EMMA STONE. Piegi, chrypka i niespożyta energia
Stwierdzenie „gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi, że Emma Stone osiągnie sukces, uznałbym go za wariata” może wyglądać na hiperbolę, ale w tym wypadku nie jest to wyłącznie figura stylistyczna. Po Łatwej dziewczynie (2010) Willa Glucka można było spodziewać się raczej kolejnej kariery à la Lindsay Lohan niż konsekwentnego awansu w hollywoodzkiej hierarchii, który przypadł w udziale na przykład Jennifer Lawrence. Tymczasem niewysoka (mierzy 168 cm), ruda, piegowata i na dodatek sepleniąca dziewczyna z Arizony za wspomnianą, koszmarną komedię dla nastolatków otrzymała nominację do Złotego Globu, zaś pięć lat później miała już na koncie nominację do Oscara. I wszystko wskazuje na to, że Emma dopiero się rozkręca.
Trzeba przyznać, że Stone była jedynym jasnym punktem Łatwej dziewczyny, która w zaledwie niewielkim stopniu wyrastała ponad rynsztokowy humor większości licealnych amerykańskich komedii. Starający się w błyskotliwy sposób ogrywać seksualne stereotypy film Glucka ponosi porażkę z powodu niewybrednych żartów i spłyconych do granic możliwości postaci. To, że Emmie udało się „wypłynąć” na tej roli, młoda aktorka zawdzięczała w dużej mierze swej charakterystycznej urodzie i charyzmie, dzięki której przyćmiła takie tuzy jak Stanley Tucci, Patricia Clarkson czy Lisa Kudrow. Bezpretensjonalność, która stała się swego rodzaju znakiem firmowym Stone, pozwoliła uratować bardzo przeciętną produkcję, a samej aktorce zagwarantowała start do właściwego, znaczonego sukcesami etapu kariery.
Ale przecież Łatwa dziewczyna nie była pierwszą interesującą rolą Emmy. Urodzona 6 listopada 1988 roku aktorka debiutowała na małym ekranie już jako siedemnastolatka, a z telewizji wyrwała się w 2007 roku. Pierwszy występ w kinie to Supersamiec Grega Mottoli, a więc film, który wypromował kilku innych aktorów młodego pokolenia (Jonah Hill, Michael Cera). Była to ryzykowna decyzja – taki debiut kinowy mógł zdefiniować karierę Stone i zaszufladkować ją na długie lata, na co zresztą z początku się zanosiło. Po Supersamcu wystąpiła bowiem w trzech kolejnych nieszczególnie ambitnych komediach: Rockerze (2008) Petera Cattaneo, Króliczku (2008) Freda Wolfa i Duchach moich byłych (2009) Marka Watersa, gdzie zagrała dużą rolę u boku Matthew McConaugheya. Na tamtym etapie Emma nie potwierdziła jeszcze w pełni swych aktorskich umiejętności, ale z pewnością dała dowód ogromnej ekranowej energii, która biła z każdej jej kreacji.
W tym samym roku co film Watersa premierę miał kameralny komediodramat Kierana i Michele Mulroneyów Papierowy bohater z Jeffem Danielsem, Ryanem Reynoldsem i Lisą Kudrow w obsadzie. Karygodnie niedoceniony przez krytyków i widownię debiut małżonków-reżyserów pozwolił Stone na zaprezentowanie zgoła innego repertuaru aktorskich środków, która wcieliła się tu w postać Abby, nastolatki, która pomaga wyjść z depresji uznanemu niegdyś pisarzowi (Daniels). Mulroneyowie pozwolili Emmie wykazać się znakomitym poczuciem humoru – i to humoru innego niż ten z Supersamca czy Króliczka. Świetnie napisane dialogi oraz wyważenie akcentów komediowych i dramatycznych czynią z Papierowego bohatera film krzepiący i skłaniający do myślenia. Widzowie, którzy skusili się na rendez-vous z filmem Mulroneyów, zobaczyli inną Stone – dojrzałą, choć niestroniącą od luzu i zabawy; błyskotliwą, ale też po nastoletniemu zadziorną. Ta rola, jak żadna inna z wczesnych występów Emmy, była zapowiedzią aktorskiego stylu, za który kochają (lub nienawidzą) ją dziś miliony widzów.
Mniej więcej w tym samym czasie Stone wystąpiła w filmie, który już dziś ma grono oddanych wyznawców, choć nie należy do pereł kinematografii – Zombieland (2009) Rubena Fleischera to przyjemna zgrywa z konwencji zombie horroru, a przy okazji młodzieżowa komedia romantyczna. Emma flirtowała tu z Jessem Eisenbergiem, ale chemii pomiędzy aktorami nie było – pewnie dlatego, że z późniejszej gwiazdy Social Network raczej kiepski amant. Zombieland osiągnęło umiarkowany sukces, swoją kampowością i bezkompromisowością zapracowując na niemal kultowy status. Po wspomnianej na wstępie Łatwej dziewczynie, Stone wystąpiła w Kocha, lubi, szanuje (2011), gwiazdorsko obsadzonej komedii Glenna Ficarry i Johna Requy, kompletując kolejnego komediowego hat-tricka. Na planie tej produkcji po raz pierwszy spotkała się z Ryanem Goslingiem, z którym z miejsca nawiązała świetną współpracę. Aktorzy doskonale się uzupełniali, dzięki czemu Kocha, lubi, szanuje zebrało w większości pozytywne recenzje i oceny widzów. Rok 2011 był dla Emmy ważny jednak głównie ze względu na udział w Służących Tate’a Taylora, gdzie po raz kolejny mogła być wulkanem energii, wcielając się w młodą dziennikarkę pomagającym tytułowym czarnoskórym pomocom domowym w walce o ich prawa. Film zaskarbił sobie ogromną sympatię widzów, otrzymując też cztery nominacje do Oscara (ostatecznie statuetkę za rolę drugoplanową otrzymała Octavia Spencer), i do dziś pozostaje jednym z najbardziej udanych tytułów w dorobku Emmy.
W tamtym czasie Stone była już umiarkowanie uznaną aktorką, choć od początku opinie na jej temat były spolaryzowane. Z jednej strony wielu widzów uwielbia ją za niespożytą ekranową energię i emocjonalne kreacje, z drugiej jednak jej niezwykle absorbująca maniera aktorska przysparza jej wielu przeciwników. Z pewnością Emma nie jest osobą, obok której można przejść obojętnie – jej niepospolita uroda, charakterystyczna chrypka i specyficzna wada wymowy powodują, że jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i nietypowych aktorek Hollywood. Młodzieńcza witalność Stone z pewnością przydała się podczas castingów do Niesamowitego Spider-Mana Marka Webba, ponieważ pozwoliła jej zdobyć rolę Gwen Stacy, wielkiej miłości Petera Parkera (Andrew Garfield). W adaptacji komiksu została blondynką i na pewno była jednym z jaśniejszych punktów rebootu serii o Człowieku-Pająku i jego kontynuacji. W tamtym czasie nie pracowała wiele – pomiędzy dwiema częściami filmów o Spider-Manie zagrała jedynie w kolejnym wspólnym projekcie z Ryanem Goslingiem, Gangster Squad: Pogromcy mafii (2013) Rubena Fleischera, lecz film ten przeszedł zupełnie bez echa. Realizowała się jednak wówczas także w dubbingu (podkładała głos w Krudach i Marmaduke’u) i gościnnych występach w serialach, choć trzeba przyznać, że tamten okres kariery Stone nie był dla niej najlepszy.
Wszystko odmieniło się jednak za sprawą Woody’ego Allena, który najpierw zaprosił Emmę do udziału w Magii w blasku księżyca (2014), pięknie stylizowanym filmie, w którym stworzyła udany duet ze znacznie starszym Colinem Firthem, a po roku zaangażował do Nieracjonalnego mężczyzny, gdzie partnerowała Joaquinowi Phoenixowi. W międzyczasie Stone zagrała w najważniejszej pod względem sukcesów artystycznych produkcji w swym ówczesnym dorobku – Birdman (2014) Alejandro Gonzáleza Iñárritu został największym zwycięzcą tamtego sezonu filmowego, zgarniając dosłownie setki nagród, w tym cztery Oscary (najlepsze: film, reżyseria, scenariusz oryginalny i zdjęcia). I choć Emma musiała obejść się smakiem, satysfakcja z nominacji do nagrody Akademii musiała stanowić porządny katalizator motywacji. Co prawda po Nieracjonalnym mężczyźnie przydarzyło się jej Witamy na Hawajach, wpadka, o której wszyscy chcieliby jak najszybciej zapomnieć, ale właśnie na ekranach polskich kin przywitaliśmy La La Land Damiena Chazelle’a, który za kilka tygodni może stać się jednym z największych triumfatorów oscarowej gali.
Kto wie, czy druga nominacja dla Emmy (można być jej pewnym) nie przyniesie jej upragnionej statuetki. A nawet jeśli nie, świetna kreacja w filmie Chazelle’a na pewno pozwoli Stone zmienić proporcje pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami jej talentu – na korzyść tych pierwszych, rzecz jasna.
korekta: Kornelia Farynowska