search
REKLAMA
Biografie ludzi filmu

JULIA ROBERTS. Miss America

Karol Barzowski

28 października 2014

REKLAMA

 

Hollywoodzki system gwiazd upadł ponad 50 lat temu. Burzliwe lata sześćdziesiąte spowodowały, że widzom znudziły się manekiny oraz stereotypy. Ludzie zrezygnowali z gwarancji, jakie dawało znane nazwisko i związane z nim fabuły czy legendy. Gwiazd ubywało, a wraz ze śmiercią Elizabeth Taylor właściwie przestały one istnieć. Gdy słynna aktorka odeszła, gazety pisały o pożegnaniu „ostatniej wielkiej”. I rzeczywiście, sław takich jak Greta Garbo czy Marilyn Monroe z pewnością już nie ma. Ale jest… Julia Roberts. Aktorka z niepodrabialnym uśmiechem wycenionym na 3 miliardy dolarów. Kobieta, której zdjęcie z plakatu „Pretty Woman” stało się tak popularne jak niegdyś fotografie Rity Hayworth. Skromna dziewczyna z Atlanty, która została amerykańskim dobrem narodowym…

juliaroberts-child-jpg

Posiadaczka najsłynniejszego uśmiechu Hollywood urodziła się 28 października 1967 roku jako Julie Fiona Roberts. Wychowywała się w artystycznej rodzinie. Jak sama przyznaje, było to środowisko bohemy, gdzie królowała wolność. Jej ojciec, Walter, od dziecka był bardzo wrażliwy i ciągnęło go w stronę sztuki. Chciał zostać aktorem, ale w jego rodzinie brakowało pieniędzy. Młody chłopak imał się więc różnych zajęć pozwalających zarobić na życie. W latach pięćdziesiątych wstąpił jednak do armii, która w tamtym okresie oferowała żołnierzom darmową edukację. Trafił do Biloxi w Missisipi, gdzie w 1955 roku otrzymał angaż w sztuce „George Waszyngton spał tutaj”. Ten amatorski spektakl nie tylko pozwolił mu spełnić dziecięce marzenie. Dzięki niemu poznał też swoją przyszłą żonę, jedną z aktorek, Betty Lou Bredemus.

Po ślubie Walter i Betty Lou wyjechali do Atlanty, gdzie stworzyli dom dla trójki swoich dzieci – Erica, Lisy i Julie. Małżeństwo nie zapomniało o tym, w jaki sposób doszło do ich spotkania. Nadal byli oddani swojej pasji i prowadzili przy domu dziecięcy teatrzyk. Na ich zajęcia uczęszczały między innymi dzieci Martina Luthera Kinga. Dochody państwa Roberts były niemal zerowe i mówi się, że słynny działacz na rzecz równouprawnienia w znacznym stopniu sponsorował ich działalność. Co ciekawe, opłacił również pobyt w szpitalu Betty Lou, gdy ta rodziła małą Julie. King został jednak zamordowany zaledwie kilka miesięcy po tym, jak aktorka przyszła na świat. Nigdy więc go nie poznała.

juliaroberts1_240To właśnie kłopoty finansowe rodziny spowodowały, że w małżeństwie Robertsów zaczęło się dziać coraz gorzej. Gdy Julie miała cztery lata, jej rodzice rozwiedli się. Szesnastoletni wówczas Eric został z ojcem w Atlancie, a Julie i Lisa przeprowadziły się wraz z matką do Smyrna w stanie Maine. Betty Lou ostatecznie znalazła pracę jako agentka nieruchomości i wyszła ponownie za mąż. Ojczym aktorki był osobą trudną we współżyciu – miał skłonność do alkoholu, był agresywny i znęcał się psychicznie nad przybranymi córkami. Gdy w 1983 roku matka Roberts wystąpiła o rozwód, powiedziała, że ponowne małżeństwo było największym błędem jej życia.

W wieku 10 lat Julie przeżyła kolejną traumę – jej ojciec przegrał walkę z nowotworem. Dziewczyna opuściła się wtedy w nauce. Spełniała się w sporcie (była nawet w szkolnej reprezentacji tenisowej), ale lekcje przychodziły jej z trudem. Nie lubiła zresztą chodzić do szkoły i z innych powodów. Choć dziś patrząc na Roberts trudno w to uwierzyć, dzieci wyśmiewały się z jej szerokiej buzi i okularów. Wpłynęło to na nią tak bardzo, że aktorka jeszcze wiele lat później uważała się za wyjątkowo nieatrakcyjną.

article-2510706-198A504500000578-937_634x589Wracając jednak do nauki, paradoksalnie to właśnie problemy w szkole ściągnęły jej uwagę na inne dziedziny, w których mogłaby się rozwijać. W teatrze rodziców nie grała bowiem długo – jako trzylatka była tam raczej jedynie maskotką. Kluczowa w odnalezieniu życiowej pasji okazała się… algebra. Jak wspomina aktorka, uważała, że nauczycielka po prostu jej nienawidziła. Nie wierzyła w to, że ma jakiekolwiek szanse na zaliczenie przedmiotu i pewnego dnia odważyła się na złożenie matematyczce propozycji – „Powiedziałam jej – spójrzmy prawdzie w oczy. Ja i tak nie zaliczę tej algebry. Nie widzę większego sensu w tym, żebym przychodziła na lekcje, więc może mogłabym po prostu je opuszczać i spędzać ten czas w bibliotece szkolnej? Nie wyjdę poza teren budynku, a przynajmniej ani ja, ani pani, nie będziemy tracić czasu”. O dziwo, nauczycielka zgodziła się. Julie zaczęła więc przesiadywać w bibliotece i zaczytywać się w rozmaitych książkach. Jak przyznaje, otworzyło jej to oczy na wiele spraw. To wtedy postanowiła, że spróbuje zostać aktorką.

JULIE & JULIA

Julia-Roberts-et-son-frere-Eric-en-1986_exact780x1040_pGdy skończyła college, wyjechała do Nowego Jorku, gdzie mieszkała już jej siostra. Starsza o dwa lata Lisa była dla Julie niczym matka. „Po rozwodzie rodziców i śmierci taty, to Lisa dawała mi oparcie. Zawsze mogłam na nią liczyć i z pewnością był to jeden z powodów, dzięki któremu udało się ten trudny czas jakoś przetrwać. Gdy jechałam do Nowego Jorku, nie bałam się. W końcu była tam Lisa” – mówiła w jednym z wywiadów. Julie zapisała się na wieczorowe lekcje aktorstwa, a w ciągu dnia pracowała w lodziarni. Początki były jednak trudne. Roberts odrzucono nawet w castingu do małej roli w operze mydlanej „All My Children”. Ponadto, gdy próbowała wyrobić sobie legitymację Gildii Aktorów Filmowych, okazało się, że jest już aktorka o nazwisku Julie Roberts. Wystarczyła jednak tylko kosmetyczna zmiana. Julie stała się znaną dziś Julią, która już pod nowym imieniem i nazwiskiem zapisała się do agencji modelek. Jak wspomina, była to dla niej prawdziwa katorga. Mimo że siostra przekonywała ją, że ma szansę zrobić karierę, nadal uważała się za nieatrakcyjną i zwyczajnie nie wierzyła, że może coś dobrze zareklamować.

W międzyczasie sukcesy w branży zaczął odnosić starszy brat Julii, Eric. W 1986 roku nominowano go nawet do Oscara za drugoplanową rolę w filmie „Uciekający pociąg”. Choć nigdy potem nie powtórzył już tego sukcesu, pod koniec lat osiemdziesiątych rzeczywiście liczono się z jego nazwiskiem. Załatwił więc młodszej siostrze jej pierwszy angaż – Julia zagrała w filmie „Blood Red”… siostrę postaci granej przez Erica. Niestety, nie dość, że ostatecznie aktorka pojawiła się jedynie w kilku scenach, to tytuł ten okazał się niewypałem. Przeleżał na stole montażowym trzy lata, zanim w końcu zdecydowano się go pokazać w kinach – ale jedynie w ograniczonej dystrybucji.

Satisfaction
Satisfaction

Równie mało istotna okazała się rola Julii w filmie „Satisfaction”, w którym wcieliła się w basistkę żeńskiego zespołu. Na planie filmu poznała jednak swoją pierwszą wielką miłość. Był nią… Liam Neeson. Choć po roku rozstali się, pozostali dobrymi przyjaciółmi. Siedem lat później zagrali zresztą razem w kolejnym filmie. Jak przyznała Roberts w jednym z wywiadów, scena oświadczyn w „Michaelu Collinsie” wypadła tak przekonująco tylko dlatego, że wyobraziła sobie, jakby Neeson rzeczywiście robił to wtedy, w 1989 roku.

COLOR ME HAPPY

Mimo kilku małych ról na ekranie kinowym i telewizyjnym (m.in. w „Miami Vice”), Julia wciąż czekała na swój wielki przełom. Wiedziała, że jej ojciec umarł jako niespełniony, rozczarowany aktor, co spowodowało, że Roberts wręcz desperacko próbowała odnieść sukces. Okazja nadarzyła się jednak dość szybko – aktorka wzięła udział w przesłuchaniach do filmu „Mystic Pizza” o trzech dziewczynach z małego miasteczka u progu dorosłości. Scenariusz bardzo jej się spodobał i wyjątkowo zależało jej na tej roli. Choć przesłuchanie poszło dobrze, dyrektor castingu powiedziała Julii, że nie pasuje do postaci pod względem fizycznym. Bohaterki filmu pochodziły z rodzin portugalskich imigrantów, a Julia jest naturalną blondynką. Ambitna dziewczyna nie poddała się jednak, poprosiła o jeszcze jedną szansę i w najbliższym sklepie kupiła farbującą piankę do włosów. Produkt za mniej niż jednego dolara nazywał się zresztą „Color Me Happy” – aktorka liczyła, że rzeczywiście sprawi on jej radość. Na spotkaniu z reżyserem pojawiła się już jako brunetka o wyjątkowo bujnej czuprynie (lata osiemdziesiąte + kręcone włosy + olbrzymie ilości pianki… to rzeczywiście musiało wyglądać komicznie). Choć partner, z którym miała odegrać scenę, miał całe dłonie w czarnej farbie, udało się. Julia dostała rolę. Ale też…straciła swoją ulubioną bluzę. „Gdy szłam do domu, rozpadało się. Farba zaczęła spływać na moją twarz i ubranie. To wyglądało jak scena z filmu «Carrie», a ja nic nie mogłam zrobić. Straciłam swoją ulubioną bluzę, wyglądałam żałośnie, ale przynajmniej miałam tę rolę” – śmiała się, opowiadając o tej sytuacji w jednym z programów telewizyjnych.

Mystic Pizza
Mystic Pizza

To naprawdę niezły film – urokliwa historia w stylu coming-of-age o tym okresie życia, kiedy przyszłość jest wielkim znakiem zapytania. Dobre aktorstwo (w epizodzie widać tam nawet młodziutkiego Matta Damona), sielski klimat prowincji i ciekawie rozpisane, zupełnie różne charaktery trzech głównych bohaterek, sprawiły, że obraz zebrał pozytywne recenzje. Sam Roger Ebert przyznał filmowi aż 3 ½ na 4 gwiazdki, pisząc wtedy: „Mam przeczucie, że «Mystic Pizza» pewnego dnia może być kojarzony ze względu na gwiazdy, które zagrały w nim, zanim stały się sławne. Młodzi aktorzy występujący w tym filmie mają prawdziwy dar”. I rzeczywiście, wszystkie aktorki (oraz ich partnerzy) spisują się tu naprawdę świetnie. Ale Roberts jako bezpośrednia Daisy w tym filmie po prostu błyszczy. Jest w „Mystic Pizza” scena, w której jej bohaterka poproszona zostaje przez przystojnego chłopaka o przyłączenie się do partyjki bilarda. Przyszedł do baru na podwójną randkę, jego towarzyszka nie chce grać, jest nieparzyście, więc… Gdy Daisy zgadza się i podchodzi do stołu, od razu wiadomo, że z randki będą nici. Roberts ma na sobie wtedy niedbale zapięty, czerwony sweter, a jej kasztanowe loki opadają na ramiona w nieładzie – teoretycznie nic jej nie wyróżnia. Ale jej błysk w oku sprawia, że podczas tej rozgrywki wszystkim jej uczestnikom robi się gorąco. Julia już wtedy pokazała na ekranie wielką charyzmę, a słowa Eberta przynajmniej w jej przypadku okazały się być prorocze.

POMOCNA DŁOŃ

„Mystic Pizza”, choć był dla Roberts zdecydowanie krokiem naprzód, wciąż trudno było nazwać przełomem, na jaki czekała. Film pojawił się w kinach w ograniczonej dystrybucji i mimo że osiągał niezłe wyniki w przeliczeniu na kopię, nie był to sukces wielkiego formatu. Ten przyszedł dopiero wtedy, kiedy Julię wzięła pod swoje skrzydła Sally Field, dwukrotna laureatka Oscara. Słynna aktorka była wtedy żoną Alana Greismana, producenta „Satisfaction” – gdy obejrzała film, stwierdziła, że musi pomóc tej utalentowanej dziewczynie grającej basistkę. Została dla Julii kimś w rodzaju mentora i użyła swoich kontaktów, aby zaangażować młodą aktorkę do jej następnego projektu, filmu „Stalowe magnolie”.

Stalowe magnolie
Stalowe magnolie

Producenci przesłali Roberts scenariusz filmu, ale aktorka strasznie się wtedy rozchorowała. Jak wspomina, sama do końca nie wie, co jej było – lekarze stwierdzili tylko, że to niezidentyfikowany wirus. Aktorka przeleżała trzy tygodnie w szpitalu i drugie tyle w domowym łóżku. Scenariusz „Stalowych magnolii” leżał na półce, a Julia nie miała nawet siły go przeczytać. O mały włos straciłaby tę rolę na zawsze, ale w końcu poczuła się lepiej i z pomocą Sally Field udało jej się przygotować do przesłuchań. Starsza koleżanka po fachu przyszła zresztą na casting razem z Julią, czytając swoje kwestie dialogowe. Producenci, choć mieli na oku Winonę Ryder, ostatecznie ulegli namowom Field i postanowili powierzyć rolę Roberts. Wcieliła się w młodą dziewczynę chorującą na cukrzycę. Wbrew zaleceniom lekarzy postanawia ona zajść w ciążę, co rodzi konflikt między nią a nadopiekuńczą matką. Jak przyznawała potem Julia, Field bardzo pomogła jej uwierzyć w siebie podczas pracy na planie. Poza tym, grając chorą dziewczynę, mogła odwołać się do swoich niedawnych przeżyć („To była pierwsza próba aktorstwa opartego na ‘Metodzie’” – żartowała). Dzięki temu udało jej się stworzyć na ekranie naprawdę dobrą, wiarygodną i przejmującą kreację.

Mimo że w filmie, oprócz Field, zagrały też np. Dolly Parton, Shirley MacLaine, Olympia Dukakis i Daryl Hannah, to Roberts okazała się tą, którą najbardziej wychwalali krytycy. Za swą kreację otrzymała Złoty Glob dla najlepszej aktorki drugoplanowej oraz nominację do Oscara. Poza tym „Stalowe magnolie” zebrały bardzo dobre recenzje i spotkały się z dużym zainteresowaniem publiczności. Amerykanki po prostu pokochały ten film, a wątek Julii, choć ckliwy, wzbudzał w nim największe emocje. To był przełom, na który czekała Roberts. Dzięki „Stalowym magnoliom” przestała być młodszą siostrą Erica. Od tamtej pory to raczej o nim mówili jak o starszym bracie Julii, aktorze, który nie wykorzystał swojego potencjału.

Pretty Woman
Pretty Woman

KOPCIUSZEK Z HOLLYWOOD BOULEVARD

julia-roberts-pretty-womanNa planie kolejnego filmu miała pojawić się tak właściwie tuż po ukończeniu „Mystic Pizza”, ale produkcję wstrzymano. Historia zatytułowana „3000” opowiadała o kłótliwej, wrednej, uzależnionej od narkotyków prostytutce, która spędza tydzień z bogatym, ale równie nieprzyjemnym jak ona biznesmenem. Brzmi znajomo? Jak opowiadała Julia w jednym z wywiadów, film miał być mroczny, nieco depresyjny, prezentujący „okropną historię o okropnych ludziach”. Reżyserować miał ponoć… Werner Herzog. Roberts bardzo chciała w nim wystąpić, ale wytwórnia Vestron, która miała produkować „3000”, chyliła się ku upadkowi i ostatecznie wycofała się z projektu. Wtedy scenariusz przejął… Disney („Było to szalenie logiczne, czyż nie?” – żartobliwie stwierdziła kiedyś aktorka). Studio na reżysera wybrało Garry’ego Marshalla, który zmienił wymowę filmu na bardziej komediową, nieco w stylu współczesnego „Kopciuszka” czy „My Fair Lady” i zatytułował go „Pretty Woman”. Julia nie była już wtedy pierwszym wyborem do głównej roli. Mało tego, o angaż walczyło pół Hollywood, z królową komedii romantycznych Meg Ryan na czele. Aktorka musiała więc stanąć z nimi w szranki. Choć przesłuchanie poszło dobrze, producenci chcieli kogoś o bardziej gwiazdorskiej renomie. Wtedy znowu nieoceniona okazała się pomoc Sally Field – tak naprawdę to ona załatwiła Roberts rolę, dzięki której ta została gwiazdą największego formatu.

O „Pretty Woman” wiele pisać nie trzeba. To jedna z najlepiej kojarzonych komedii romantycznych w historii, a także prawdziwy klasyk, jeśli chodzi o filmy lat ’90. Ten tytuł stał się ikoną i niemalże nabrał cech mitycznych. To w końcu najpopularniejsza współczesna bajka. Gdy w „Shreku 2” wróżka chrzestna wylicza opowieści o wielkiej miłości (te bez ogrów), wśród tradycyjnych baśni i legend wymienia właśnie film Garry’ego Marshalla. „Pretty Woman” z miejsca stał się zresztą romantycznym klasykiem, zarabiając na całym świecie astronomiczną sumę 460 milionów dolarów (przy budżecie 14 milionów). W końcu któż nie zna tego tytułu? Nie bez powodu jest to jeden z najczęściej powtarzanych w telewizji filmów, a w Polsce jego świąteczno-noworoczne seanse weszły już do bożonarodzeniowych tradycji.

Ze Złotym Globem
Ze Złotym Globem

Nie da się ukryć, że sukces ten to w dużej mierze zasługa Julii Roberts, która obdarzyła swoją Vivian niepodrabialnym urokiem. Jej bohaterka to początkująca prostytutka – brakuje jej ogłady, jest strasznie nieporadna we wszystkim, co robi, nie wie, co to maniery i takt. Daleko jej do paryskiej kurtyzany. Jednocześnie, pomimo wykonywanej profesji, od razu wzbudza ogromną sympatię widzów. Współczesny Kopciuszek dzięki Julii staje się wiarygodny, a jej relacja z biznesmenem granym przez Richarda Gere’a, ma w sobie całe pokłady chemii. To rola, która trafia się raz na całe życie, a Roberts wykorzystała swoją szansę najlepiej, jak tylko mogła. Otrzymała za nią kolejny Złoty Glob, nominację do Oscara oraz nagrody BAFTA. Choć od premiery filmu minęło już prawie 25 lat, ludzie wciąż pamiętają Vivian śpiewającą Prince’a w wannie pełnej piany. A w końcu nie ma wiele aktorek, które mogą pochwalić się wizerunkiem tak silnie utrwalonym w pamięci widzów. Roberts, już dzięki tej jednej roli, wpisała się w poczet największych gwiazd ekranu. Ówczesny prezes 20th Century Fox, Joe Roth, wprost powiedział, że Julia po „Pretty Woman” została jedną z dziesięciu osób na świecie, które są w stanie zapewnić duże zyski filmowi samym pojawieniem się jej nazwiska na plakacie. A miała wtedy tylko 22 lata…

91o4RSSYWgL._SL1500_

CO SIĘ STAŁO Z JULIĄ ROBERTS?

Julia-Roberts-smiled-snuggled--fiancé-Kiefer-SutherlandZaledwie 5 dni po zakończeniu zdjęć do „Pretty Woman”, jeszcze przed całym szumem towarzyszącym jego premierze, pojawiła się na planie „Linii życia”, thrillera Joela Schumachera o studentach medycyny próbujących dowiedzieć się, czy istnieje tzw. życie po życiu. Przeprowadzają oni eksperymenty polegające na wprowadzaniu się w stan śmierci klinicznej. Choć film został przepięknie nakręcony, scenariusz ostatecznie nie sprostał ciekawemu pomysłowi wyjściowemu. Ponad 60 milionów dolarów zysku, choć to niezły wynik, bladł w porównaniu z sumami osiągniętymi przez „Pretty Woman”. Krytycy również nie byli zachwyceni filmem, przyznając mu ostatecznie średnie oceny. Dla Julii tytuł ten okazał się jednak ważny z innego powodu – na planie poznała Kiefera Sutherlanda, z którym połączyła ją wielka miłość. Para wkrótce zaręczyła się. Wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby zostali kolejną wielką parą Hollywood. Jednak zaledwie na kilka dni przed ślubem mającym się odbyć w czerwcu 1991 roku, aktorka dowiedziała się, że jej narzeczony miał romans ze striptizerką. Wyjechała wtedy do Irlandii z Jasonem Patricem, również aktorem i (byłym?) przyjacielem Sutherlanda, a jego samego poinformowała o zerwaniu przez swojego rzecznika prasowego…

Na początku lat dziewięćdziesiątych Julia była pod stałą obserwacją mediów. Po sukcesie, jaki osiągnęła z „Pretty Woman”, stała się prawdziwą gwiazdą, sensacją, amerykańskim dobrem narodowym. Jej życiem prywatnym interesował się cały kraj, a Julia tylko dostarczała im kolejnych tematów do plotek. Sutherland, Patric i wcześniej Neeson nie byli jedynymi aktorami, z którymi się spotykała – po „Stalowych magnoliach” była też krótko zaręczona ze swoim filmowym mężem, Dylanem McDermottem. Wywiady, sesje zdjęciowe, okładka magazynu „People” z okazji opublikowania listy 50 najpiękniejszych ludzi świata… Wszystko to sprawiło, że Roberts poczuła się przytłoczona. Jak niedawno wspomniała, w dzisiejszych czasach, dobie internetu i paparazzi, nie byłaby w stanie poradzić sobie z ciężarem sławy. Już wtedy było jej zresztą bardzo trudno i próbowała uciec od mediów, rzucając się w wir pracy.

Hook
Hook

W 1991 roku wystąpiła aż w trzech filmach. W „Sypiając z wrogiem” wcieliła się w kobietę, która pozoruje własną śmierć, aby uwolnić się od sadystycznego męża („To był trudny temat i pierwsza naprawdę dorosła, poważna rola dla mnie. Musiałam wykorzystać tę okazję”). Jej gaża skoczyła wtedy zresztą do okrągłego miliona dolarów. W „Za wcześnie umierać”, kolejnym filmie Schumachera, zagrała dziewczynę, która zatrudnia się jako opiekunka mężczyzny chorego na białaczkę. W „Hooku” Stevena Spielberga pokazała się zaś jako Dzwoneczek. Wszystkie te tytuły, choć sprzedawały się dobrze, zostały chłodno przyjęte przez recenzentów. Nawet Spielberg zaliczył „Hookiem” jedną ze swoich większych wtop. Roberts zresztą nie ułatwiała mu pracy, zachowując się ponoć na planie niczym rozkapryszona primadonna (ekipa mówiła o niej „Tinker Hell”). Aktorka, która zdecydowanie zachłysnęła się nagłą sławą (oraz pieniędzmi – za małą rolę w „Hooku” otrzymała 7 milionów dolarów), prawdopodobnie nie wytrzymała presji. Za Dzwoneczka nominowano ją zresztą do Złotej Maliny, co przelało czarę goryczy. Szalony okres po premierze „Pretty Woman” postanowiła oficjalnie zakończyć, robiąc sobie przerwę od aktorstwa. Zostawiła na lodzie twórców „Zakochanego Szekspira” (tak, już wtedy film był w dość zaawansowanych przygotowaniach), odrzuciła propozycję gry w „Bezsenności w Seattle”… Musiała się odciąć od showbiznesu, odetchnąć i przemyśleć wiele spraw. Zaczęła wtedy pisać wiersze. Zaszyła się w domu i po prostu zniknęła. Media spekulowały, że może przechodzić załamanie nerwowe, a „People” pytał na okładce „Co się stało z Julią Roberts?”.

REKLAMA