search
REKLAMA
Seriale TV

BANSHEE – Czy ktoś kiedykolwiek je widział?

Dominik Jedliński

3 stycznia 2014

REKLAMA
banshee-poster-serie-entretenimiento

W „Księdze istot zmyślonych” Jorge Luis Borges wspomina, że Banshee – zjawy w kobiecej postaci z mitów irlandzkich – ponoć nikt nigdy nie widział, bo jest „nie tyle formą, ile jękiem zakłócającym noce mieszkańcom”. Podobnie jest z nowym serialem stacji Cinemax o tym samym tytule – niewielu go widziało, a Ci, którzy go widzieli, są podzieleni. Jedni uważają, że dzięki kilku naprawdę dobrym wątkom i nie jednemu, a dwóm złym gościom, budzi niepokój i intryguje, a inni twierdzą, że jest przewidywalny i nie ma w nim nic interesującego. Pierwsi zarywają noce z zachwytem, drudzy żałują, że ją zarwali. W obu przypadkach zasada argentyńskiego pisarza się sprawdza.

We właściwym miejscu

„Banshee” rozpoczyna się, kiedy były kryminalista (Antony Starr – „Gdybyś tu był”), zostaje zwolniony warunkowo z więzienia o zaostrzonym rygorze. Niemal natychmiast rozpoczyna poszukiwania kobiety o imieniu Ana, którą widział po raz ostatni 15 lat temu, kiedy po zuchwałej kradzieży klejnotów oddał się w ręce policji, aby umożliwić swojej wspólniczce ucieczkę. Trop prowadzi do małego, sennego miasteczka Banshee w Pensylwanii zamieszkałego przez Amiszów i Indian. W wyniku dziwnych zbiegów okoliczności, przybiera tożsamość nowego szeryfa Lucasa Hooda, któremu przyjdzie zmierzyć się nie tylko z przeszłością, ale również z ludźmi, którym nowy stróż prawa nie jest na rękę.

antony-starr-banshee

Ta absolutnie niedorzeczna fabuła świetnie oddaje urok „Banshee”. Jeden z twórców – Alan Ball („American Beauty”, „Sześć stóp pod ziemią”, „True blood”) opisał serię jako „mocną, wysokooktanową rozrywkę, pełną przemocy, ale przy tym sprytną, mądrą i bardzo złożoną”. Producent jest całkowicie świadomy, jak bardzo przerysowany miejscami jest jego serial, a scenarzyści Jonathan Tropper i David Schickler bawią się konwencjami, które kilkanaście lat temu święciły triumfy w filmach sensacyjnych.

Made in USA

„Banshee” to trzecia oryginalna seria Cinemax po „Kontrze: Zemście” i „Ściganej”. Stacja uznała jednak, że przyszedł czas na zmianę międzynarodowego nastawienia na rzecz bardziej rodzimego, dlatego „Banshee” jest amerykańskie do szpiku kości. To towar made in USA począwszy od odcinka pilotażowego. W przeciwieństwie do „Kontry…” i „Ściganej”, nowe dziecko amerykańskiej sieci kanałów skłania się ku bardziej mrocznemu, soczystemu stylowi opowiadania, serwując widzowi kilka całkiem interesujących sekretów do rozwiązania, a wszyscy wiemy, że tajemnica jest niewątpliwie potężnym narzędziem narracji. Sukces takich seriali, jak „Mad Men” i „Breaking Bad”, pokazuje jak bogata historia może zostać wydobyta z prostej koncepcji przyjęcia innej tożsamości. Niejasność motywacji Hooda sprawia, że „Banshee” staje się intrygujące z odcinka na odcinek.

390359.1

Główny bohater stąpa po (w dużej mierze) rolniczej ziemi fikcyjnego miasteczka z miną, która przypomina Clinta Eastwooda z „Dolarowej trylogii” Sergio Leone. Porównania do Eastwooda są nie przypadkowe, bo kimże jest Lucas Hood w „Banshee”, jak nie współczesnym rewolwerowcem, który przybył do miasteczka, żeby oczyścić je z szumowin. Usytuowanie akcji właśnie w Pensylwanii pozwoliło na wprowadzenie ciekawego tła dla akcji serialu. Społeczności Indian i Amiszów (których najwięcej jest w Pensylwanii i Ohio) same w sobie stanowią ciekawe zjawisko do obserwacji. Zarówno sekta wywodząca się ze Szwajcarii, jak i plemiona indiańskie posiadają własne systemy organizacji wspólnoty, które cechuje odrębne, niezależne od praw innych stanów stanowienie prawa oraz ściganie przestępstw. Posiadają własną, niezależną policję, dziennikarze muszą ubiegać się o akredytacje (mają znacznie ograniczone pole działania), aby działać na ich terenie, policja może wydalić niepożądane osoby z terenów rezerwatów bez możliwości powrotu, a mieszkańców amerykańskich miasteczek na terenach rezerwatów obłożyć podatkiem. Jednocześnie tereny rezerwatów Indian, a także wspólnot Amiszów są zwolnione z podatków, stąd np. wielki rozrost indiańskich kasyn.

390356.1

Portret amerykańskiej prowincji

Podobnie jak „Kontra”, „Banhsee” nie boi się nagości i przemocy, często aż za bardzo przeinscenizowanej. Nie są jednak aż tak uwidocznione na ekranie, jak chociażby w „Spartacusie”. Serię Cinemax wyróżnia wysiłek, jaki twórcy włożyli, aby wszystkie części miasta do siebie pasowały. Drugoplanowe postacie, które stworzyli Tropper i Schickler, są bardzo charakterystyczne, nawet jeśli trochę przerysowane. Począwszy od ludzi sprzyjających nowemu szeryfowi, a na (i przede wszystkim) jego przeciwnikach kończąc. Kiedy na ekranie pojawia się bezlitosny przedsiębiorca z miasteczka, który trzyma całe Banshee w garści, to wiedz, że cos się dzieje (albo zaraz zacznie). Postacie „Banshee” i ich labirynt relacji i powiązań tworzą sprawny, nie pozbawiony humoru, portret fikcyjnego miasteczka. Z dużą dokładnością potrafimy przewidzieć, jak to wszystko potoczy się i skończy, ale mimo to oglądamy serial z frajdą, bo się zaangażowaliśmy. Proste środki, sprawdzone patenty, ale skuteczne. Nawet jeśli na granicy przerysowania.

390339.1

Choć telewizja kablowa pełna jest seriali wielkich, takich jak „Mad Men”, „Breaking Bad”, czy „Homeland”, to jest w niej również miejsce dla swoistego placu zabaw jakim jest “Banshee”, gdzie można poszaleć z treścią i wprowadzić Cię w opowieść, która jest cholernie dobrą rozrywką. Przecież kiedyś trzeba się wyłączyć.

Premiera nowych odcinków „Banshee” zaplanowana została na 10 stycznia 2014 roku. Druga seria podobnie jak pierwsza składać się będzie z 10 odcinków.

Zwiastun pierwszego sezonu

Słynny pojedynek z Albinosem

 

 

Zapraszamy do zapoznania się z czasopismem “Klatka po klatce”, z którego pochodzi artykuł o serialu “Banshee”

REKLAMA