Pro/Contra: GLADIATOR. Nowy cykl na film.org.pl!
PRO [Maciej Niedźwiedzki]
Kasiu,
jestem daleki od tego, by ironicznie traktować Gladiatora, ale względem jego „historyczności” przymrużenie oka wydaje mi się jak najbardziej zasadne. Historia swoją drogą, dramat swoją, ale “dramat historyczny” to jeszcze coś innego. Kommodus zapewne nie zabił swojego ojca i nie zginął w Koloseum. Rozumiem, że miłośniczkę czasów starożytnych może to razić, ale czemu właściwie mamy czytać Gladiatora przez pryzmat podręczników? Zgodzę się, że Ridley Scott i spółka pozwolili sobie na odważne historyczne nieścisłości i nie idą one w zgodzie z faktografią, ale idą (oh, jak bardzo!) z filmową dramaturgią.
Pozostaje jeszcze druga historyczna ciekawostka, którą nazwałaś absurdem. Nie uważam za absurd tego, że rzymski cesarz, myśliciel i filozof zastanawia się nad powrotem do republiki. Nawet jeśli to nieprawda. Przecież nie tak długo po roku 180 n.e., kiedy rozgrywa się Gladiator, doszło do podziału całego Cesarstwa. A to już fakt. Wiążący się przecież z geopolityczną transformacją jeszcze większego rzędu. Czy 100 lat różnicy robi więc aż taką różnicę? Przyjmując tę perspektywę, za absurd nie potrafię uznać ani fikcyjnego gdybania, ani encyklopedycznych faktów.
Przepraszam za daleką dygresję (i bardzo jaskrawy przykład), ale czy z powodu wyraźnych historycznych różnic względem XX-wiecznej historii Stanów Zjednoczonych odrzucimy też Watchmen: Strażników? W tych przypadkach (na ekranie, na kartach komiksu) odstępstwa od spisanej „prawdy” są tej samej skali. Nie jest to ani złe, ani dobre, ale też nie powinno być przedmiotem krytycznej oceny. Ma natomiast kierować uwagę widza w innym kierunku. I tak też patrzę na Gladiatora.
Nie zgodzę się też z czarno-białym podziałem postaci. Kommodus to bydlę, ale niejedną traumę i niejeden kompleks dźwiga na plecach. Marzy, by być taki jak ojciec, choć Marek Aureliusz całkowicie się go wyparł. To wyrodny syn. Niby dorosły, ale o impulsywności dziecka. Pożądający siostry, ale czy nie wywołuje to w nim poczucia wstydu i bezradności? Tak, Kommodus to patologiczna, władcza jednostka (pretorianie bez sprzeciwu wykonują jego polecenia, wyłączając finał, ale wtedy autorytetowi Maximusa nie da się po prostu oprzeć). Fascynującym czyni go jednak pokręcona, zawiła biografia. Jest zły, ale nie bez powodu. Jest zły, wstrętny i pełen sprzeczności, ale psychologicznie wiarygodny. Jego śmierć przynosi ulgę, ale jest też żałosna. W Gladiatorze tak naprawdę każdy ma coś za uszami.
Do tej pory odbijałem piłeczkę, ale na koniec dorzucę coś od siebie. Gdyby nawet odsunąć na bok politykowanie Gladiatora (naiwne bądź nie), emocjonalne i etyczne rozterki bohaterów (przekonujące bądź nie), to film Ridleya Scotta pozostaje nowoczesną, modernistyczną zabawą w kino. Gladiator wskakuje bowiem na poziom meta – tak niepopularny dla hollywoodzkiego kostiumowego widowiska. Dlatego reżyser wprowadza makietę Koloseum, na której Kommodus z pomocą miniaturek z wyprzedzeniem zapowiada i inscenizuje finał. Te same proporcje zachowane są w ujęciach rzymskiego tłumu, spacerującego pod kolosalnymi posągami, których widzimy przecież tylko stopy. Z kolei Maximus krzyczący „Are you not entertained?!” nie zwraca się przecież do publiczności na arenie, ale do wygodnie rozsiadłych na sofach i fotelach widzów przed ekranami. Czy na to czekam? Czy dobrze bawię się podczas tej brutalnej rzezi? Tak, po stokroć tak. Za każdym razem.