Przeoczone oryginalne filmy NETFLIXA, które WARTO znać

Netflix przez wielu postrzegany jest jako coś w rodzaju „śmietnika dla filmów”. Prawdopodobnie ma to związek z tym, jak szeroką dysponuje ofertą – w natłoku treści nie jest bowiem problemem znaleźć te o niskiej wartości artystycznej. Określenie to postrzegam jednak jako krzywdzące, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak dużo pieniędzy Netflix inwestuje w ostatnich latach w projekty niszowych, niezależnych twórców, którym trudno byłoby znaleźć pieniądze u innych producentów. Jeszcze bardziej krzywdzące staje się zaś, gdy zauważymy ogrom mniej medialnych, acz wciąż niezwykle autorskich filmów zakopanych głęboko w tej bezdennej, wydawałoby się, bazie.
Wtedy na jaw wychodzi, że gigant streamingu przeznacza fundusze nie tylko na produkcje uznanych już reżyserów, które mogą zagwarantować im miejsca wśród oscarowych nominacji, lecz także ich nie aż tak rozpoznawalnych kolegów po fachu, dopiero wyrabiających sobie nazwisko w branży. To zestawienie ma na celu właśnie zaproponowanie wam tytułów, o których z dużym prawdopodobieństwem nie słyszeliście, a które wciąż warte są uwagi – z wielu powodów. I nawet jeśli nie wszystkie z nich przypadną wam do gustu, to warto chociaż być świadomym ich istnienia – kto wie, może kiedyś podpisujący się pod nimi twórcy zabłysną filmami, o których nie będzie dało się nie słyszeć.
Powstrzymać mrok
Zacznijmy od bodaj najpopularniejszego filmu w tym zestawieniu. Reżyser, Jeremy Saulnier, nie jest świeżakiem – to czwarty pełny metraż w jego dorobku, na koncie ma także dwa odcinki do trzeciego sezonu Detektywa. Zdążył zresztą wyrobić sobie styl artystyczny, którego charakterystycznymi cechami są portretowanie prymitywnych ludzkich instynktów, ogromna brutalność przedstawiana w sposób naturalistyczny i daleki od wygłupów oraz skupianie uwagi na odczuciach jednostek w sytuacjach skrajnych. W Powstrzymać mrok osadza akcję w głębi Alaski, a głównym bohaterem czyni emerytowanego badacza wilków. Jak nietrudno się domyślić, fabuła koncentruje się na stopniowym wnikaniu w coraz bardziej nieokrzesane i dzikie rejony ludzkiej psychiki, sięgając również do niepokojących lokalnych wierzeń. Zimno Alaski aż bije z ekranu.
Kaliber
Znajduję tu pewne elementy wspólne z Powstrzymać mrok Saulniera, choć zdaję sobie sprawę z tego, że jest to teza rzucona nieco na wyrost. W swoim pełnometrażowym debiucie Matt Palmer także bada pierwotne ludzkie impulsy, oddalające nas od współcześnie rozumianego człowieczeństwa. Dwójka przyjaciół wyjeżdża do małej szkockiej miejscowości, by spędzić męski weekend na polowaniu – niestety w wyniku wypadku zabijają dziecko. Najkrócej fabułę filmu można by było opisać słowami prawa talionu, uskuteczniającego zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. Nie jest to przyjemny seans, zważywszy na bagaż emocjonalny niesiony przez bohaterów, ale dla charakterystycznego uczucia ściskającej gardło tajemnicy warto przeznaczyć na niego czas.
Bez słowa
Tym razem kompletnie zmieniamy klimat: oto bowiem mamy do czynienia z filmowym cyberpunkiem! Ostrzegam jednak od razu – nie jestem fanem tego filmu. Konkretniej nie jestem fanem jego opowieści, w której nie kupuje mnie ani intryga, ani milczący protagonista, którego warstwy emocjonalnej Alexander Skarsgård nie potrafi należycie oddać. Mimo wszystko w związku ze zbliżającą się wielkimi krokami premierą gry Cyberpunk 2077 widzowie spragnieni są podobnych klimatów, dlatego choćby z tego względu warto Bez słowa obejrzeć. Duncan Jones wie, jak budować ładne kadry, co udowodnił już wielokrotnie, i ten film nie jest wyjątkiem. Neony i kolorowe fryzury przeplatają się z brudnymi, zaśmieconymi uliczkami tutejszego Berlina, którego piękno jest jedynie pozorne, a po zdarciu warstwy bijących po oczach billboardów szybko wyłazi na wierzch jego skażone przestępczością oblicze. Dla scenografii i Paula Rudda.