search
REKLAMA
Artykuł

Ranking filmów Marvela – wyniki głosowania na najlepsze filmy MCU

REDAKCJA

30 października 2016

REKLAMA

5. Iron Man

Średnia ocen: 7,633

ironman_poster2

Pierwszy i wciąż najlepszy film kinowego uniwersum Marvela. Gdy wyszedł na ekrany powalał swoją świeżością w tym gatunku. Jego ton był niezwykle lekki, rozrywkowy, ale nie kiczowaty i idealnie wpasowujący uwspółcześnioną wersję superbohatera w nasz, niespecjalnie podrasowany świat. „Iron Man” ma prawie wszystko co powinien mieć doskonały film superhero – rewelacyjne efekt specjalne, chwytliwą muzykę, dobre sceny akcji i tempo, sporo humoru, a także postacie, których losem się przejmujemy. To chyba zasługa doskonale dobranej obsady (Downey Jr., Paltrow, Bridges). Nie widzę innej możliwości jak ustawienie go na najwyższym stopniu podium tego rankingu i nie sądzę aby kiedykolwiek w przyszłości, jakiś inny film MCU był w stanie go przebić. [Tomasz Bor]

Co sprawia, że „Żelaznego człowieka” ogląda się tak dobrze? Jest to Robert Downey Jr., który w rolę luzackiego, zaliczającego panienki z okładek „Maxima” multimilionera wcielił się po prostu bezbłędnie. Potrafi on sprawić, że nawet scena rozmowy z inteligentną gaśnicą wygląda przekonująco, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Do reszty obsady nie mam również żadnych zastrzeżeń. Już samo zgromadzenie takiej ekipy musiało stanowić niemały problem (czworo aktorów było wcześniej nominowanych do Oscara, w tym Jeff Bridges kilkakrotnie, a Gwyneth Paltrow otrzymała statuetkę za „Zakochanego Szekspira”). Dużym plusem jest również fakt, że film nie stara się być tym, czym nie jest, jak było to w przypadku Spider-Mana. Przez cały film stężenie patosu jest równe zeru i nie ma żadnej sceny, w której główny bohater jest uchwycony malowniczym ujęciem na tle majestatycznie powiewającej flagi Stanów Zjednoczonych. Historyjka o Iron Manie moralitetem nie jest i być nim nie próbuje. [Maciej Poleszak, recenzja]

4. Avengers

Średnia ocen: 7,757

the-avengers-wallimages1

Jestem w mniejszości, bo musiałem się przekonywać do tego filmu i wciąż nie jestem nim zachwycony tak, jak wielu widzów i krytyków, którzy zapewnili mu status tytułu „kultowego” (w końcu zarobił $1,5 mld dolarów na całym świecie). Czemu nie byłem, nie jestem i zapewne nigdy nie będę nim zachwycony? Powód jest prosty, „Avengers” Jossa Whedona jest filmem zbyt infantylnym jak dla mnie, nie czuć w nim żadnej stawki przedstawianych wydarzeń, a ilość gagów czasami przekracza granice dobrego smaku. To dobry, letni blockbuster, lubię go, ale nie wiem czy zmieściłby się w piątce mojego osobistego rankingu filmów MCU. [Tomasz Bor]

Joss Whedon dał radę! Nie mamy może do czynienia z topową rozrywką spod znaku The Dark Knight czy Incepcji Nolana, ale jego film jest więcej niż solidny, zapewnia z górą dwie godziny lekkiej, pozbawionej kompleksów i pretensji zabawy, nie próbując udawać, że jest czymś więcej. Whedon jako reżyser megabudżetowego widowiska okazał się strzałem w dziesiątkę, co, jak pamiętam, po ogłoszeniu, że to jemu powierzono realizację, budziło u wielu spore wątpliwości. Pierwsze co samo się narzuca przy próbie podsumowania seansu, to fakt, że reżyser znakomicie poradził sobie z długą listą pierwszoplanowych bohaterów. Nie lada zadaniem było rozdzielenie czasu ekranowego tak, żeby każdy z szóstki (Iron Man, Captain America, Thor, Hulk, Black Widow i Hawkeye) znalazł swoje miejsce w historii. A przecież wciąż trzeba było wygospodarować czas dla czarnego charakteru (Loki), Nicka Fury, Pepper Potts i agenta Coulsona. Powszechną obawą było, że skończy się na Iron Manie 3 i jego drugoplanowych pomocnikach. Tymczasem dzięki scenarzystom, Whedonowi, a zapewne również ostatecznej wersji montażowej, każdy z bohaterów ma swoje momenty i odgrywa istotną rolę w fabule. [Kelley, recenzja]

 

3. Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów

Średnia ocen: 7,913

h20wkj2-iron-man-vs-captain-america-who-sides-with-who-in-marvel-s-civil-war-jpeg-151871_zpsarkko07f

Ten film od samego początku chciałby być wybitnym dziełem kinematografii – podziały w pozornie zwartej drużynie; rozterki bohaterów, po czyjej stronie stanąć; czy wreszcie mierzenie się z największym, niespodziewanym wcześniej wrogiem – światem, który ma już dość naszych „mścicieli”. I właśnie ten przesyt pomysłów w dwuipółgodzinnej produkcji Marvela sprawia, że mimo szczerych chęci nim nie zostanie, gdyż po pewnym czasie obraz ten nie wie już czym do końca jest – zamieniając się ostatecznie w bratobójczą bitwę na jakimś przerośniętym parkingu, podczas której przeciwnicy rozstawiają się po nim tak szeroko, że można by tyczyć między nimi trzy pasmową autostradę z pasami awaryjnymi. Do tego dochodzi kwestia udziału w tym filmie tytułowego Kapitana Ameryki – moim zdaniem zaangażowania postaci w fabułę jest tutaj tyle, że gdyby nie ważny dla serii splot wydarzeń powiązany z Howardem Starkiem, produkcja ta spokojnie mogłaby nosić miano kolejnej części Avengers, a nawet mogłaby się nazywać Iron Man: Nie do końca uzasadniony Mściciel. [Paweł Kuraś]

Dostajemy wzorcowy film rozrywkowy. Bardzo dobrze rozpisany – mimo że fabuła lubi zahaczyć o patos, to bohaterowie cały czas rozmawiają jak ludzie, a nie nieskazitelne ikony. Są różnorodni, świetnie zagrani i nawet główny złoczyńca (Daniel Brühl) wyszedł tym razem Marvelowi dobrze – może zniechęcić komiksowych purystów (w kolorowych zeszytach nosił na głowie fioletową skarpetę, a tutaj jej brakuje), ale stanowi fantastyczną przeciwwagę dla wszystkich tych kosmiczno/technologicznych cudactw z poprzednich filmów. To facet, który ma swój plan (momentami opierający się jednak na przypadkowości pewnych rozwiązań, co stanowi minimalną wadę) wynikający z konkretnych pobudek i wiedząc, że nie ma szans w bezpośrednim starciu ze współczesnymi bogami, wykorzystuje swoje umiejętności oraz słabości przeciwników, żeby osiągnąć cel. Jest najbardziej ludzkim złoczyńcą w uniwersum, a przez to również i najniebezpieczniejszym. Z drugiej strony oprócz pełnokrwistych bohaterów i pieczołowicie zaplanowanej historii, stanowiącej laurkę dla stałych widzów śledzących przygody marvelowych peleryn, dostajemy film dopracowany technicznie pod każdym względem. [Radosław Pisula, recenzja]

2. Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz

Średnia ocen: 7,923

captain-america-the-winter-soldier-hd-wallpaper1

Bracia Russo zrobili naprawdę dobry film. Oryginalny względem innych produkcji Marvel Studios, konsekwentny oraz angażujący. Nie udało im się uciec do końca konwencji: momentami jest głupiutko, a pewne wątki zostają uproszczone. Również komentarz polityczny, tkwiący w rdzeniu fabuły, składa się z problemów wałkowanych już wielokrotnie: ogromne organizacje są skorumpowane, cel nie uświęca środków, zbytnio polegamy na organach władzy i tak dalej. Jednak wątpię, czy ktoś idzie do kina na Kapitana Amerykę, aby walczyć z terroryzmem lub biurokracją. Natomiast jako lekki wakacyjny thriller konspiracyjny, Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz sprawdza się znakomicie. Sceny akcji są niezwykle widowiskowe (choreografia to tutaj prawdziwy balet łamanych kości), bohaterów można z miejsca polubić, a cała produkcja nie sprawia już wrażenia zwykłej reklamy marki „Avengers” – w końcu mamy do czynienia z pełnoprawnym filmem, który broni się znakomicie w oderwaniu od całego marvelowego krajobrazu. [Radosław Pisula, fragment recenzji]

1. Strażnicy Galaktyki

Średnia ocen: 8,279

guardians-of-the-galaxy-img-1

Zwycięzca może być tylko jeden. James Gunn zrewolucjonizował konwencję komiksowego blockbustera, tworząc nie tyle film oparty na humorze, co pełnoprawną komedię, zanurzoną w konwencji space opery i rasowego kina akcji. Strażnicy Galaktyki wprowadzają do MCU wątek kosmiczny, otwierając przed twórcami komiksowych ekranizacji całą gamę nowych możliwości. Film Gunna stał się częścią większego planu, potwierdzając niezwykłą konsekwencję i rozmach, z jakimi Kevin Feige i jego ekipa budują swoje uniwersum. Strażnicy Galaktyki obrośli kultem na długo przed premierą, głównie za sprawą genialnych zwiastunów i znakomicie prowadzonej kampanii marketingowej. Co najważniejsze, nie rozczarowali – historia grupy przypadkowych wykolejeńców różnego pochodzenia, którzy jednoczą się w walce z maniakalnym przywódcą rasy Kree, wciąga od pierwszych scen i trzyma widza na krawędzi fotela do samego końca. [Dawid Myśliwiec]

Dobre, soczyste, bezpretensjonalne, zabawne. Pierwsza myśl po zakończeniu pierwszego seansu: powtórzyć! Moje pokolenie miało Star Wars, Indianę, Aliena czy Predatora, a druga dekada XXI wieku na pewno będzie miała twarz Starlorda i jego bandy. Najlepszy blockbuster od czasów The Avengers, przy którym w cieniu chowają się inne komiksy. Po prostu zajebisty film bez słabych punktów. Oczywiście można się czepiać do różnych nielogiczności, można zerkać na dziury fabularne, wytykać schematy… ale po co? GotG to czysta przyjemność za każdym razem (a razów było już co najmniej 4). [Rafał Oświeciński]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA