NAJLEPSZA i NAJGORSZA scena w każdej części AVENGERS
Seria Avengers to z pewnością najbardziej rozpoznawalna i wyczekiwana część Kinowego Uniwersum Marvela. Do tej pory powstały cztery jej odsłony, wypełnione niezapomnianymi scenami, do których fani lubią wciąż powracać. Znalazło się też bez wątpienia miejsce na te mniej udane. Które sceny wspominacie najmilej, a które najgorzej? Dajcie znać w komentarzach, a wcześniej zapraszam do zapoznania się z moimi typami.
Uwaga na spoilery!
Avengers (2012)
Najgorsza: Galaga
Tak jak byłem zachwycony Avengers Jossa Whedona w okolicy premiery filmu, tak z perspektywy czasu nie jestem jego wielkim fanem. Jasne, to udana produkcja, ale szybko wyprzedziły ją inne tytuły Marvel Studios. A jednak gdy myślałem nad najgorszą sceną pierwszej odsłony serii, miałem w głowie kompletną pustkę. Koniec końców postawiłem na scenę, w której Tony Stark zauważa, że jeden z agentów obsługujących Helicarrier S.H.I.E.L.D. gra w Galagę (stara gra wideo). Sam żart jest bardzo dobry – pokazanie, że agent rzeczywiście gra, zamiast skupiać się na swoich obowiązkach, to jego niepotrzebne przeciągnięcie.
Najlepsza: Avengers… zjednoczeni
Tutaj nie było mowy o wyróżnieniu innej sceny. Moment, w którym wszyscy Avengers stają obok siebie podczas bitwy o Nowy Jork, kamera dynamicznie ich okrąża, a Kapitan Ameryka chwilę później zaczyna wydawać grupie rozkazy, to prawdziwa magia superbohaterskiego kina. Moment, kiedy stylistyka komiksów Marvela prawdziwie została przeniesiona na wielki ekran, a marzenie o uniwersum dzielonym przez ukochane postacie zostało spełnione. Co ciekawe, scena została ponownie użyta w Avengers: Końcu gry, co tylko podkreśla jej ikoniczność.
Avengers: Czas Ultrona (2015)
Najgorsza: Thor w jaskini
Avengers: Czas Ultrona to powszechnie najmniej lubiana część serii. Nie oznacza to przy tym, że to film nieudany, chociaż z pewnością kilka wątków, rozwiązań czy motywów wpływa na fakt, że trudno nie zgodzić się z opinią większości. Mnie najmniej do gustu przypadła scena, w której Thor udaje się do wyjętego z kapelusza “źródła wiedzy”, gdzie bierze swego rodzaju proroczą kąpiel. Całość prezentuje się zupełnie od czapy, jakby Whedon napisał scenę na kolanie w przerwie między zdjęciami, a do tego jest ona tak nieznośnie zmontowana, że wystarczy mrugnąć, by ją przegapić.
Najlepsza: Mowa motywacyjna Clinta
Moją zdecydowanie ulubioną sceną z Avengers: Czasu Ultrona jest właśnie ta niepozorna przemowa. W czasie bitwy o Sokovię Clint stara się uspokoić i zmotywować przerażoną, dręczoną poczuciem winy Wandę: “Twoja wina, nasza wina, co za różnica. Dasz radę? Muszę wiedzieć, bo miasto się unosi, walczymy z armią robotów, a ja mam tylko łuk i strzały. Nic z tego nie ma to sensu. Ale to mój obowiązek. Nie mogę cię niańczyć. Nieważne, co zrobiłaś i kim byłaś. Chcesz iść ze mną, masz walczyć, i to skutecznie. Chcesz zostać, w porządku. Przyślę po ciebie brata. Ale jeśli przekroczysz ten próg… należysz do Avengers”. Równie poruszające, co zabawne i ironiczne! Uwielbiam.
Avengers: Wojna bez granic
Najgorsza: Dialog o lodach
Podobnie jak w przypadku części pierwszej, trudno mi w Avengers: Wojnie bez granic znaleźć scenę szczególnie nieudaną. Uważam, że w gatunku kina blockbusterowego skierowanego do określonego odbiorcy (fana Marvela) to produkcja niemal idealna. Dlatego wskażę na jedyny gag, który całkowicie mi nie podszedł – scenę, w której Doktor Strange i Tony Stark dyskutują o poziomie lodów o smakach poszczególnych Avengerów. Nieśmieszne i niepasujące do sytuacji.
Najlepsza: Thanos wygrywa
Podobne wpisy
Finał Avengers: Wojny bez granic to bardziej sekwencja niż scena, ale nie mogło jej tu zabraknąć. Thanos niespodziewanie osiągnął swój cel i pozbawił życia połowę galaktycznej populacji. Tym samym musimy obserwować, jak część bohaterów żegna się ze swoimi przyjaciółmi, którzy dosłownie rozsypują się w proch na ich oczach. Najtrudniej znieść było pożegnanie Petera ze swoim mentorem, Tonym Starkiem. Ostatnie słowa nastolatka to: „Panie Stark, nie czuję się zbyt dobrze”. Niezwykle smutna, poruszająca i zaskakująca scena. Ale też taka, która siedzi w widzu najdłużej po seansie. Chociaż umówmy się – mogłoby się tu znaleźć przynajmniej kilka scen. Trzecia odsłona Avengers to zdecydowanie ta najlepsza.
Avengers: Koniec gry
Najgorsza: Śmierć Wdowy
Nie chcę zabrzmieć okrutnie, ale w założeniu wzruszająca i przejmująca śmierć Czarnej Wdowy, która poświęca życie dla Hawkeye’a i całego świata wydała mi się komiczna. Oczywiście był to komizm niezamierzony, ale kolejne próby duetu (“to ja się poświęcę!”, “a nie, bo ja!”, “a masz strzałą!”, “a masz bombą!”) w połączeniu z podniosłą muzyką i zwolnionym tempem wypadały zaskakująco groteskowo i na chwilę zbliżyły film do granicy parodii. Aż dziwne, że w taki sposób pożegnaliśmy tak ważną dla serii postać.
Najlepsza: Avengers… zjednoczeni
Wróćmy tam, gdzie niejako zaczęliśmy, bo scenę, którą wyróżniłem w pierwszej części serii, również zatytułowałem w ten sposób. Ta z Końca gry ma w sobie jeszcze więcej magii, bo zbiera (niemal) dosłownie wszystkie postaci istotne w dziesięcioletniej historii uniwersum, w tym te, które ostatnio widzieliśmy rozsypujące się w proch. Kolejni bohaterowie wychodzą z portali, Kapitan Ameryka wypowiada ikoniczne: “Avengers… zjednoczeni”, a w oczach fanów na całym świecie zaczynają szklić się łzy wzruszenia. Magia.