Ranking filmów o JAMESIE BONDZIE z DANIELEM CRAIGIEM w roli 007
Do planowanej premiery Nie czas umierać zostało jeszcze kilka miesięcy (aktualnie wyznaczona jest bowiem na kwiecień 2021, rok po oryginalnej dacie), jednak temat Bonda nie schodzi z ust kinomanów, co podsycane jest oczywiście przez wypowiedzi twórców dotyczące wątków które mają zostać podjęte w filmie i nowych postaci. 25. film z serii będzie ostatnim, w którym rolę 007 zagra Daniel Craig. Dlatego właśnie, w oczekiwaniu na Nie czas umierać, zaprosiliśmy was do wzięcia udziału w głosowaniu na najlepszy film z Bondem o twarzy Craiga.
Poniżej przedstawiamy wyniki. Są zaskoczeniem? Na którym miejscu uplasował się wasz faworyt?
4. Quantum of Solace
Największym atutem Craiga w Casino Royale było to, że pomimo wszystkich cech często podawanych przez media jako tworzące wizerunek 007 XXI w., czyli twarzy wyciosanej w skale, szorstkości, surowej męskości i brutalności, nadal posiadał charyzmę, dowcip, styl, a za jego niebieskimi oczami można było dojrzeć intelekt. Ze zwierzęcą wręcz zaciekłością i bliznami na twarzy pruł na przód tłukąc przeciwników, a jednocześnie potrafił objąć i pocieszyć kobietę bez zamiaru zaciągnięcia jej potem do łóżka. Wszystko to zostało idealnie wymieszane i podane z subtelnością bez popadania w skrajny stereotyp agenta pizdusia, który na siłę wciska widzowi swoją klasę poprzez idealnie dobraną garderobę i perfekcyjne uczesanie, nawet po wybuchu bomby jądrowej. W Quantum of Solace niestety owo wyważenie zostało naruszone i przedstawiono nam Bonda bardziej przypominającego Ethana Hunta czy Jasona Bourne’a. Myślę, że najgorszą rzeczą jaka wyniknęła z tego filmu jest stworzenie okropnej skazy na wizerunku nowej, odświeżonej serii 007. [Adam Nguyen, fragment recenzji]
3. Spectre
Kolejne filmy o Jamesie Bondzie powstają z mniejszymi lub większymi przerwami już od prawie sześćdziesięciu lat, więc oczywistym jest fakt, że wśród nich znajdują się filmy po prostu nieudane. Żaden jeden (no, może Diamenty są wieczne z nieznośnie tatusiowatym Seanem Connerym) nie wszedł na poziom zwyczajnej żenady. Wszystko zmieniło się w 2015 roku, kiedy po trzech bardzo różnych, ale wciąż świetnych (tak, bardzo lubię Quantum of Solace) filmach z Danielem Craigiem, odbyła się premiera Spectre. Powstał film nie tylko nieudany, tracący tempo, pisany na kolanie i zawierający takie sceny jak ta, w której Bond molestuje ledwo owdowiałą kobietę, ale też wypaczający poprzednie odsłony poprzez wprowadzenie zazdrosnego „brata” głównego bohatera, który miał stać za wszystkimi wydarzeniami i nieszczęściami w życiu bohatera – od Casino Royale po Skyfall. Bardzo niedobre. [Filip Pęziński, fragment zestawienia]
2. Skyfall
To dwa w jednym: 100% Bonda w Bondzie, ale i mocno niebondowski film. Taki, w którym zarazem fani radosnej twórczości Connery’ego/Moore’a, jak i wyznawcy szorstkiego Craiga znajdą coś dla siebie; a jednocześnie i zwolennicy ‘nowej fali’ 007 i bondowscy puryści będą kręcić nosem na niektóre elementy i rozwiązania fabularne, gdyż całość naprawdę trudno jednoznacznie sklasyfikować i ocenić (ja tak mam np. z czołówką i finałem – oba świetne, ale również i dziwne, jakby nie do końca pasujące swą stylistyką do reszty). Szykujcie się więc na mocno intymne podejście do tematu, nacisk na psychologię postaci i rozbudowane, skomplikowane stosunki pomiędzy bohaterami oraz na nutkę nostalgii i zadumy. Ale bez obaw, Skyfall daleko do rozkmin Malicka na tle źdźbeł falującej trawy, bo film stoi też i typowym dla Jamesa, ciętym humorem, odpowiednio realistyczną, wciągającą akcją oraz wieloma podtekstami, smaczkami i puszczaniem oka (a nawet dwóch) do widza – zwłaszcza takiego, który już wie, jak to smakuje. [Jacek Lubiński, fragment recenzji]
1. Casino Royale
Bezdyskusyjnie i bezapelacyjnie najlepsza odsłona przygód Jamesa Bonda w prawie sześćdziesięcioletniej historii marki. Martin Campbell bierze na warsztat pierwszą książkę Iana Fleminga poświęconą agentowi 007 i na jej podstawie tworzy nowoczesne, emocjonujące kino akcji, które z jednej strony w pełni oddaje sprawiedliwość kultowej postaci, a z drugiej strony przystosowuje ją do potrzeb XXI wieku. Imponujący, przemyślany reboot serii, niezapomniane, w swojej klasie pozbawione wad kino rozrywkowe i perfekcyjny, odważny casting Daniela Craiga. Absolutny triumf. [Filip Pęziński]
Okaże się, na którym miejscu uplasuje się No Time to Die.