Druga część Kick-Ass wciąż stanowiła dobrą, jadącą po bandzie rozrywkę, ale nie dorównywała pierwowzorowi. Zdecydowanie złym pomysłem było poświęcenie zbyt dużej uwagi na prywatne życie granej przez Chloë Grace Moretz postaci Hit-Girl. Nastoletnie dramy zabójczej dziewczyny zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a spuentowane zostały bardzo niesmaczną sceną, kiedy dziewczyna w ramach zemsty testuje na koleżankach ze szkoły wywołującą wymioty broń stworzoną przez jej nie do końca zrównoważonego ojca.
W X-Men: Apocalypse postanowiono całkowicie olać finał wątku Logana z poprzedniej odsłony i ponownie wsadzić go do wojskowej bazy przy Alkali Lake, gdzie William Stryker znowu zmienił go w Broń X. Spójność między filmami musiała zejść na dalszy plan, aby z jednej strony twórcy mogli nawiązać stylistycznie do kultowego komiksu o genezie Wolverine’a, a z drugiej puścić oko do fanów wcześniejszych filmów, ukazując rodzącą się emocjonalną więź między Jean a Loganem. Szkoda tylko, że Jean w filmie jest zaledwie nastolatką, a Logan prawie pięćdziesięcioletnim Hugh Jackmanem, toteż scena, w której sapie na postać graną przez Sophie Turner wypada co najmniej dziwnie.
By jak najszybciej dotrzeć na odsiecz przyjaciołom, Rocket postanawia kierować statek przez kolejne kosmiczne portale, zasadniczo jednak przedawkowując tę formę transportu. Ciała i twarze szopa oraz jego towarzyszy nienaturalnie się rozszerzają, wyginają i tracą proporcje, co mocno kojarzy się z narkotykowym tripem. Na tym etapie filmu trudno już się temu dziwić. W końcu mówimy o filmie Disneya, w którym pojawiają się kosmiczne roboty-prostytutki. Odnotowania wymaga także fakt, że we wspomnianej scenie zobaczyć możemy cameo samego Stana Lee.
Powiedzieć o Venomie z Tomem Hardym, że to film problematyczny, to nie powiedzieć nic. Wyraźne kłopoty na wszystkich etapach produkcji sprawiły, że powstał film nieskładny, niezamierzenie śmieszny, szarpiący się miedzy konwencjami. A po środku tego wszystkiego znajdował się cudownie szarżujący Tom Hardy. Kwintesencją jego roli jest scena, kiedy główny bohater, napędzany przez kosmicznego symbionta, poszukuje pożywienia i możliwości ochłody – oba znajduje, wskakując do mieszczącego się w restauracji ogromnego akwarium pełnego żywych krabów. Warto dodać, że efektownie psuje przy tym randkę swojej byłej partnerki.
Scena pocałunku Steve’a z Sharon z Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów sama w sobie nie nosi znamion porąbania. Przeciwnie, wypada naturalnie i spuentowana jest świetnym gagiem z Buckym i Samem. Staje się jednak nieco dziwna po seansie ostatniej, wprowadzającej motyw podróży w czasie czwartej części Avengers, która sugeruje, że cofający się do lat 50. i wiążący z Peggy Carter Steve mógł być w istocie wujkiem Sharon. Fani Gry o tron zdecydowanie powinni zainteresować się tym wątkiem.