Najbardziej KONTROWERSYJNE odcinki sitcomów. Tylko nieliczne śmieszą do dziś
Rozważania na temat najbardziej kontrowersyjnych odcinków sitcomów warto zacząć od pochylenia się nad tym, co budziło kontrowersje kiedyś, a co uznaje się za kontrowersyjne dziś. Jednym z najbardziej wyrazistych przykładów z lat 50. jest odcinek słynnego amerykańskiego serialu I Love Lucy, w którym główna bohaterka zastanawia się, jak powiedzieć swojemu mężowi, że jest w ciąży. Nie lada zagwozdkę mieli także twórcy serialu, gdyż stacja CBS zabroniła im używać na wizji słowa „ciąża”, które uważano wówczas za nieprzyzwoite. Ostatecznie odcinek zatytułowano Lucy jest brzemienna, używając francuskiego słowa „enceinte”.
Na przestrzeni kolejnych dekad czasy się zmieniały i zmieniało się podejście do wielu spraw. Niemniej, w tak nieodległych latach 90., kiedy słowo „ciąża” nie budziło już niczyjej odrazy, ogłoszenie swojej homoseksualności na ekranie nadal powodowało gigantyczne kontrowersje. Kiedy w 1997 roku Ellen Degeneres jako tytułowa bohaterka serialu Ellen wyszła z szafy, sponsorzy wycofali się z finansowania serialu, Ellen i Laurze Dern zwiastowano rychły koniec kariery, a stacja ABC otrzymywała groźby podłożenia bomby na planie. Choć odcinek The Puppy Episode zgromadził przed telewizorami rekordową liczbę widzów i zgarnął dwie nagrody Emmy, serial wkrótce skasowano jako „zbyt gejowski”.
Na szczęście dziś tego typu sytuacje nie zdarzają się już ani w amerykańskiej, ani nawet polskiej telewizji. Świadomość i wrażliwość zarówno twórców, stacji telewizyjnych, jak i widzów znacznie wzrosły. Prowadzi to nie tylko do tego, że dziwią nas dawne kontrowersje. Skutkuje to także mniej lub bardziej słusznym oburzeniem na treści zawarte w starych sitcomach, które kiedyś przechodziły bez echa, ba!, nawet bawiły do rozpuku, a współcześnie budzą poważne zastrzeżenia.
Poniżej zebrałam odcinki popularnych sitcomów, które wywołały zrozumiałe protesty już w momencie ich powstania, a także te epizody, które stały się źródłem kontrowersji dopiero teraz, wiele lat po swojej premierze.
„Kroniki Seinfelda” – „Święto Portoryko”
Dwudziesty odcinek dziewiątego sezonu Kronik Seinfelda uważany jest za jeden z najbardziej kontrowersyjnych w historii telewizji. Jerry, George, Elaine i Kramer, wracając z meczu Metsów, zostają uwięzieni w korku przez przechodzącą ulicami miasta paradę z okazji Dnia Portoryko. W pewnym momencie Kramer przypadkowo podpala portorykańską flagę, a by ugasić płomień, zaczyna ją deptać. Dostrzegają to obecni na marszu Portorykańczycy, którzy postanawiają wyrazić swoją wściekłość i wzburzenie.
Podobne wrażenia mieli widzowie, którzy po obejrzeniu odcinka zaczęli bojkotować serial i protestować pod stacją NBC, by zaprzestała jego emisji. Przedstawiciele portorykańskiej społeczności zarzucali twórcom m.in. stereotypowe przedstawienie mniejszości etnicznej, przede wszystkim zaś – znieważenie flagi Portoryka.
The Puerto Rican Day został ostatecznie zdjęty z anteny i nie pojawiał się podczas kolejnych emisji serialu. Znalazł się jednak na wydanym w 2007 roku DVD z dziewiątym sezonem. W Polsce można go obejrzeć na Netflixie.
Podobne:
„Przyjaciele” – „Ten, co mógł być”
Kiedy w 2018 roku wszystkie odcinki Przyjaciół trafiły na Netflixa, uwielbiany niegdyś sitcom wywołał burzę w sieci. Młodzi widzowie, którzy po raz pierwszy zetknęli się z kultowym klasykiem z lat 90., zarzucali mu homofobię, seksizm, rasizm i mnóstwo innych paskudnych rzeczy. Choć niektóre oskarżenia współczesnej młodzieży pod adresem Friends wydają się przesadzone, trudno nie zgodzić się z ich uwagami na temat fat shamingu.
Każda osoba z nadwagą jest w tym serialu wyśmiewana i pokazywana jako nieudacznik. W szczególności zaś podkreślana jest POTWORNA przeszłość Moniki, której życie zaczęło się dopiero w momencie, gdy zrzuciła zbędne kilogramy. Wątek „grubej Moniki” pojawia się wielokrotnie i trudno tak naprawdę powiedzieć, kiedy razi najbardziej. Jako przykład wybrałam więc podwójny odcinek Ten, co mógł być. Przyglądamy się w nim alternatywnej rzeczywistości, w której siostra Rossa nigdy nie schudła, pozostała więc infantylną, wieczną dziewicą, która opycha się słodyczami. Kiedy ogląda się tę produkcję, trudno uwierzyć, że jeszcze 20 lat temu tak beztrosko i bezkarnie w najsłynniejszym sitcomie świata ośmieszano ludzi tylko dlatego, że ważą więcej niż inni.
„The Office” – „Diversity Day”
Kolejny sitcom, który wywołał kontrowersje po latach, to The Office US. W tym przypadku wynikały one jednak z nadgorliwości stacji Comedy Central, która postanowiła przezornie usunąć z rotacji i weekendowych maratonów odcinek Diversity Day w obawie, że może on urazić czyjeś uczucia.
Cel był szczytny, jednak pomysł nietrafiony, gdyż wywołał gigantyczne wzburzenie fanów serialu. Miłośnicy ekipy ze Scranton zaczęli zarzucać stacji brak zrozumienia naczelnej idei The Office, który jest satyrą na zaściankowych ludzi o ciasnych umysłach. Nie inaczej jest w drugim odcinku serialu, w którym Michael na własną rękę postanawia zorganizować w biurze „dzień różnorodności”. Regionalny manager Dunder Mifflin tak bardzo przegina w naigrywaniu się z rasistowskich stereotypów, że wywołuje szok i niesmak całego personelu, a ostatecznie dostaje w twarz od Kelly.
Podobnie jak w przypadku wszystkich innych żartów w The Office, które związane są z rasizmem, seksizmem czy homofobią, to nie mniejszości są w tym odcinku obiektem żartów, lecz Michael, który – jak zwykle zresztą – robi z siebie kompletnego kretyna, tym samym pokazując, jak żałosne są tego typu dowcipy i zachowania.
„The Office PL” – „Krzyż”
Polskiej wersji The Office daleko do amerykańskiego pierwowzoru, a nawet do brytyjskiego oryginału. Niemniej produkcja CANAL+ to naprawdę niezły i niezwykle odważny sitcom jak na nasze rodzime realia. Zdecydowanie najlepszym odcinkiem serialu jest Krzyż, w którym tytułowy przedmiot staje się zarzewiem religijnego konfliktu między pracownikami siedleckiej firmy Kropliczanka. Arbitrem postanawia być Michał, który uważając się za perfekcyjnego dyplomatę, tylko dolewa oliwy do ognia.
Krzyż to polska odpowiedź na Diversity Day, której siła tkwi w tym, że nie kopiuje amerykańskich pomysłów, lecz bazuje na toczącym się w Polsce ideologicznym sporze. Przedostatni odcinek The Office PL nie spotkał się wprawdzie z ostrą krytyką żadnego ze środowisk, jestem jednak przekonana, że gdyby nie był to serial kodowanego CANAL+, lecz produkcja TVN wyemitowana po Faktach czy Mam talent, walka o krzyż, kłótnia o aborcję i pytania do księdza, jak u niego z pedofilią, nie przeszłyby bez echa.
„Veep” – „Thoughts and Prayers”
Veep (przepraszam, polski tytuł Figurantka, podobnie jak Biuro, nie przechodzi mi przez palce) to kolejna fantastyczna satyra, z której jad wylewa się strumieniami. I kolejny serial, który nieuważny widz mógłby uznać za skrajnie obraźliwy, nie dostrzegając, że ostrze twórców wycelowane jest tutaj nie w poniżanych i ignorowanych ludzi, lecz w polityków. I to nie tylko tych z Białego Domu (choć w nich przede wszystkim).
Serial, za rolę w którym Julia Louis-Dreyfus była sześciokrotnie nagradzana Emmy, nie został nigdy zbojkotowany przez widzów i HBO nie miało żadnych problemów w związku z jego czarnym jak sadza humorem. Pierwszy z odcinków finałowego sezonu wzbudził jednak pewną konsternację, gdy motywem przewodnim i motorem żartów okazały się w nim masowe strzelaniny, w tym strzelanina w szkole.
W epizodzie pt. Thoughts and Prayers Selina szykuje się na otwarcie swojej kampanii prezydenckiej, jednak tradycyjnie wszystko idzie niezgodnie z planem. Największą przeszkodą w gładkiej realizacji celów są ciągle napływające do niej informacje o zamachowcach atakujących niewinnych ludzi w różnych miejscach w kraju. Była pani prezydent jest wściekła, że nie może przejechać przez miasto ani skupić się na swoich sprawach, bo musi zamiast tego wyrażać współczucie. Kiedy jednak w finale odcinka staje w obliczu totalnej wizerunkowej katastrofy, informacja o kolejnej strzelaninie spada jej jak z nieba. „Wyślijcie żonie zamachowca kwiaty”, mówi do członków swojego sztabu, uradowana faktem, że może użyć masowego morderstwa jako tematu zastępczego.