search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – DUMBO

Maciej Niedźwiedzki

22 października 2016

REKLAMA

Dumbo to trzecia pełnometrażowa animacja Walta Disneya. Dalej wzbudzająca ideologiczne podejrzenia, ale jednocześnie słusznie zaliczana do najlepszych w historii studia. Film zaczyna się od piosenki traktującej o bocianach dostarczających młode zwierzęta przyszłym rodzicom. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wyraźny kontrast między błogą i radosną linią melodyczną a krępującą i na pewno odważną warstwą tekstową. Padają w niej takie wersy: „You may be poor or rich. It doesn’t matter which. Millionaires, they get theirs like the butcher and the baker. So look out for Mr. Stork and let me tell you, friend. Don’t try to get away. He’ll find you in the end”. Gorzka puenta, gorzki film.

To  raczej tonacja zbliżona do mrocznej przepowiedni. Niemowlak staje się w niej  symbolem nieuniknionej kary, która w każdym momencie może się ziścić. Potomek to nie szczęście. Jest natomiast zagrożeniem mogącym zachwiać mentalny spokój. Nie uciekaj więc przed bocianem, bo i tak on w końcu cię znajdzie. To pierwszy znaczący dysonans w niewątpliwie intrygującej narracji Dumbo. Animacji, która nie tyle fascynuje, ile przede wszystkim zastanawia zasadami funkcjonowania przedstawionego świata. Jednocześnie skupia on wiele społecznych problemów takich jak różnorakie formy zniewolenia, ostracyzm, fizyczna niepełnosprawność czy wyzysk.  Nie każde z tych zjawisk otrzymuje spodziewaną interpretację i ocenę. Jakby tego było mało, twórcy nie boją się sięgać po zgryźliwe poczucie humoru, które zaostrza jeszcze ideologiczny wydźwięk tej produkcji. Nie zmienia to jednak faktu, że Dumbo trzeba znać.

ce

Tytułowy bohater jest niezdarnym młodym słoniątkiem o nieproporcjonalnie dużych uszach. Przysparzają mu one problemów natury fizycznej, ponieważ nie potrafi nad nimi zapanować i co chwila się o nie potyka. Są również źródłem kompleksów i przykrego poczucia odrębności. Cyrkowe słonie, wśród których się wychowuje, wypominają jego niespotykaną cechę, a widzowie drwią, nazywając odmieńcem. Mentalny dyskomfort wzmaga fakt, że zostaje oddzielony od matki – jedynej opiekunki. Pojawia się jednak Timothy, wzruszony losem Dumbo gryzoń. Dostrzega on, że ogromne uszy słoniątka są atutem, a służyć powinny do latania. Główny bohater dopiero zaprzeczając swojemu ciężkiemu DNA, odniesie sukces.

Dumbo zapada w pamięć nie za sprawą budującego morału, ale kilku sekwencji i obrazów. Przekonującym, w jak zaskakujący (nie zawsze pozytywnie) sposób spoglądał na świat legendarny Walt Disney. Animacja z 1941 roku jest bardzo czytelną alegorią rzeczywistości. Jest utopią o społecznym porządku, który nie miał prawa się utrzymać. Przede wszystkim zadziwia obraz szczęśliwie żyjących w cyrku zwierząt. Dumnie gniotących się w pociągowych wagonach, nie narzekających na wykorzystujących ich właścicieli i bez żadnego sprzeciwu pomagających w ulewnym deszczu stawiać cyrkowy namiot. Szczególnie przygnębiającym momentem jest ten, gdy trzymana w klatce małpa w takt skocznej muzyki zaczyna szarpać za otaczające ją pręty. W chwili wyrwania jednego z nich nie myśli o ucieczce, ale z uśmiechem na ustach montuje go na swoim miejscu. Każdy musi znać swoje miejsce w szeregu. Podtekst tej sceny jest aż nadto jednoznaczny.

Walt Disney jest równie kontrowersyjny, co magnetyczny.  Jego film rozsadza twórcza energia. Nie zawsze w odpowiednim miejscu zahamowana.

d

Wątpliwości budzi też jeden z występów cyrkowych klaunów przebranych za strażaków,  którzy w specjalnie nieudolny sposób starają się ugasić płonący budynek. W nim uwięziony jest, przypominający niemowlaka, Dumbo. Od razu rodzi się pytanie, z czego można żartować, a z czego nie. Czy tak tragiczne wydarzenie jest właściwym punktem wyjścia dla mającego śmieszyć skeczu? Oczywiście, scena ta ma również podkreślać bezradność samego Dumbo, ale uważam, że w niezbyt rozsądny sposób rozłożone zostały dramatyczne akcenty. Dając przede wszystkim wybrzmieć komizmowi. Tak, to animacja tworzona z myślą o najmłodszej widowni.

Animacja Disneya przeszła do historii kina nie tylko za sprawą wizerunku głównego bohatera, ale głównie dzięki rewelacyjnej, hipnotycznej sekwencji snu Dumbo, wywołanego przypadkowym wypiciem butelki szampana. Na czarnym tle pojawiają się narysowane kontrastowymi kolorami kontury słoni. Jeżdżących na łyżwach, grających na instrumentach czy tańczących w zmysłowy sposób. Pogodny nastrój z czasem ewoluuje w estetykę koszmaru, a pojawiające się postaci zaczynają domagać się uwagi śniącego. W sekwencji tej wkraczamy w psychikę Dumbo. Mierzymy się z jego pragnieniami, lękami, wyobrażeniami samego siebie. Dodatkowo wzmocnionymi przez działanie trunku, który wykoślawia i podkręca intensywność tej wizji. Sen słoniątka to niewątpliwie jedno z szczytowych osiągnięć studia.

g

Dumbo ma wzloty i upadki. Przekonuje rozbudowaną płaszczyzną emocjonalną, na której wygrana jest wzruszająca relacja głównego bohatera z uwięzioną matką. W animacji Disneya można odczuć ciężar sytuacji, w jakiej znalazł się Dumbo. Mały słoń jest faktycznie osaczony i bezradny. Gdy wreszcie wyzwala się od kompleksów i udowadnia swoją wartość, można odetchnąć. Widz łapie więź z bohaterem.

Ten film podszyty jest jednak jakimś niepokojem i kuriozalnością, mogącą wywołać nawet oburzenie. Dumbo to kino pobudzające intelektualnie, ale przestarzałe pod względem treści. Ponadczasowe, a już nieaktualne. Bez względu na ostateczną ocenę warto na tym filmie przetestować własną wrażliwość.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA