POPIÓŁ I DIAMENT – alfabet filmowy. Ciekawostki, anegdoty i wszelakie fakty
Ze względu na fakt, że Popiół i diament był w historii naszego piśmiennictwa filmowego jednym z najszerzej omawianych dzieł (około stu tekstów wydrukowanych w ciągu trzech miesięcy od premiery!) i można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że napisano o nim już praktycznie wszystko (jest też Popiół i diament jedynym polskim filmem, który doczekał się własnej, obszernej monografii autorstwa Krzysztofa Kornackiego), proponuję czytelnikom film.orgu formę niecodzienną.
Poniższy abecedariusz jest chaotycznym zbiorem ciekawostek i wiadomości podstawowych, zakulisowych anegdot i wszelakich faktów dotyczących filmu Wajdy (pełna filmografia Wajdy tutaj), które miłośnik polskiego kina winien zgłębić. Popiół i diament od A do Z, bez żadnego porządku (oprócz alfabetycznego), bez wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Serdecznie zapraszam.
A jak ARCYDZIEŁO, nie tylko polskiego, ale również światowego kina.
To, co elektryzuje podczas lektury recenzji – pisze Krzysztof Kornacki – to odwaga i częstotliwość, z jaką autorzy operują pojęciami „arcydzieło”, „genialne”, „wybitne”, „znakomite”, „przełomowe”; czasem wprost w tytule, co – w wypadku krytyki filmowej – stanowi najwyższy wyraz uznania. Nigdy wcześniej nie użyto w stosunku do polskiego filmu takiego bukietu superlatyw. Skwitować to można stwierdzeniem, że wcześniej zbyt wielu wybitnych obrazów polska kinematografia nie wyprodukowała. Ale z praktyki historyka kina polskiego mogę z pełną odpowiedzialnością napisać, że i później określenia takie, jakich używano wobec „Popiołu i diamentu” pojawiały się bardzo rzadko.
Natomiast o międzynarodowym zasięgu i prestiżu filmu Wajdy (Popiół i diament w pierwszej dekadzie swojego istnienia został sprzedany do czterdziestu dwóch krajów) świadczy chociażby bardzo dobra prasa, jaką cieszył się za granicą (dla przykładu – londyński tygodnik „New Statesman” ogłosił go najlepszym filmem nakręconym po wojnie, podczas gdy paryski „Monde” rozpisywał się na temat talentu Wajdy i innych reżyserów polskiej szkoły filmowej). Popiół i diament otrzymał również dwie zagraniczne nagrody – FIPRESCI na festiwalu w Wenecji i Srebrny Laur, nagrodę ufundowaną przez amerykańskiego producenta Davida O. Selznicka dla filmów, „które dzięki wysokiemu poziomowi artystycznemu przyczyniają się najbardziej do umocnienia więzów przyjaźni i wzajemnego zrozumienia między narodami świata”.
Najlepszym dowodem na niezwykłą moc oddziaływania filmu Wajdy mogą być również wypowiedzi artystów, na przykład słowa Andrieja Tarkowskiego: „Popiół i diament to było dla nas objawienie, dla wielu z nas” lub wyznanie japońskiego reżysera Kohei Oguriego, jakoby został filmowcem pod wpływem wstrząsu, jaki wywołał w nim seans polskiego filmu. Nie ma jednak wśród zagranicznych reżyserów większego wielbiciela Andrzeja Wajdy od italo-amerykańskiego mistrza Martina Scorsese, w którego filmach można odnaleźć wiele inspiracji kinem Polaka (np. Taksówkarz Scorsesego czerpie garściami zarówno z Popiołu i diamentu, jak i z filmu Niepotrzebni mogą odejść w reżyserii Carola Reeda). Sławomir Bobowski w swojej książce Między świętością a potępieniem. Martin Scorsese i religia przywołuje za Piotrem Lisem sympatyczny epizod z życia Andrzeja Wajdy:
Wajda pokazał w Ameryce nominowaną do Oscara Ziemię obiecaną, podszedł do niego nieznajomy mężczyzna. „Nazywam się Martin Scorsese – powiedział. – Widziałem pański „Popiół i diament”. Wspaniały. Za chwilę będzie wyświetlany mój film pod tytułem „Taksówkarz”. W ostatniej scenie bohater nosi ciemne okulary…”
B jak BOBEK, czyli Bogumił Kobiela, który w filmie Wajdy kreuje rolę podobną do tej z Zezowatego szczęścia (późniejszego o dwa lata), rolę oportunisty i kanalii – Julka Drewnowskiego, prezydenckiego sekretarza. Kobiela razem z genialnym Stanisławem Milskim, wcielającym się w rolę redaktora Pieniążka, tworzy niezapomniany duet komiczny rodem z dramatów Williama Shakespeare’a, niwelujący tragiczne akcenty głównego wątku. Historia wejścia Kobieli do filmu jest bardzo prozaiczna: „Kobiela szedł za Cybulskim” – wyjaśnia Andrzej Wajda, nawiązując do przyjaźni dwóch artystów, niestrudzonych działaczy gdańskiego teatrzyku studenckiego „Bim-Bom”. O stosunku Kobieli do pracy i nowej roli w Popiele i diamencie świadczy ten krótki fragment listu, który aktor wysłał do domu przed rozpoczęciem zdjęć:
Mam propozycję do trzech filmów. W międzyczasie wyrywałem się co tydzień do Łodzi do „Zamachu na Kutscherę”, a jeszcze umówiony jestem z Hasem na nieduży, ale świetny epizod w „Pożegnaniach” Dygata. To wszystko jeszcze nie koniec, bo – uwaga! uwaga! – podpisałem umowę już – na dużą rolę w „Popiele i diamencie” Andrzejewskiego! Wyśrubowałem stawkę na ryczałt – 20 tysięcy złotych! Jadę w poniedziałek na pierwsze zdjęcia i cieszę się jak dziecko.
C jak CYBULSKI, czyli po prostu Zbyszek, który w Popiele i diamencie kreuje najważniejszą rolę w swojej karierze. Polski James Dean już nigdy nie uwolni się od postaci Maćka Chełmickiego. Rola stanie się dla niego klątwą, a jednocześnie błogosławieństwem i pomnikiem. Sam Cybulski dla zobrazowania swojej sytuacji bardzo często przytaczał anegdotę o wielbicielu, który po premierze filmu Jak być kochaną (w którym Cybulski podjął próbę dekonstrukcji własnego mitu, grając anty-Chełmickiego) podczas spotkania w Warszawskim klubie „Reduta” wstał i zapytał, nawiązując do jednej ze scen filmu Hasa: „Gdyby tak w życiu naprawdę obok pana pokoju gwałcili kobietę, to też by pan się schował pod materac?”. To najbardziej wymowny dowód na to, że nie bohater – Maciek Chełmicki – ale jego odtwórca Cybulski stał się narodowym symbolem pokoleniowej traumy, w umysłach widzów na zawsze zespalając się z wizerunkiem akowca w ciemnych okularach (brzemię pokoleniowego symbolu aktor odczuwał na tyle dotkliwie, że własnemu synowi dał na imię Maciej). Trudno dzisiaj wyobrazić sobie, że rolę Chełmickiego mógł zagrać ktoś inny, np. Tadeusz Janczar, którego Wajda brał pod uwagę. Nie chciał obsadzać Cybulskiego, bo jego zdaniem był on trudny we współpracy. Ugiął się dopiero wtedy, gdy Janusz Morgenstern – drugi reżyser Popiołu i diamentu – zagroził, że odejdzie, jeżeli Wajda nie obsadzi Cybulskiego w roli Maćka. Należy nadmienić, że Morgenstern kierował się własnym interesem, gdyż Cybulskiego chciał obsadzić w swoim debiucie – Do widzenia, do jutra – a długi okres zdjęć do Popiołu i diamentu miał być świetną okazją do równoczesnych prac przygotowawczych.
D jak DOLNY ŚLĄSK, gdzie zrealizowano film – a dokładniej – w Wytwórni Filmów Fabularnych nr 2 we Wrocławiu, gdzie wybudowano scenografię hotelu „Monopol”, w którym rozgrywa się, inaczej niż w pierwowzorze literackim, lwia część akcji. Popiół i diament jest filmem atelierowym (w plenerze nakręcono niecałe 20% zdjęć). Ekipa w czasie kręcenia mieszkała na planie, tj. w pokojach wrocławskiej wytwórni. Nieraz kręcono w papciach i szlafrokach, a próby organizowano o przeróżnych porach – na przykład w środku nocy. Dzięki temu atmosfera panująca na planie była swojska i rodzinna, a chwilami nawet – jak ją określa Kornacki – bankietowa. Jeśli chodzi o wnętrza, które wykorzystano poza halą zdjęciową, kręcono w dwóch lokalizacjach: w wówczas częściowo zburzonym kościele Świętej Barbary (dziś funkcjonuje on pod nazwą Soboru Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy) i w korytarzu imitującym Urząd Bezpieczeństwa w scenach z Markiem Szczuką. Do majowych zdjęć plenerowych wykorzystano malownicze ulice Wrocławia (np. jedną ze scen spacerowych z Cybulskim i Krzyżewską nakręcono na ul. Franciszkańskiej) i kaplicę Świętej Jadwigi pod Trzebnicą, gdzie zrealizowano scenę zamachu, otwierającą film. Na wzmiankę zasługuje również scena śmierci głównego bohatera na „śmietniku historii”, który to śmietnik zagrało wysypisko w dzielnicy Krzyki, gdzie wznosi się dzisiaj kopiec imienia Władysława Andersa.