search
REKLAMA
Zestawienie

Oceniamy WSZYSTKIE filmy z serii JAMES BOND

James Bond powrócił w 25. odsłonie – oceniamy wszystkie z nich.

REDAKCJA

3 października 2021

REKLAMA

Casino Royale (2006)

Jacek Lubiński: Kolejny reboot serii, ponownie od Martina Campbella, który znowu trafił w dziesiątkę. Tym razem siódemką z licencją na zabijanie uczynił pozbawionego ogłady blond brutala, któremu stylistycznie bliżej do Jasona Bourne’a niż gentlemana Bonda. Ale ta zmiana wizerunku zadziałała. Głównie za sprawą świetnie poprowadzonej fabuły, idealnie dobranej obsady i wielu świetnie zrealizowanych, trzymających w napięciu scen akcji – samych sobie nieco bzdurnych, ale wciąż robiących wrażenie. Co prawda są tutaj momenty, w których ten udawany realizm odrobinę gryzie się z typowo bondowskimi, ekscentrycznymi elementami, niemniej całość bez problemu przenosi 007 do nowej rzeczywistości, po raz kolejny zapewniając emocjonującą rozrywkę na najwyższym poziomie. Dodajmy do tego znakomitą piosenkę przewodnią w starym stylu, fantastyczną czołówkę oraz intrygujący prolog w czerni i bieli, a otrzymamy zdecydowanie jeden z lepszych rozdziałów szpiegowskiej serii, która tym samym zyskała sobie nowych sympatyków.

Filip Pęziński: Bezdyskusyjnie i bezapelacyjnie najlepsza odsłona przygód Jamesa Bonda w prawie 60-letniej historii marki. Martin Campbell bierze na warsztat pierwszą książkę Iana Fleminga poświęconą agentowi 007 i na jej podstawie tworzy nowoczesne, emocjonujące kino akcji, które z jednej strony w pełni oddaje sprawiedliwość kultowej postaci, a z drugiej strony przystosowuje ją do potrzeb XXI wieku. Imponujący, przemyślany reboot serii, niezapomniane, w swojej klasie pozbawione wad kino rozrywkowe i perfekcyjny, odważny casting Daniela Craiga. Absolutny triumf.

Quantum of Solace (2008)

Jacek Lubiński: Z perspektywy czasu mocno niedoceniony Bond. Niezasłużenie, bo o ile ganić tu można miejscami padaczkowy montaż i przesadne przedłużenie bourne’owskiej stylistyki oryginału, którego bezpośrednią kontynuacją czy wręcz domknięciem jest Quantum of Solace, to mamy tu do czynienia z całkiem zgrabnym i zarazem niegłupim kinem. Świetny prolog i osobliwy styl filmu dodają mu charakteru, podobnie jak oparty o kontrasty sposób narracji i – niejako wyprzedzający swoje czasy – czysto partnerski związek Bonda z nową dziewczyną. Podobnież na aktualności zdaje się zyskiwać wątek tajnej organizacji modelującej świat na własną modłę. Także budząca lekkie kontrowersje w trakcie premiery drapieżna piosenka wpisuje się w plusy tego widowiska. Co zawiodło, to w sumie sam finał – tyleż widowiskowy, co nieco pusty – odrobinę bezpłciowy główny przeciwnik oraz fakt, iż film musiał mierzyć się z wysoko ustawioną przez poprzednika poprzeczką. Nie zmienia to jednak faktu, że wraz z nim tworzy wyjątkowo udany i odpowiednio zróżnicowany duet.

Filip Pęziński: Trudny do jednoznacznej oceny odcinek przygód Jamesa Bonda. Z jednej strony jako kontynuacja doskonałego Casino Royale wypada kiepsko, z drugiej trudno oceniać go w oderwaniu od filmu Martina Campbella, bo fabularnie prezentuje się niemal jak jego epilog. Z jednej strony reżysersko bardzo miejscami niedomaga (dziwne decyzje podjęte na stole montażowym), z drugiej potrafi zachwycić świetnymi pomysłami i niezwykle klimatycznymi scenami. Z jednej strony niesiony jest świetną obsadą po stronie protagonistów, z drugiej ciągnięty na dno chybionymi kreacjami ich przeciwników. Koniec końców ogląda się go całkiem nieźle, a ze słabości do Olgi Kurylenko i świetnej piosenki z napisów początkowych przymknę oko na potknięcia.

Skyfall (2012)

Jacek Lubiński: Film na 50. rocznicę Bonda okazał się wizualnym cacuszkiem od Sama Mendesa – twórcy o wyjątkowym stylu, stojącym jednakże w opozycji do bondowskiej maniery. Mocno odbija się to już na muzyce – jakże innej od dotychczasowych ilustracji, ale być może przez to właśnie fascynującej, zwłaszcza w parze z niesamowicie plastycznymi zdjęciami Rogera Deakinsa. Pod tym względem ta odsłona Bonda zwyczajnie powala. Przy czym jest nietypowa, bo zarówno hołduje swej historii, jak i rozlicza się z nią. Twórcy celują tu w kino wyższe, doskonale łącząc je przy tym z typową dla Bonda radosną rozwałką. Film z powodzeniem kontynuuje gorzki ton nadany serii przez reboot oraz z gracją wprowadza 007 w „nowy, wspaniały świat”. Zagrywki dobrze znane od czasów Doktora No mieszają się tu z wyjątkowo osobistą zemstą, której intymny wymiar idzie w parze z pogłębioną psychologią pełną ukrytych znaczeń. Być może takie podejście nie jest do końca udane, a postnolanowska pompatyczność prostych scen nie zawsze przekonuje, lecz braki nadrabiane są wymownym napięciem i wielkimi emocjami.

Filip Pęziński: Można mieć wrażenie, że gdzieś pomiędzy Quantum of Solace a Skyfall przegapiło się przynajmniej jeden odcinek serii, bo w tym pierwszym Bond był świeżakiem, a w drugim już emerytem, choć sam zainteresowany świadomy był już w Casino Royale, że agenci 00 nie mają szansy na długą karierę. Łatwo zresztą ten swoisty brak ciągłości wybaczyć, gdyż Skyfall to film świętujący 50 lat obecności Jamesa Bonda na ekranach kin. Trudno, by tak długo działający agent nie wykazywał oznak zmęczenia i poczucia, że przestaje nadążać za otaczającym go światem. Taki właśnie to film. Pełen sentymentu, nawiązań i celebracji wielkiego kawałka popkultury. Płynie się przez niego doskonale też dzięki przepięknej stronie wizualnej (Bond NIGDY nie miał tak wybitnych zdjęć), świetnym scenom akcji, doskonałemu klimatowi i perfekcyjnej obsadzie. No i wbrew dziurawemu jak szwajcarski ser scenariuszowi.

Spectre (2015)

Jacek Lubiński: Znowu nie udało się dorównać oczekiwaniom po ogromnym sukcesie poprzedniej części. Jej mdłą kalkę, pozbawioną podobnego rytmu, stylu i wdzięku dostarczyła ta sama ekipa – i trudno oprzeć się wrażeniu, że zrobiła to „na siłę”. Wyraźnie zmęczony rolą Craig snuje się po ekranie, a całość w zbyt długi i nudny sposób nieudolnie próbuje naśladować wypracowany wcześniej styl oraz poskładać do kupy wszystkie dotychczasowe wątki. I o ile nie brak tu dobrych scen akcji, to reżyser koncertowo odarł je z życia i energii. Obraz jest bardzo statyczny, a muzyka momentami przerasta sceny, do których została napisana, i jednocześnie brzmi wtórnie, zatracając w ten sposób cały swój urok. Wyprane z niego zostały też zdjęcia, w czym być może wina zmiany operatora. Do tego fabuła kompletnie nie trzyma się kupy – wątek tytułowej złej organizacji i powrót do słynnego nemezis Jej Królewskiej Mości skutkuje tylko i wyłącznie idiotycznymi zwrotami akcji oraz kuriozalnym finałem w trzech aktach. No i ta koszmarna piosenka, która nie wiedzieć czemu zgarnęła Oscara… Rozczarowanie jest faktem – to film pozbawiony charakteru poprzednika, jego klasy i odpowiedniego rytmu. A już najbardziej brakuje mu duszy.

Filip Pęziński: Zdecydowanie najgorszy Bond z Danielem Craigiem w roli głównej i jeden z najmniej udanych w całej ponad 50-letniej historii marki. Mam wrażenie, że Mendes i Craig działają niemal wbrew scenariuszowi (skądinąd pokracznemu, gubiącemu tempo, łapiącemu się absurdalnych rozwiązań i niepotrzebnie dalej grzebiącemu w przeszłości agenta 007), w którym znalazło się sporo miejsca na humor i rozwiązania rodem z filmów z Rogerem Moore’em, a który przez filmowca i głównego aktora sprzedawane są ze śmiertelną powagą, bez grama dystansu, za to z mocno wepchniętym kijem w tzw. cztery litery. Nie pomaga realizacja stojąca kilka klas poniżej poziomu znanego ze Skyfall, wyraźne znudzenie Craiga i niepotrzebna próba przeniesienia ciężaru z barków Jamesa Bonda na całą drużynę MI6. Fatalny antagonista, beznadziejny wątek miłośny, absurdalny finał. Anty-Bond. Szkoda tylko Andrew Scotta, wybitnego aktora (co za żywioł w drugim sezonie Fleabag!), który mógł zagrać świetnego przeciwnika – a w moim mniemaniu nawet zastąpić Craiga w roli w kolejnych produkcjach o tej postaci – jednak w Spectre po prostu jest i bez celu snuje się po planie.

Nie czas umierać (2021)

Jacek Lubiński: Po sześcioletniej przerwie spowodowanej m.in. zmianą reżysera, scenariusza oraz rzeczywistości za oknem, otrzymaliśmy film z pewnością żywszy od poprzednika, sprawniej nakręcony i pozornie bardziej emocjonujący. Sęk w tym, że fabuła jest tu równie durna i pretekstowa, co w Spectre, którego wątki domyka na siłę, tworząc z Bonda coś, czym nigdy nie był – zamkniętą franczyzę. Zresztą w ogóle im dalej w las tego niespełna trzy godzinnego potwora, tym mniej tu Bonda w ogóle. Poniekąd widać to już w otwierającym całość gunbarrelu, który po raz pierwszy pozbawiono krwi i zarazem ikry. Nie posiada jej też sam Craig, który w scenach akcji pozostaje tak samo statyczny i znudzony, co w poprzedniej części, a przy tym wiek coraz bardziej na nim widać. Nie widać za to Jamesa, którego znamy. To już „tylko numer”. Do tego dochodzą bezsensowne nawiązania do starych Bondów oraz cała galeria i owszem kolorowych, lecz niezwykle płaskich i, co gorsza, zbędnych postaci drugoplanowych. To wszystko składa się na bardzo ładny i efektowny, lecz pusty w środku kościół 007 – tyleż wydający się hołdować erze Craiga, co przeczyć samej dalszej potrzebie istnienia agenta MI-6 w popkulturze. Jedno i drugie pieczętuje finał tego widowiska, stojący w opozycji do własnego tytułu. Szkoda, bo jest tu i potencjał na ciekawsze, bardziej posępne, godne szpiega zakończenie, jak i masa pomysłów, z których dało by się ukuć jeden z lepszych filmów serii. Nie tym razem, znowu. Czyżby pora umierać?
Filip Pęziński: Nie ma tu klasy Casino Royale, emocji Quantum of Solace czy realizacyjnego kunsztu Skyfall, ale na szczęście nie ma też chałtury Spectre. Nie czas umierać to udane zwieńczenie ery Daniela Craiga. Z jednej strony dużo miejsca poświęcone jest osobistym rozterkom emerytowanego już agenta 007, które w 2006 roku do serii wprowadził Martin Campbell, z drugiej pełno tu smaczków i nawiązań dla fanów serii oraz rozwiązań rodem z lat 60., które przywrócił do rebootu marki Sam Mendes. Ponad dwie i pół godziny seansu – o dziwo! – mijają błyskawicznie i przynoszą pełną satysfakcję. To zabawny, wciągający i oryginalnie mierzący się z mitem postaci film. W moim odczuciu jeden z najciekawszych filmów w prawie 60-letniej historii ekranowych przygód Jamesa Bonda.
REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA