościerają się pola i lasy, Tramp dumnie wykrzykuje “To jest wolność!”. Jego postawa byłaby całkowicie zrozumiała, gdyby nie pewien szkopuł. Tytułowy bohater nie zdaje sobie sprawy, jak od człowieka jest naprawdę uzależniony. Chodzi żebrać o jedzenie do jednego, drugiego, trzeciego domu. Kolację ma zwykle zapewnioną na zapleczu włoskiej restauracji. Rozpościera przed Lady wizję życia bez granic, gdy w rzeczywistości nie potrafiłby bez nich żyć. Nie dziwi więc, że finalnie zdecydował się na przytulne mieszkanko u boku ukochanej. Przemiana Trampa nie do końca mnie przekonuje, a tym bardziej zainteresowanie, jakie wzbudza on w Lady. Może imponować jej jego cwaniactwo, ale poza tym wydaje się tak samo nieświadomy jak ona.
Zakochany kundel to kino konserwatywne i zachowawcze. Zdecydowanie starające się przekonać widzów, że bezpiecznie jest tylko w domu. Lepiej się z niego nie wychylać i podporządkować się panującym tam zasadom. Trampa zdradza krótkowzroczność i pewnego stopnia hipokryzja. On od samego początku nie ma racji. Lady natomiast zostaje ukarana za swoją ciekawość. Nałożeniem kagańca, złapaniem przez hycli i nocy w brudnym schronisku, a później budą. To też jeden z ciekawszych wątków Zakochanego kundla. Lady pada ofiarą niejednego rodzaju zniewolenia. Najtrudniej jednak jest jej zrezygnować z pewnego przyzwyczajenia. Mianowicie tego, że całe życie będzie usłane różami, że każdego ranka będzie się budzić otulona wygrzaną kołdrą, śpiąc w nogach swoich właścicieli. To dla niej mentalna, wygodna klatka, w której przez twórców zostaje pozostawiona.
W finale filmu nie pozostaje jej więc nic ponad wyczekiwanie z utęsknieniem na powrót opiekunów. To dla niej jedyny ratunek. Lady to postać bierna i niesamodzielna. Nieufna wobec tego, co nieznane i obce. Niestety dla ostatecznego wydźwięku filmu, sama przekonuje się o słuszności swoich poglądów. Nie jestem pewny, czy to właściwy wzór dla najmłodszych. Tego rodzaju kino powinno raczej proponować młodym widzom nowe perspektywy i otwierać oczy, a nie delikatnie przymykać przed nimi drzwi.
Animację Walta Disneya z 1955 roku przenika niepokój i lęk. Generuje również ona niewygodne wrażenie niestabilności przedstawionego świata. Cenniejsze okazuje się utrzymanie status quo niż zmiana. Zakochany kundel jest animacją o wyjątkowo dosadnym przesłaniu. To kino familijne o ogromnej sile. Krzyczące wręcz, że rodzina to wszystko. Nie odmówię tej produkcji artystycznych ambicji i faktu, że ten film przyciąga urokiem i precyzją wykonania. Nie raz mam jednak wrażenie, że równocześnie trzyma widza na zbyt krótkiej smyczy.
korekta: Kornelia Farynowska