Paul Thomas Anderson bierze się za powieść Pynchona

Przyznam szczerze, że na tę ekranizację czekam bardziej niż na „Mistrza”, którego w dalszym ciągu rozgryzam. Paul Thomas Anderson – z błogosławieństwem samego Thomasa Pynchona, autora „Inherent Vice” (Ukryta wada) – zrobi film, który po prostu nie może się nie udać!
Ekranizację powieści Pynchona Anderson planował już od wielu lat, często podkreślając, że jest to jednym z jego marzeń. Gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o tym projekcie, wówczas ukończenie, czy nawet rozpoczęcie zdjęć do „Mistrza”, stało pod ogromnym znakiem zapytania. Najpierw były to tylko plotki, jednak szybko zostały potwierdzone przez samego reżysera. W głównej roli miał wystąpić Robert Downey Jr. Na dzień dzisiejszy pewniakiem w obsadzie jest jednak Joaquin Phoenix, który pokazał co potrafi na planie poprzedniego filmu Andersona. Zastanawiam się tylko czy znajdzie się miejsce dla Philipa Seymoura Hoffmana, wszak to on jest nieodłączną częścią filmów Andersona (wyjątkiem był „Aż poleje się krew”). Warto również wspomnieć, że główną rolą żeńską zainteresowana jest Charlize Theron. Podobno również można się spodziewać powrotu wieloletniego współpracownika Andersona Roberta Elswita, autora zdjęć do prawie wszystkich jego filmów. Z pewnością jeszcze kilka znanych nazwisk przewinie się wokół tego projektu, chociaż obecnie możemy liczyć już na potwierdzone informacje. Nazwisko autora „Wady ukrytej” to przecież równie gorące nazwisko, co twórcy „Boogie Nights” i „Magnolii”.
W tym miejscu muszę zaznaczyć, że Pynchon jest dla mnie jak Cormac McCarthy. Co prawda jeszcze nie zapoznałem się z jego ostatnią książką, o której tutaj mowa, jednak taka „Tęcza grawitacji” to dla mnie pozycja, którą trzeba znać i można ją postawić na półce obok wielkich klasyków literatury. „Wada ukryta” to podobno klimaty noir w stylu „Chinatown” Polańskiego , „Podejrzanych” Singera” oraz „Big Lebowskiego” braci Coen. Rzecz dzieje się w Los Angeles roku 1969. Głównym bohaterem powieści jest prywatny detektyw Larry ‘Doc’ Sportello, który otrzymuje od swojej byłej dziewczyny cynk o planowanym porwaniu jej obecnego przyjaciela. Wkrótce również znika ona sama, jak i jej przyjaciel. Rozpoczyna się śledztwo, w którym niemałą rolę odegrają czarni nacjonaliści zwalczający miejską partyzantkę faszyzujących Aryjskich Braci, weterani z Wietnamu czy stewardesy, które dorabiają na szmuglowaniu prochami.
Nie wiem jak Wam, ale mi ten opis fabuły pasuje raczej do kina w stylu Quentina Tarantino, chociaż widziałbym tu również Roberta Rodriqueza, który mógłby dzięki temu powtórzyć klimat z „Sin city”. Jak zatem poradzi sobie P.T. Anderson?
Jakimś sposobem jestem dziwnie spokojny.