search
REKLAMA
Zestawienie

NAJLEPSZE sceny z serii OSZUKAĆ PRZEZNACZENIE

Czym do tej pory straszyli nas twórcy słynnej serii?

Jędrzej Paczkowski

20 kwietnia 2025

REKLAMA

Już niedługo, po czternastu latach nieobecności, na kinowe ekrany powróci cykl Oszukać przeznaczenie, czyli – obok serii Piła – jedna z ikon kina grozy pierwszej dekady tego tysiąclecia. Zanim poznamy losy kolejnych nieszczęśników uwikłanych w walkę z sadystyczną Śmiercią, warto rzucić okiem na dotychczasową historię cyklu i przypomnieć sobie, czym do tej pory straszyli (lub śmieszyli) nas scenarzyści.

„Zostańmy przyjaciółmi” – „Oszukać przeznaczenie 4” (2009)

O ile Oszukać przeznaczenie nie spotkało się nigdy ze szczególnym uznaniem ze strony krytyków, o tyle czwarta część cyklu cieszy się wyjątkowo złą sławą nawet wśród fanów. Powodów nie brakuje – mechaniczne powielanie rozwiązań z poprzednich filmów, brak Tony’ego Todda w obsadzie, paskudne CGI i jeszcze gorsze efekty 3D (nie mówiąc już o scenie, w której jeden z bohaterów zostaje poszatkowany przez ogrodzenie, a jego kolega reaguje na to słowami: „O cholera, nic ci nie jest?”)… Jest jednak w filmie Davida R. Ellisa jeden moment, który nieznacznie podnosi poziom całości. Chodzi o scenę, w której zapijaczony redneck postanawia zemścić się na czarnoskórym ochroniarzu, którego obwinia o śmierć swojej żony, jednak sam wpada w pułapkę zastawioną przez Śmierć. Kostucha po raz kolejny wykazuje się tu wyrafinowanym poczuciem humoru – rasista, który próbował postawić płonący krzyż na posesji swojego oponenta, kończy jako żywa pochodnia ciągnięta na łańcuchu przez samochód, przy akompaniamencie piosenki Why Can’t We Be Friends? zespołu War. Właśnie dla takich przebłysków inwencji warto wracać do tego cyklu.

REKLAMA

Reguły gry – „Oszukać przeznaczenie” (2000)

Jednym z najlepszych elementów serii od początku były epizodyczne występy legendarnego Tony’ego Todda, fanom kina grozy znanego przede wszystkim jako Candyman. Grany przez niego pracownik kostnicy William Bludworth to bohater, który z niewiadomych powodów wie wszystko o zasadach, którymi kieruje się Śmierć. W kolejnych filmach pełni on zatem funkcję swego rodzaju nauczyciela – to on instruuje bohaterów, jakimi regułami powinni się kierować, aby pozostać przy życiu. Jednocześnie sprawia wrażenie szczerze rozbawionego przerażeniem kolejnych protagonistów, przypominając im o nieuchronności śmierci. Nie wiadomo do końca, kim tak naprawdę jest Bludworth ani skąd posiadł całą swoją wiedzę – otaczająca go aura tajemnicy to w dużej mierze zasługa Todda, któremu wystarczyło zaledwie kilka minut czasu ekranowego, aby wykreować najbardziej pamiętną postać z serii.

Ostatnia wizyta w solarium – „Oszukać przeznaczenie 3” (2006)

Chociaż Oszukać przeznaczenie 3 to dziś przede wszystkim relikt z czasów, w których Mary Elizabeth Winstead była typowana na nową „królową krzyku”, to film Jamesa Wonga może się też pochwalić kilkoma pomysłowo zainscenizowanymi zgonami. Najciekawsza wydaje się tu scena, w której dwie głupiutkie nastolatki kończą swój żywot w pożarze w solarium. Sam moment nie odchodzi wprawdzie od schematu zbudowanego przez poprzednie części (kolejne drobne wypadki nawarstwiają się, prowadząc do spektakularnego i brutalnego finału), jednak na uwagę zasługuje tu sprawność, z jaką ten wzór został zrealizowany – od kropli wody spływających z kubka, poprzez podniesienie temperatury i spadającą półkę blokującą wyjście z łóżek, aż po ognisty finał. Wyłączmy na moment myślenie i zignorujmy nasuwające się wątpliwości dotyczące logiki całej sceny – w końcu liczy się przede wszystkim spektakl.

Strzeż się gołębi – „Oszukać przeznaczenie 2” (2003)

Wszyscy chyba się zgodzimy, że wizyta u dentysty sama w sobie bywa wystarczająco przerażającym doświadczeniem – jeżeli dodamy do tego fakt wiszącego nad nami śmiertelnego zagrożenia, robi się już naprawdę nieprzyjemnie. Jednak scena ostatniej wizyty nastoletniego Tima u dentysty nie tylko wydobywa grozę naszych codziennych doświadczeń, ale jest też przykładem sprawnego mylenia widzowskich oczekiwań. Od początku wiemy, że do tragicznego końca bohatera w jakiś sposób przyczynią się gołębie, podskakujemy zatem w fotelu za każdym razem, gdy któryś ptak rozbije się o szybę gabinetu. Do tego dochodzą jeszcze inne sygnały zbliżającej się katastrofy – zbiornik z gazem rozweselającym czy kałuża wody zbliżająca się do gniazdka elektrycznego. Ostatecznie jednak Tim kończy wizytę w gabinecie bez szwanku – aby chwilę później zostać zmiażdżonym przez szybę, zrzuconą z wysokości przez robotnika, którego wystraszyły, rzecz jasna, gołębie…

Śmierć Valerie Lewton – „Oszukać przeznaczenie”

Nawet jeśli seria, zgodnie z logiką kręcenia sequeli, podkręcała skalę makabry z każdą kolejną odsłoną, to jednak pierwsza część może się pochwalić jedną z najbrutalniejszych scen w całym cyklu. Śmierć nauczycielki Valerie to pierwszy moment, w którym możemy się przekonać o sadystycznej pomysłowości ekranowej Kostuchy. Czym, według scenarzystów, może się skończyć picie wódki z pękniętego kubka? To chyba oczywiste – odłamkiem szkła w gardle, nożem w klatce piersiowej i spektakularną eksplozją domu. Ta scena to dla cyklu swoisty moment graniczny – po raz pierwszy zobaczyliśmy tu nie tylko pełną skalę działania Śmierci, ale również narracyjny schemat, który będzie powracał w kolejnych ekranowych zgonach.

Karambol na autostradzie – „Oszukać przeznaczenie 2”

Jeśli chodzi o kolejny ze stałych elementów serii, czyli otwierające, „katastroficzne” sekwencje, największe wrażenie wciąż robi scena gigantycznego wypadku na autostradzie z części drugiej. Oczywiście, imponuje tu przede wszystkim samo nagromadzenie atrakcji – serii samochodowych wywrotek, eksplozji i zgonów. Na tle analogicznych sekwencji z kolejnych części uwagę zwraca jednak co innego – pomimo efektownego charakteru całej sceny, udało się tu jeszcze zachować względny realizm. Twórcy utrzymali zdrowy balans między wiarygodnością a aspektem widowiskowym, między makabrą a czarnym humorem. Punkcik należy się też za ironiczne wykorzystanie Highway to Hell­ – zabieg prosty, lecz skuteczny.

Wracamy do początku – „Oszukać przeznaczenie 5” (2011)

W momencie premiery piątego filmu z serii wszyscy wiedzieliśmy już, jakiego narracyjnego schematu powinniśmy oczekiwać – wydawało się, że twórcy niczym nowym już nas nie zaskoczą. Od początku spodziewaliśmy się, że dla ocalałych z finałowej masakry bohaterów Śmierć przygotuje jeszcze jedną przykrą niespodziankę. Oczywiście, mieliśmy rację – nie mogliśmy jednak przewidzieć, że w finałowych momentach filmu twórcy cofną się do początków serii i otwierającej sceny pierwszego Oszukać przeznaczenie. Oto bowiem siedzący na pokładzie samolotu do Paryża Sam i Molly są świadkami momentu, od którego rozpoczął się cały cykl – jeden z pasażerów próbuje ostrzec pozostałych przed nadciągającą katastrofą… Czy ta scena w znaczący sposób zmienia nasz dotychczasowy ogląd filmu? Nieszczególnie – jest to jednak całkiem zgrabna klamra, domykająca dotychczasową historię cyklu. Mała rzecz, a cieszy.

Jędrzej Paczkowski

Jędrzej Paczkowski

Absolwent filmoznawstwa UAM. Fan Kurosawy, westernów, Muppetów, kina gore i wszystkiego, co pomiędzy.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA