Ranking filmów QUENTINA TARANTINO. Wybór czytelników

3. Django
Wysokie miejsce Django na tej liście bardzo mnie cieszy, jako że to mój ulubiony film Tarantino. Django ma wszystko: porywającą i chwytającą za serce opowieść, bohatera, któremu nie sposób nie kibicować, nie ustępujących mu kroku antagonistów, doskonałe zdjęcia i fenomenalną muzykę. Tarantino bawi się tu westernem wykorzystując znajome tropy i wplatając w nie idealną ilość humoru, jednocześnie oddając hołd mistrzom gatunku. Nieczęsto mamy też okazję zobaczyć Samuela L. Jacksona i Leonardo DiCaprio wcielających się w złoczyńców i podczas gdy ten pierwszy kompletnie znika w swojej przerażającej roli (to jeden z lepszych komplementów, jakie może usłyszeć znany aktor), tak drugi daje jeden z najlepszych i najciekawszych występów swojego życia. Django należy do najpełniejszych i najbardziej satysfakcjonujących filmowych doznań, jakie kiedykolwiek doświadczyłem. Dzięki takim dziełom kocham kino. [Mikołaj Lewalski]
2. Bękarty wojny
Bękarty wojny od dekady niezmiennie są w czołówce moich ulubionych dokonań Tarantino. Mało który film sprawił mi tak czystą radość. Scenariusz jest tutaj doskonały, zarówno jako całość, jak i na poziomie poszczególnych scen. Typowe gadulstwo charakterystyczne dla Tarantino jest tu wszechobecne, a eskaluje w kapitalnej sekwencji w piwnicy, w której napięcie rośnie z każdą sekundą – podobnie zresztą jak w znakomitym prologu, gdzie Tarantino bezbłędnie wprowadza na ekran jednego z najlepszego antagonistów w historii kina. Wybitna rola Christopha Waltza już przeszła do historii i z pewnością jeszcze długo będzie się o niej mówić. Bękarty to wielkie dzieło, błyskotliwe, niejednokrotnie zaskakujące, zabawne (słynna scena udawania Włochów nigdy nie przestaje śmieszyć) i cudownie spuentowane. Mógłbym mnożyć zachwyty. [Łukasz Budnik]
1. Pulp Fiction
Pulp Fiction jest wielkie na poziomie strukturalnym i nawet jako film niemy stałoby się legendą. Dochodzi do tego jeszcze tekst Tarantino i Rogera Avary’ego. Nieraz wulgarny i brukowy, ale przy tym pełen błyskotliwych ripost i zaskakującej literackości. Historie z Pulp Fiction zdają się należeć do większego uniwersum/mechanizmu, którego poznaliśmy jedynie urywek. Myślę, że niejeden kinoman marzy o tym, by kiedyś powrócić do tego świata. O aktualności i nośności arcydzieła (to słowo powstało właśnie dla dzieł tej rangi) Tarantino najlepiej świadczy to, jak duża liczba scen, żartów i motywów uciekła z samego filmu i zaczęła żyć własnym życiem. [Maciej Niedźwiedzki]