search
REKLAMA
Sequele

Niezniszczalni – starzy bohaterowie, nowy świat

Tomasz Urbański

6 lipca 2013

REKLAMA

Za sprawą zaskakująco udanych reanimacji ikonicznych bohaterów filmowych – Rocky’ego Balboa (szósty film z 2006 roku) i Johna J. Rambo (czwarty film z 2008 roku) – triumfalny powrót Sylvestra Stallone’a na kinowe ekrany stał się faktem. By jednak to wydarzenie ugruntować i uczynić trwalszym, aktor potrzebował dobrego, chwytliwego pomysłu na ponowne, dłuższe zaistnienie w świadomości widzów.

Z pomocą przyszedł Dave Callaham, który zaproponował Sly’owi rozbudowę i realizację jego scenariusza. Koncept był niezwykle prosty i wcale nie nowy: robiąca dużą demolkę grupa najemników w akcji; standard rodem sprzed ładnych paru lat, kiedy takie historie kręciło się w ilościach hurtowych na potrzeby rynku VHS. Stallone podchwycił sprawę, czując w tym (przy odpowiednim podejściu) spory potencjał. Pomysł przedstawił swojemu przyjacielowi Aviemu Lernerowi, który postanowił wyłożyć duże jak na jego warunki pieniądze. Przeznaczył 70 mln dolarów na realizację wysokooktanowego kina akcji z emerytowanymi bohaterami na pokładzie. Ten szalony krok powołał do życia The Expendables, czyli Niezniszczalnych.

NIEZNISZCZALNI

Ostatecznie fabuła przedstawiała się tak: dowodzący grupą najemników Barney Ross otrzymuje kolejne zadanie. Celem jego ekipy jest likwidacja południowoamerykańskiego dyktatora, generała Garzy. Ross wyrusza ze swoim przyjacielem Lee Christmasem na rekonesans, na miejscu spotykając urodziwą Sandrę. Dziewczyna – będąca tajnym „kontaktem” –  jest jednocześnie córką okrutnego wodza. Po wybuchowej wizycie i równie efektownej ucieczce, w liczniejszym gronie i z większym bagażem do destrukcji, grupa Niezniszczalnych powraca, by czynić swą powinność. Proste, czytelne i klarowne. Bez specjalnych niuansów, będące pretekstem do przywołania do życia dawnych bohaterów. Na ich czele stanął sam Sylvester Stallone, który – mimo ówczesnych 64 lat – prezentował się wciąż imponująco. Zapowiadane jako sentymentalne, “oldskulowe”, analogowe, przywołujące ducha lat 80. kino akcji szturmem zdobyło widownię na całym świecie. Ci, którzy zjedli zęby na VHS-owych szlagierach, byli usatysfakcjonowani. Młodsza widownia była pozytywnie zaskoczona. Film miał premierę w sierpniu 2010 roku i był dużym, niespodziewanym wakacyjnym hitem. Stallone zaprosił do zabawy swego następcę, Jasona Stathama, swego filmowego arcywroga Ivana Drago, czyli Dolpha Lundgrena, skład uzupełniając o Jeta Li, Terry’ego Crewesa i gwiazdę MMA Randy’ego Couture’a.

Nad całością czuwał na stołku reżysera sam Stallone. Co najistotniejsze, na planie pojawili się również Bruce Willis i sam Arnold Schwarzenegger. Ta wiadomość dosłownie zelektryzowała fanów. Była to bowiem pierwsza okazja zobaczenia razem na ekranie absolutnych tytanów kina akcji, którzy z nieznanych nikomu powodów w czasach swej świetności nie zagrali wspólnie w żadnym filmie (szkoda, bo pewnie w drobny pył roznieśliby światowy box office). Skończyło się na jednej wspólnej „gadanej” scenie. Niedosyt pozostał, bo nie zmieniło to oblicza kina. Niemniej czekać było warto. The Expendables okazali się ekscytującą, radosną, szczerą i bezpretensjonalną rozrywką, z całą masą efektownej rozwałki, demonicznymi postaciami, zabawnymi dialogami i częstym (w granicach normy) mruganiem okiem do widza. Panowie czuli się jak ryby w wodzie, korzystając bez opamiętania ze swych zabójczych zabawek. Kompania retro-braci świetnie bawiła się swoimi rolami, generując spora dawkę testosteronu, a także tworząc chemię między bohaterami. Bardzo udany występ zaliczył Dolph Lundgren, bo jego postać była chyba najciekawsza. Film pozostawił co najmniej bardzo dobre wrażenie, również finansowe, z zarobkiem rzędu 100 mln $ w USA, a w sumie 275 milionów na całym świecie. Jak się okazało, na tyle dobre, że wkrótce zapadła decyzja o realizacji sequela, co uczyniło  Stallone’a inicjatorem kolejnej, sztandarowej franczyzy.

Oczekiwania na drugą część umiejętnie podsycano kolejnymi zdawkowymi informacjami o nowych nabytkach obsadowych. Potwierdzono powrót klasycznej obsady z „jedynki”, a także zaproszono do współpracy Jean-Claude’a Van Damme’a oraz powracającego z emerytury Chucka Norrisa. Obiecano zdecydowanie więcej wspólnych scen (akcji!) tria Sly-Arnie-Bruce. Reżyserem został Simon West, który próbował ogarnąć tych wszystkich twardzieli na planie. Jeszcze przed premierą pojawiła się w sklepach rozszerzona wersja reżyserska pierwszego filmu,  która jego oblicza nie zmieniła, natomiast uzupełniła o kilka interesujących scen. Wykorzystując spore zainteresowanie, wydano składający się z czterech zeszytów komiks duetu Chuck Dixon/Esteve Polls, będący prequelem całej serii. Niestety, nie spotkał się z dużym entuzjazmem. Podobnie było z grą na PC i konsole towarzyszącą filmowi, na którą należałoby spuścić zasłonę milczenia (tu posiłkuję się opinią ekspertów, bo nie grywam i nie grałem). Fabularnie usytuowana była przed wydarzeniami z The Expendables 2. Można było (właściwie wciąż można) zagrać w prostą grę online The Expendables 2: Deploy & Destroy.

NIEZNISZCZALNI 2

Po udanej akcji w Nepalu i powrocie do Nowego Orleanu jeden z najnowszych nabytków straceńców dowodzonych przez Barneya Rossa informuje o zakończeniu kariery najemnika. Jednak podczas ostatniej akcji, zwabiony w pułapkę, ginie z rąk tajemniczego Jeana Vilaina. Barneyowi nie pozostaje nic innego, jak wziąć za ten niecny czyn prawdziwie okrutną, brutalną zemstę. Niezniszczalni zwierają szyki, by dorwać drania (przy okazji straszącego świat zabójczą bronią). Wchodzący na ekrany w sierpniu 2012 roku Niezniszczalni 2 ponownie okazali się sukcesem. I choć w samych Stanach Zjednoczonych poradzili sobie nieznacznie gorzej niż przed dwoma laty, to dużo lepiej wiodło im się w pozostałych krajach. Sukces pozwolił na przekroczenie magicznej kwoty 300 milionów dolarów, co dla niezależnego studia Millennium Films było ogromnym (największym w jego historii) sukcesem. Sporo zamieszania jeszcze przed premierą wywołały informacje, jakoby sequel miał być robiony pod kategorię wiekową PG-13. Potwierdzali to zarówno Stallone, jak i inicjator całego zamieszania – Chuck Norris. To oburzyło liczną społeczność i widzów przywiązanych do kategorii R. Bunt przyniósł skutek.  Powróciła upragniona eRka. Czy to dodało filmowi jakiejś wartości? Niekoniecznie.

Zgodnie z żelaznymi zasadami kreacji sequeli, wszystkiego było więcej – więcej akcji, więcej wybuchów, więcej znanych nazwisk. Niestety pojawiło się też więcej humoru, który – wespół z niepotrzebnie nabzdyczonymi dialogami i dramatyzmem na serio – gryzł się, bo te elementy zdecydowanie do siebie nie przystawały. Simon West nie podołał zadaniu, bez sukcesu próbując pogodzić te sprawy. Dużo lepiej poszło mu w bardziej dynamicznych sekwencjach, pełnych nieskrępowanej akcji. Jest na co popatrzeć. Na szczególne uznanie zasługuje scena w porcie lotniczym z retro-trio-massacre na czele, jak i finałowa bitka Sly vs. JCVD. Najjaśniej świeciła bez wątpienia gwiazda ojca całego zamieszania, Sylvestra Stallone’a, który mimo tylu lat na karku charyzmą i wiarygodnością mógłby obdzielić wielu młodych pretendentów, ubiegających się o tytuł nowej gwiazdy kina akcji. Bardziej wyrazisty wąs na jego licu utwierdził tylko tę pozycję.

Bardzo dobrze w filmie zagrała muzyka Briana Tylera, który skomponował ją również do „jedynki”, a także był autorem ilustracji do czwartego „Rambo”. Napisał, nagrał i zaśpiewał piosenkę „Don’t Want To Fight With Me” Frank Stallone, towarzyszący od początku muzycznie i personalnie karierze swego bardziej popularnego brata.

Pierwsze wieści o realizacji trzeciej części pojawiły się jeszcze przed premierą „dwójki”. Sukces finansowy wygenerował błyskawicznie informację, że Niezniszczalni 3 powstaną wkrótce. Stallone zaanonsował datę premiery na sierpień 2014 roku. Ciekawy wybór zastosowano w przypadku osoby reżysera. Został nim nieznany szerzej młody Australijczyk Patrick Hughes, kompletny żółtodziób, jeśli chodzi o realizację wysokobudżetowych widowisk, mający na koncie kilka niezależnych produkcji. Zastanawiające, w jakim kierunku pójdzie seria, choć niepokojące wydają się zapowiedzi Sly’a o wprowadzeniu jeszcze większej ilości humoru. Ciekawe, jak reżyser poradzi sobie z jeszcze potężniejszą obsadą, którą zapowiadają twórcy. Prócz starej ekipy, wielce prawdopodobnym jest pojawienie się Jackiego Chana, Wesleya Snipesa, Nicolasa Cage’a, Milli Jovovich, jak również Mela Gibsona w roli bad guy’a. Wciąż nie wiadomo, czy zaszczyci plan swą obecnością sensei Steven Seagal. Jak ich wszystkich zmieścić w stu minutach? Doprawdy będzie ciężko. Ale to nie koniec. Lionsgate w dalekich planach zapowiedziało możliwość realizacji filmu z paniami w rolach głównych, a także serialu telewizyjnego, który miałby być spin-offem serii kinowej. A jeśli Wam mało, zawsze można sobie postawić na półce gustowne figurki.

THE EXPENDABLES – Niezniszczalni – 2010, reż: Sylvester Stallone, wyst: Sylvester Stallone, Jason Statham, Jet Li, Dolph Lundgren, Arnold Schwarzenegger, Bruce Willis
Ocena: 9/10 

THE EXPENDABLES 2– Niezniszczalni 2– 2012, reż: Simon West, wyst: Sylvester Stallone, Jason Statham, Dolph Lundgren, Arnold Schwarzenegger, Bruce Willis, Chuck Norris, Jean-Claude Van Damme
Ocena: 7.5/10

 

REKLAMA