Oscary 2014 – redakcyjne typowanie zwycięzców
Krótka piłka – oto nasze przewidywania co do tegorocznych Oscarów, a przy okazji także redakcyjne podsumowanie wyścigu. Patrzymy – całkowicie subiektywnie – na najważniejsze filmy i wybieramy “naszych” zwycięzców.
Jaki film zasługuje na najważniejszego Oscara? Którzy twórcy powinni zabrać ze sobą pozłacanego rycerzyka, a którzy powinni obejść się smakiem?
Rafał Oświeciński
Kto powinien wygrać?
Tegoroczne rozdanie Oscarów jest dla mnie szczególnie wyjątkowe. Po pierwsze, udało mi się zobaczyć prawie wszystkie nominowane do najważniejszych nagród filmy (może oprócz najlepszych nieanglojęzycznych, spośród których widziałem tylko „Polowanie”, które swoją drogą, powinno znaleźć się w głównej kategorii). Po drugie, praktycznie wszystkie czołowe filmy są co najmniej bardzo dobre! Po trzecie, mam wśród nominowanych do Najlepszego Filmu dwóch osobistych faworytów. Filmy, które z pewnością wylądują w subiektywnym topie na koniec 2014 roku, a istnieje duże prawdopodobieństwo, że z czasem zalegną gdzieś w ogóle na prywatnej liście wszech czasów, kto wie, kto wie.
Tak, chciałbym aby to „Wilk z Wall Street” wygrał najważniejszy wyścig. A jeśli nie film Scorsese, to bezapelacyjnie „Ona”. Dwa skrajnie odmienne formalnie filmy – jeden energetyczny, soczysty, odważny; drugi refleksyjny, melancholijny, powolny. Ale łączy je wgląd w ludzkie potrzeby teraz, dzisiaj. Jeden patrzy na nas, naiwniaków, pokazuje co z naiwnością można zrobić, jak żyć, jak zyskiwać i tracić – z fenomenalną puentą „długopisową” na końcu. To mądry, błyskotliwy film Mistrza. Drugi patrzy na nas, konsumentów nowych technologii – czyli również naiwniaków – delektuje się współczesnymi emocjami, przygląda się samotności w świecie jednostek, mniej społeczeństw. Niektórzy film Jonze oskarżają o naiwność, ale ja w tym miejscu widziałem niezwykłą dojrzałość, próbę grania prawdziwymi emocjami w rzeczywistości, która jest przecież dość fantastyczna.
Gdybym miał sobie jeszcze czegoś życzyć to na pewno Oscara dla Leonardo di Caprio, który w „Wilku” był genialny i należy mu się nagroda jak psu buda. Amen. McConaughey niech poczeka. Kibicuję także Cate Blanchett, która w „Blue Jasmine” była zjawiskowa. Chciałbym, aby Alfonso Cuaron dostał Oscara za najlepszą reżyserię – za zjawisko kinematograficzne, jakim jest „Grawitacja”, za innowacyjność, za ciary przechodzące co chwila po plecach – tak, on powinien dostać (i wszelkie kategorie techniczne przy okazji również).
Kto wygra?
Jestem jednak pesymistą. „Wilk” jest zbyt odważny jak na gust Akademików, a „Her” nigdy nie było stawiane w roli faworyta.
1. Film – „12 Years a Slave” (czyli najsłabszy film z grona nominowanych, ale… ekhem… ważny)
2. Reżyser – David O. Russell (bo ma dobrą serię w ostatnich latach)
3. Aktor – Matthew McConaughey (nie obrażę się, bo był świetny w „Dallas Buyers Club”)
4. Aktorka – Cate Blanchett (nikt nie powinien jej zagrozić)
5. Aktor drugoplanowy – Jared Leto
6. Aktorka drugoplanowa – Jennifer Lawrence (bo to ulubienica Hollywood)
7. Scenariusz oryginalny – American Hustle (choć nie powinien)
8. Kategorie techniczne – wszystkich powinna zmiażdżyć „Grawitacja”
Najlepsze filmy subiektywnie:
1. Wilk z Wall Street – 9+/10
2. Ona – 9+/10
5. Grawitacja – 8+/10
3. Dallas Buyers Club – 8/10
4. Nebraska – 8/10
6. Kapitan Phillips – 8/10
7. 12 Years a Slave – 7/10
8. American Hustle – 7/10