SYN SZAWŁA. TRYBIK W MACHINIE ZAGŁADY

Szaweł (Géza Röhrig) należy do Sonderkommando – grupy roboczej więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Wynosi ciała zagazowanych więźniów, sprząta pozostawione przez nich ubrania, szoruje posadzki komór gazowych. Dobrze wie, że ludzkie transporty nie idą do dużych komór „na dezynfekcję”, ma świadomość mechanizmów rządzących obozem. Z tego powodu po kilku miesiącach pracy członkowie takiego komando są likwidowani. Całą egzystencję Szawła wypełnia zatem nieustanny strach i wszechobecna śmierć. Wyzuty z emocji, spędza całe dnie na mechanicznym wykonywaniu rozkazów, pilnując swojego nosa i nie interesując się innymi sprawami. Podczas opróżniania komory gazowej okazuje się, że pośród martwych ciał jeden chłopiec jeszcze oddycha. Trwa to krótką chwilę, po której dziecko umiera – a Szaweł wbrew zdrowemu rozsądkowi postanawia uratować ciało od pieca krematoryjnego i godnie je pochować.
László Nemes swoim fabularnym debiutem wprowadza widza w specyficzne „piekielne safari”, gdzie Szaweł pełni funkcję przewodnika. Widz śledzi rutynowe czynności bohatera, a otaczająca go obozowa rzeczywistość pokazana jest jakby mimochodem, na drugim planie, czasem nieostro. Brawurowa praca kamery w tym filmie (zasługa Mátyása Erdély’ego) stanowi idealny kompromis między stronieniem od drastycznych scen a epatowaniem nimi. Szaweł asystuje przy zagazowywaniu więźniów, a po wszystkim wywleka nagie zwłoki, które umieszcza w windzie jadącej do krematorium. Jednak punkt widzenia kamery umieszczonej za plecami bohatera, a także zbliżenia i niestandardowe dzisiaj, wąskie kadrowanie (4:3 – obraz niemal kwadratowy) sprawiają, że na ekranie wszystko jest w pewnym oddaleniu, chwilami zakazane.
Idealne wypośrodkowanie estetyczne – nawet najbrutalniejsza scena przedstawiona jest z wyczuciem, które nie zniesmaczy wrażliwego widza, lecz zapewni mu odpowiednią dawkę emocji.
Zresztą cała strona wizualna filmu zasługuje na uznanie. Dopracowane kostiumy, detaliczna scenografia, barwy tonące w żółciach, brązach i niezdrowej zieleni – widać przygotowanie i skrupulatność. Choć brak w Synu Szawła szerokiego planu i nie ma tu miejsca na podziwianie pejzażu, długie ujęcia pozwalają zauważyć złożoność scenografii i jej bogactwo. W dużej mierze za odbiór wydarzeń odpowiada udźwiękowienie. To, czego nie można dostrzec okiem kamery, zostaje zaznaczone przez odgłosy (przykład: w filmie nie widać gazowanych tłumów w komorze, lecz histeryczny wrzask i uderzenia w drzwi – najpierw coraz głośniejsze, za chwilę słabnące). Reżyser i ekipa filmowa w nowatorski sposób podchodzą do tematu, najbardziej bestialski akt ludobójstwa pokazują naturalistycznie, lecz dzięki wzajemnemu dopełnianiu się obrazu i dźwięku utrzymują całość w granicach dobrego smaku – jakkolwiek absurdalne by się to nie wydawało.
I choć największe wrażenie podczas seansu robi specyficzne prowadzenie kamery i wydarzenia na drugim planie (a dzieje się dużo), to wątkiem przewodnim jest Szaweł i jego absurdalne dążenie do rytualnego pochówku martwego dziecka, o którym mówi, że to jego syn. W hermetycznej rzeczywistości obozu nie ma miejsca ani czasu na praktyki religijne i kult tradycji. A tu jeden człowiek w ciągu chwili odrzuca względnie bezpieczne podporządkowanie i emocjonalny letarg, by znaleźć rabina, który pomoże godnie pochować chłopca. Upór bohatera ociera się o szaleństwo, zwłaszcza że jego motywacje nie są jednoznaczne. Rozgrywające się wśród więźniów konspiracyjne intrygi mają częściowy związek z Szawłem, a jego wybory odbijają się echem na innych członkach komando.
Największe brawa i w pełni zasłużone nagrody (z Grand Prix w Cannes na czele) należą się reżyserowi za znakomity debiut, który tworzy nową jakość i udowadnia, że nawet tak wyeksploatowany temat jak Holocaust można przedstawić w świeży sposób, bez patosu i wyciskania łez. Syn Szawła to także pierwsza kinowa produkcja, w której zagrał Géza Röhrig, prywatnie węgierski poeta i prozaik. Wszystkie elementy składowe dopełniają się bez zarzutu (jedynie długie ujęcia mogą być nużące dla niektórych widzów). Biorąc pod uwagę kunszt i temat, film Nemesa to mocny kandydat do Oscara. Werdykt zapadnie wkrótce.
korekta: Kornelia Farynowska