ONI RZĄDZĄ UMYSŁAMI WIDZÓW. Najważniejsi twórcy seriali.
7. Vince Gilligan
Ze wszystkich nazwisk to właśnie Gilligan ostatnio jest na szczycie telewizyjnej hierarchii. Ale zanim nadszedł czas „Breaking Bad”, a już niedługo „Better Call Saul”, Vince miał okazję pracować przy wielu ciekawych projektach. Wystarczy wspomnieć takie seriale jak „Z archiwum X”, gdzie odpowiadał za scenariusz do przeszło 30 odcinków, albo jego spin-off „Samotni strzelcy”, stworzony wespół z Chrisem Carterem. Dużo gorzej wiedzie mu się na dużym ekranie. Jego filmy nie są powszechnie uznawane nawet za dobre. O „Hancocku” najchętniej niektórzy by w ogóle o nim zapomnieli (niestety producenci tego nie chcą i niedługo będzie druga część). Dużą niewiadomą wydaje się „Better call Saul”, który ma opowiadać o prawniku Waltera White’a. Jako bohater drugoplanowy spisywał się genialnie ale czy będzie w stanie sam wykreować wiarygodną historię? Na plus działa duży zastrzyk zaufania ze strony stacji AMC i samych widzów. Równie ciekawie zapowiada się drugi projekt Gilligana, współtworzony z Davidem Shorem, twórcą “House MD”. 10 lat temu przyszedł do stacji CBS i pokazał im skrypt „Battle Creek” ale wtedy uznano, że serial nie ma szans przebicie. Teraz – wiadomo dlaczego – włodarze wytwórni zmienili zdanie i serial jesienią trafi na ekrany. O czym dokładnie jest? To historia dwóch skrajnie różnych detektywów, którzy – pomimo niechęci do siebie nawzajem – chcą oczyścić Battle Creek z przestępczości. [MC]
8. Chuck Lorre
Król sitcomów. Człowiek, którego seriale co tydzień zbierają dziesiątki milionów widzów i bawią do łez. To on stworzył takie postaci jak Alan Charper albo Sheldon Cooper. „Dwóch i pół” oraz „Teoria wielkiego podrywu” to jego najsłynniejsze dzieła, które w sumie zdobyły 32 wyróżnienia. Jednak swoją karierę Lorre rozpoczął od pisania odcinków… „Łebskiego Harry’ego”. Pewnie młodsi czytelnicy nie będą kojarzyć tej kreskówki, ale w czasach gdy jeszcze istniało FOX Kids i nie było powszechnego internetu, ta bajeczka była niezły hitem. Ostatnio nawet była puszczana na jednym z polskich kanałów. Zostając w świecie najmłodszych Chuck Lorre skomponował soundtrack do „Wojowniczych żółwi ninja”. Jego marka była już wtedy na tyle znana, że pozwoliło mu to dostać angaż w bardzo popularnym w tamtym czasie sitcomie, „Roseanne”, w którym jedną z głównych ról zagrał John Goodman. Lorre szlifował swój warsztat w serialach komediowych aż w końcu musiał przyjść czas i na jego autorski projekt – „Grace w opałach”. Choć serial przetrwał pięć to wśród widzów nie wzbudzał wielkich emocji. To samo tyczy się jego drugiego sitcomu, „Cybill”, który opowiada o perypetiach młodej aktorki. Bez większego echa obie produkcje nie przetrwały próby czasu i popadły w zapomnienie. Inaczej trochę wygląda sprawa z „Dharmą i Gregiem” – sitcom o relacjach zakochanej pary zauroczył widzów i stał się pierwszą wizytówką Lorre’go.
Jednak dopiero „Dwóch i pół” dało mu silną pozycję w telewizji. Już sama obsada wzbudzała podziw, a fabuła o dwóch zupełnie różnych braciach i słodkim dzieciaku biła rekordy popularności. Przygoda na planie z Charlim Sheenem wiadomo jak się skończyła ale serial przetrwał bez niego. Niestety w trochę słabszej formie ale wciąż zbiera ok. 12 mln widzów. To i tak nic w porównaniu z tym, co wyprawia banda kujonów i jedna seksowna blondyna w “Big Bang Theory”. Oglądalność na poziomie 20 mln miała tylko słynna szóstka przyjaciół z Nowego Jorku. W ostatnich latach na ekrany trawiły kolejne dwa sitcomy, w których Lorre maczał palce. Jednym z nich jest „Mike and Molly” – przy nim akurat tylko w roli producenta wykonawczego i od czasu do czasu jako scenarzysta. Drugi natomiast zadebiutował w 2013 roku. „Mamuśki” to projekt, który współtworzył z Eddie’m Gorodetskim i Gemmą Baker. [MC]
9. David Milch
12 sezonów przetrwał na antenie jego pierwszy serial, „Nowojorscy gliniarze”. Dzięki niemu Milch wszedł do grona scenarzystów, na których projekty czeka się z niecierpliwością i to zawsze musi być coś niezwykłego. Tak było ostatnio z „Luck”, gdzie przekonał samego Dustina Hoffmana do zagrania głównej roli – historia tego serialu potoczyłaby się może inaczej, gdyby nie trudy kręcenie i umierające konie na planie, co wywołało reakcje obrońców zwierząt. Ale to był jeden z czynników, które wpłynęły na anulowanie ambitnego projektu HBO. Gdy spojrzymy wstecz, Milch zawsze podejmował się trudnych zadań, które niekiedy przewyższały możliwości telewizji, co skutkowało wielkim pechem jeśli chodzi o kończenie projektów. Po “NYPD Blue” zajął się ambitnym dramatem o kalifornijskich surferach (“John from Cincinnati“), który – pomimo dobrych ocen – przetrwał jeden sezon. W ostatnich latach jego najsłynniejszym dziełem jest „Deadwood”, przerwane tym razem po trzech sezonach. Wiele osób myślało, że western to już zapomniany gatunek w telewizji, a Milch pokazał, że da się uchwycić klimat Dzikiego Zachodu, łącznie z jego brudem i brutalnością, połączyć go z wytrawnym dramatem i inteligentnymi dialogami – powstała jedna z najodważniejszych produkcji w historii telewizji, z ikonicznymi postaciami (Al Swearengen!). Rozmach, z jakim był kręcony, spowodował, że koszty produkcji przewyższyły możliwości nawet takiej stacji jak HBO. Po nieudanej przygodzie z “Luck” nie poddaje się i już w 2014 ma wyjść „The Money”, w którym główne role obejmują znakomity angielski aktor Brendan Gleeson, Andrea Riseborough (widzieliśmy ją w “Niepamięci”) oraz dawno nie widziany Ray Liotta. Miejmy nadzieję, że na pojedynczym sezonie się nie skończy i David Milch będzie miał szansę rozwinąć skrzydła i zakończyć to, co zaczął. [MC]
10. Steven Moffat
Określenie Moffata jako najważniejszego obecnie twórcę brytyjskiego nie będzie przesadą. Po pierwsze to on dał światu najnowszą wersję przygód Sherlocka Holmesa – intrygująca, niebanalna, nowoczesna wizja tego, kim może być genialny detektyw i kto oraz w jaki sposób może na niego dybać. W związku z „Sherlockiem” Moffat odkrył dla świata Benedicta Cumberbatcha, jednego z najbardziej intrygujących aktorów ostatnich 2-3 lat. Powinniśmy mu być za to wdzięczni wszyscy. Po drugie, Moffat odpowiada za odświeżenie innej kultowej postaci – Doktora Who będącego na ekranie od lat już 50. Od 2004 roku, kiedy podjęto decyzję o wznowieniu przygód Doktora, Steven Moffat stworzył kilkanaście kluczowych epizodów oraz (od 2009) zarządza już całym projektem BBC jako executive producer oraz szef scenarzystów. Nie pytajcie mnie, dlaczego „Doktor Who” jest tak kultowy, bo nie jestem tego w stanie odkryć od lat, niemniej polecam artykuł o najważniejszych odcinkach tego serialu, gdzie miejsce Moffata jest bardzo widoczne. Wcześniej Moffat dał telewizji brytyjskiej kilka znaczących seriali, których sława opiera się na wartościach autobiograficznych – „Joking Apart”, „Chulk” i „Coupling” to nieklasyczne seriale komediowe, które stacja BBC przywołuje jako swoje najważniejsze produkcje lat 90. i początku XXI wieku. [RO]
10 odcinków DOKTORA WHO, które musisz zobaczyć
11. Ryan Murphy
Najbardziej rozśpiewany scenarzysta ze wszystkich. Wszystko za sprawą jego najpopularniejszego serialu, czyli „Glee”, w swoim czasie niemalże kultowego (co dobrze obrazował jeden z odcinków “The Office”). Dla mnie osobiście dwa pierwsze sezony były naprawdę fajne, potem produkcja mocno straciła na świeżości. Jednak to ciągle bardzo wysoko notowany serial dla młodzieży mający już 5 sezonów i wciąż dość wysoką oglądalność. O wiele ciekawszy wydaje się drugi samodzielny projekt Murphy’ego, „American Horror Story”. Rzadko widuje się horror w telewizji, bo jest on trudny do zrealizowania w oryginalny sposób. Murphy bardzo dobrze połączył ten gatunek z ciekawym dramatem, który wciąga widzów od pierwszego odcinka. W tym momencie warto wrócić do najważniejszego chyba serialu Murphy’ego, „Bez skazy”, którego emisja została zakończona w 2010 roku. To w nim Murphy pokazał, że potrafi budować odpowiednie napięcie, skleić inteligentne dialogi i rozrysować ciekawych bohaterów na niebanalnym tle (chirurgia plastyczna). Dlatego nie dziwi mnie obecna popularność „American Horror Story”, który – to jest novum w świecie telewizji – zmienia się prawie nie do poznania w każdym kolejnym sezonie, dzięki czemu produkcja zachowuje dużą świeżość. W zeszłym roku Murphy zaprezentował nową produkcję, “The New Normal” o dwóch gejach szukających surogatki, jednak NBC zrezygnowało z serialu po jednym sezonie. Interesujący wydaje się kolejny jego projekt, tyle że filmowy. W „Dirty Sticks”, którego jest reżyserem, scenarzystą i producentem, zobaczymy m.in. Maryl Streep i Brada Pitta. Jego fabuła będzie się skupiać wokół żony prezydenta Nixona, która postanawia bronić męża przed zarzutami w sprawie afery Watergate. [MC]
12. Michael Schur
Miłośnicy amerykańskiej wersji „The Office” mogą kojarzyć Schura, lecz pewnie nie wiedzą, że on… to on. Pamiętacie dziwacznego kuzyna Dwighta, Mose Schrute’a, który nigdy nie opuścił farmy buraków? To właśnie Michael Schur, rodząca się gwiazda nowego rodzaju komedii telewizyjnej, bazującej na inteligentnym humorze, dużej dawce ironii, absurdu i igrania ze stereotypami – wszystko w formie mockumentary (czyli udawanego dokumentu). Swój talent szlifował przez kilka sezonów na planie Saturday Night Live, gdzie napisał dziesiątki skeczów. W „The Office” odpowiadał za scenariusz kilkunastu odcinków tego kultowego serialu, po czym – razem z Gregiem Danielsem, znajomym z SNL – stworzył autorski projekt, który miał być swoistym spin-offem „Biura”, ale powstało coś zupełnie nowego, ale w podobnym klimacie. „Parks and recreation” nie wzbudził od razu wielkiego zachwytu (podobnie było z perypetiami załogi Dunder Mifflin), ale szybko rozwinął się w błyskotliwą komedię. Ostatni projekt Schura to spektakularny sukces – „Brooklyn Nine-Nine” to pozytywnie zakręcona historia prosto z nowojorskiego posterunku Policji, umiejętnie ogrywająca głupotę, inteligentnie napisana i wyśmienicie zagrana. Złoty Glob dla najlepszej komedii – po połowie pierwszego sezonu! – jest wystarczającą rekomendacją. [RO]