Na pierwszy ogień ma iść “Mumia” (w filmie zaplanowanym na 2017 rok zagra Tom Cruise), następnie “Dracula”, “Niewidzialny człowiek” (Johnny Depp właśnie potwierdził swój udział – dobry wybór, zważywszy na aktualny wygląd gwiazdora), “Van Helsing”, “Narzeczona Frankensteina” (producenci wciąż walczą o Angelinę Jolie), oraz “Człowiek-wilk” i “Potwór z Czarnej laguny” – tu trwają rozmowy ze Scarlett Johansson. Autorami wysokobudżetowego projektu zreanimowania klasycznych potworów, są Alex Kurtzman (scenarzysta “Star Trek”, “Star Trek: W ciemność” oraz “Transformers”) i Chris Morgan (scenarzysta serii “Szybcy i wściekli” części 3-7). Jak zapowiadają obydwaj panowie, mroczne uniwersum Universalu ma stanowić przeciwwagę i alternatywę dla kolorowych superbohaterów z Uniwersum Marvela, którzy niepodzielnie rządzą srebrnym ekranem od niemal dekady – jak to panowie ujęli: “Czas na zmianę tempa”…
Warto w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że uniwersum Marvela to nie pierwszy taki filmowy mariaż wielu postaci. To właśnie nie kto inny, jak klasyczne potwory Universalu lat 30. i 40. XX wieku, przetarły szlak i jako pierwsze odwiedzały się nawzajem w swoich filmach (“Frankenstein spotyka Człowieka-wilka”, “Abbott i Costello spotykają Frankensteina”, “House of Dracula”, “House of Frankenstein”) – choć wówczas nie stała za tym żadna spójna wizja.
Większość bohaterów czarno-białych monster-movies dostała w ostatnich latach własne filmy (“Mumia” 1999 r., “Hollow Man” 2000, “Van Helsing” 2004, “Wilkołak” 2010, “Dracula Untold” 2014, “I, Frankenstein” 2014, “Victor Frankenstein” 2015), ale każdy z nich był z innej parafii, z akcją osadzoną w innych miejscach i czasie, nie tworząc z pozostałymi żadnej ciągłości fabularnej / wizualnej, czy logicznej całości. W dodatku żaden z nich (no, może poza “Mumią” i “Hollow Man” – ale tylko przez wzgląd na przełomowe efekty wizualne) nie zapisał się szczególnie ani w historii kina, ani w pamięci widzów. I jedynie “Van Helsing” podjął próbę umieszczenia kilku klasycznych potworów pod jednym dachem. W przygodowym filmie Stephena Sommersa pojawił się bowiem i Frankenstein, i monstrum, i Dracula, a także wilkołaki oraz Dr Jekyll i Mr. Hyde.
Hollywood łatwo się nie poddaje. Na naszych oczach kolejne pokolenie filmowców bierze się właśnie za bary z klasyką. Co wyjdzie z szumnych zapowiedzi panów Kurtzmana i Morgana, pokażą najbliższe lata. Moim zdaniem wszystko zależy od tego, jaką konwencję przyjmie cały projekt i gdzie znajdzie się środek ciężkości; czy będą to dramaty z elementami przygody, czy raczej filmy przygodowe z elementami dramatu? Pozytywne przyjęcie psychologicznego horroru – serialu “Dom grozy”, dało cenną informację zwrotną od widowni, która kupiła rozterki wewnętrzne targające klasycznymi postaciami, sceny akcji traktując jako wisienkę na torcie. Z kolei klapy finansowe i artystyczne pełnego akcji i efektów “I, Frankenstein” oraz bliższego przecież klasyce “Victora Frankensteina”, nie dają żadnej informacji, jaką drogą należałoby iść, a jakiej unikać. Na pewno w nowym cyklu filmów o potworach, nie mamy co liczyć na odtworzenie klasy, uroku oraz tej jedynej w swoim rodzaju naiwności oryginalnych monster-movies, dzięki której do dziś ogląda się te trącące przecież myszką obrazy, ze szczerym uśmiechem na twarzy. Jak to się mówi: To se ne vrati – czarno-białe klimatyczne klasyki Universalu były jedyne w swoim rodzaju. I niepowtarzalne.
A może temat zostanie potraktowany na wesoło, niczym w “Młodym Frankensteinie” czy “Hotelu Transylwania”? Osobiście, sukcesu kasowego u dzisiejszej widowni, upatrywałbym (mimo wspomnianej przed chwilą porażki “I, Frankenstein”) w konwencji wysokooktanowego, spektakularnego i odjechanego na maksa kina science fiction pełnego wielkich karabinów i jeszcze większych eksplozji, jak w komiksach “Frankenstein: Agent of S.H.A.D.E.” Granta Morrisona, “Frankenstein and the Creatures of the Unknown” Jeffa Lemire, czy “Doc Frankenstein” braci Wachowskich. Nowe monster-movies widziałbym w stylistyce “Hellboya” Guillermo Del Toro – jako kolorowe, wypełnione sarkazmem i pełne fantazyjnych stworów, wysmakowane wizualnie widowiska. A jakby jeszcze do tego były brutalne, krwiste i bezkompromisowe… No co, pomarzyć zawsze można, prawda?