Sztuczne światy – KRÓL ŚWIŃ

Król świń nie odznacza się atrakcyjną animacją. Szczerze mówiąc, właśnie przez tę irytującą kreskę podczas mojego pierwszego seansu wyłączyłam film po niespełna trzydziestu minutach. Jednak, co trzeba przyznać, szybko postanowiłam wznowić oglądanie. Ta południowokoreańska produkcja ma w sobie coś pociągającego i tajemniczego. I naprawdę warto obejrzeć ją do końca, nawet jeśli przeszkadza w tym nieperfekcyjność i brutalność rysunku. Król świń to intensywna opowieść o utracie niewinności, kiełkującym złu, które w oczach prześladowanych chłopców wydaje się być jedynym orężem w walce ze szkolną niesprawiedliwością. Film wyjątkowo ponury, przesiąknięty surowością i okrucieństwem, w wielu miejscach przypominający animowaną wersję Władcy much.
Jong-suk Jeong i Kyung-min Hwang byli najlepszymi przyjaciółmi ze szkolnej ławki. Po piętnastu latach obustronnej ciszy dwójka już dorosłych mężczyzn umawia się na spotkanie, by przy wódce ryżowej powspominać dawne czasy. Jak pokazują retrospekcje, z których film będzie się w większości składał, nie były to beztroskie chwile. Wspomnienia wydarzeń z przeszłości wiszą nad głównymi bohaterami nieprzerwanie niczym klątwa. Obaj chłopcy nie wyróżniali się niczym spośród swoich rówieśników. W szkole, w której panował wyraźny podział na bogatych i „zwyczajnych” uczniów, Kyung-min oraz Jong-suk należeli raczej do tych, którym nie wypadało wychylać się z szeregu. Szczególnie że ich klasą rządziła dwójka dzieciaków znajdujących upodobanie w znęcaniu się nad gorszymi od nich. Szkolne lata głównych bohaterów najpewniej przeleciałyby pod znakiem terroru i uległości, gdyby nie jeden uczeń. Chul, cichy, tajemniczy chłopak z ostatniej ławki, jako jedyny miał na tyle odwagi, by postawić się klasowym oprawcom, czym zaimponował dwóm przyjaciołom. Chul początkowo stał się obrońcą głównych bohaterów, by z czasem zostać i przyjacielem, a w końcu mentorem, wykładającym im swoje credo. „Kto nie chce być głupkiem, musi stać się potworem”. Aby zwyciężyć zło, trzeba je w sobie zaszczepić. Zło jest nierozłączną częścią człowieka, jest czymś, co go tworzy. Osoba intrygującego wyrzutka stała się ucieleśnieniem głęboko skrywanych pragnień obu chłopców: siły, odwagi, brutalności, zemsty. Chul, dzieląc ludzi na psy oraz świnie, staje się królem świń, samozwańczym przywódcą gnębionych i słabych, w których, dla ich dobra, stara się zaszczepić pierwotny pierwiastek zła.
Jak wspomniałam na początku, kreska animacji jest czymś, co może bardziej odrzucić niż zachęcić. Jest toporna, pozbawiona płynności, prymitywna. Postaci poruszają się w sposób rażąco sztywny, sztuczny. W pewnym sensie stanowi to jednak atut. Animacja bardzo dobrze współgra z ponurym charakterem filmu. Powykręcane w spazmach bólu twarze bohaterów i rzucająca się w oczy brzydota wydają się być odzwierciedleniem ich przegniłego wnętrza. Przypominają bardziej potwory niż ludzi, a trudno zaprzeczyć, że film opowiada właśnie o ludzkich potworach. Brutalność, agresja, niesprawiedliwość, bezsilność to główne tematy filmu. Zdaniem twórców wszystkie wymienione słabości wyrastają z nierówności społecznych. Przez cały film przewija się temat pieniądza w kontekście jego posiadania bądź desperackiej pogoni za nim. Pieniądz determinuje ludzkie losy. Kontynuując ten temat, twórcy filmu przekazują widzowi ponurą filozofię. Człowiek nie może udawać tego, kim nie jest. Ofiary losu powinny żyć wśród sobie podobnych. Świnia zawsze pozostanie świnią. Jedynym sposobem, by wywalczyć sobie lepsze miejsce w społecznej hierarchii, jest zgubna przemoc. Król świń to studium wyniszczającej przemocy, która zaszczepiona w żyłach cichych, skromnych chłopców zmienia ich nie do poznania. Jest brutalnym filmem o dehumanizacji człowieka, którego od zwierzęcia odróżnia tylko zdolność posługiwania się nożem oraz niechęć odłożenia go. Twórcy kreują głównych bohaterów w taki sposób, by między nimi a widzem zachowany został chłodny dystans. Rzeczywiście, nie wzbudzają oni większej sympatii oraz współczucia, niemniej problemy poruszane w filmie są na tyle uniwersalne, że trudno się z nimi nie utożsamiać, a losów bohaterów nie śledzi się z obojętnością. Koniec końców film nie pozostawia jednak żadnej nadziei, pozostaje brutalną opowieścią o niesprawiedliwości, boleśnie zanurzoną w nihilizmie.
Podobne wpisy
Prócz graficznej intensywności kreacji bohaterów i rysunkowej przemocy animacja nie ma się czym pochwalić. Scenariuszowo film wypada na pewno lepiej niż stylistycznie. Najważniejszymi filarami filmu pozostaje trójka głównych bohaterów. Są oni całkowicie różnymi postaciami, mają odmienne charaktery, ich portrety zaś są pogłębione i wyraziste, a ich działania oraz decyzje – uzasadnione i zrozumiałe. Ciekawym elementem filmu są surrealistyczne, niepokojące obrazy, które prześladują poszczególnych bohaterów, będące ilustracjami ich konfliktów wewnętrznych, demaskujące ich obawy, niepewność, ucieleśniające głos ich sumienia. To ciekawy, oryginalny sposób na zajrzenie w głąb umysłu głównych bohaterów. Wracając jednak do scenariusza, w pewnych sytuacjach ma się wrażenie, że twórcy starają się na siłę przedramatyzować historię trójki uczniów. Ostatecznie jednak film przekonuje nas, że opowieść była przez twórców skrupulatnie nakreślona. Finał historii zaś pozostaje najważniejszym, najbardziej wyrazistym punktem programu, generującym najwięcej emocji. W pełni dowodzi również zręczności dramaturgicznej strategii reżysera i scenarzysty Sang-ho Yeona.
Król świń mimo swoich niewielkich wad pozostaje ambitnym filmem, wzbudzającym u widza wiele różnych, nierzadko skrajnych silnych emocji. Nie jest to film tylko dla dorosłych, ale i dla widzów o szczególnie mocnych nerwach. Jego brutalna stylistyka oraz drastyczne tematy, jakie porusza, sprawiają, że potrafi zapaść w pamięci na długo, nawiedzając swoim ponurym przesłaniem. Niewątpliwie wzbogaca repertuar produkcji animowanych Korei Południowej i jednocześnie udowadnia, że film rysunkowy potrafi z równą filmowi aktorskiemu przenikliwością i zaangażowaniem poruszać poważne, trudne tematy.