NAJLEPSZE MOMENTY KINOWEGO UNIWERSUM MARVELA. Zestawienie subiektywne

Thor w Wakandzie (Avengers: Wojna bez granic, 2018)
Jeżeli Wojna bez granic była kulminacją dotychczasowych wydarzeń w uniwersum, to moment z Thorem pojawiającym się w Wakandzie jest tym jej punktem, gdy radość z obcowania ze światem Marvela osiąga absolutne apogeum. Scena ta dostarcza na tyle potężną dawkę radości, heroizmu i nadziei, że można odnieść wrażenie, iż dla takich właśnie chwil docelowo tworzono komiksy i superbohaterów – aby bez względu na wiek odbiorcy potrafili wydobyć najczystsze, dziecięce wręcz emocje i dać autentyczne szczęście. Sam odczułem to w pełni i gdy świeżo nabyty przez Thora Stormbreaker przeleciał po polu bitwy, a potem powrócił do swojego właściciela przy akompaniamencie tematu Avengers, nie potrafiłem nie tupać w kinie z powodu gigantycznej ekscytacji.
Pstryknięcie Thanosa (Avengers: Wojna bez granic, 2018)
Gdy patrzy się na ten nagłówek, nie wygląda on szczególnie złowieszczo, a już bez znajomości filmu z całą pewnością trudno go skojarzyć z wymordowaniem połowy wszechświata. A jednak – w końcówce Wojny bez granic Thanos osiąga swój cel i jednym pstryknięciem palców unicestwia równo połowę żyjących istot. Z całą pewnością wydarzenie to spowodowało całe mnóstwo kataklizmów i tragedii (wystarczy pomyśleć o znikających pilotach samolotów, kierowcach autobusów czy kobietach w ciąży), bracia Russo skupili się zaś na ukazaniu śmierci superbohaterów. Giną bez heroizmu czy poświęcenia, w kompletnej ciszy, dosłownie obracając się w pył na oczach swoich przyjaciół, a sympatyków MCU bolą serca, gdy na to patrzą. Szczególnie na odejście Spider-Mana, które wyjątkowo szarga emocje – głównie dzięki wspaniałemu aktorstwu Toma Hollanda.
HONOROWE WZMIANKI
Poniżej kilka scen, które nie załapały się do dziesiątki, a zasługują na wspomnienie:
„Jestem Iron Manem” (Iron Man, 2008) – niesamowicie odświeżająca scena, szczególnie w kontraście ze wszystkimi filmami, gdzie superbohater z całych sił próbuje ukryć swoją tożsamość. Tony Stark ma w nosie konwenanse. W końcu jest Iron Manem.
Transformacja w Hulka (Avengers, 2012) – oczywiście ta na lotniskowcu. Klimatyczna, posępna i niemal namacalnie bolesna dla Bannera. Świetna scena.
Hulk kontra Loki (Avengers, 2012) – za rozbrajające potraktowanie antagonisty filmu i jeden z najlepszych komediowych momentów MCU.
Hulk kontra Hulkbuster (Avengers: Czas Ultrona, 2015) – czyż nie jest przyjemne oglądanie starcia rozwścieczonej bestii z człowiekiem okutym w potężną zbroję?
Pogrzeb Yondu (Strażnicy Galatyki 2, 2017) – za dawkę emocji i wzruszenia. Bardzo poruszający moment i najlepsze możliwe zamknięcie filmu.
„Wezwij pomoc” (Thor: Ragnarok, 2017) – absurdalne i zabawne, a jednocześnie świetnie podbudowujące relację Thora i Lokiego. Można oglądać na zapętleniu.
Wanda zabija Visiona (Avengers: Wojna bez granic, 2018) – żadna z tych postaci nie należy do grona moich ulubionych, a i ich związek nie dostał dużo ekranowego czasu, ale moment w którym Wanda jest zmuszona zabić Visiona, a on uspokaja ją w trakcie, po prostu łamie serce. Wspaniałe aktorstwo Elizabeth Olsen!
Jakiej sceny zabrakło wam?