Kto zgarnie Oscara? Część 2 – kategorie aktorskie

Część pierwsza – kategorie techniczne i muzyczne
AKTORKA PIERWSZOPLANOWA
Nominowane:
Jessica Chastain („Wróg numer jeden”)
Jennifer Lawrence („Poradnik pozytywnego myślenia”)
Emmanuelle Riva („Miłość”)
Quvenzhané Wallis („Bestie z południowych krain”)
Naomi Watts („Niemożliwe”)
Aktorka pierwszoplanowa to kategoria, w której ostatecznie toczy się nadspodziewanie zacięta batalia. Jennifer Lawrence, niezmiennie faworytka, została namaszczona na piastowanie owej zaszczytnej pozycji już we wrześniu ubiegłego roku, gdy “Silver Linings Playbook” debiutował na Toronto International Film Festival. Prognostykami kierowała wówczas dedukcja, że – abstrahując od fenomenalnego, także w mojej opinii, poziomu jej roli – jest ona Akademii niezwykle potrzebna jako jedyna Amerykanka w chlubnym gronie potencjalnych kandydatek do nominacji. Gdy jednak niedługo później opadła mgiełka tajemnicy związana z najnowszym filmem Kathryn Bigelow, okazało się, że Jessica Chastain nie tylko zagrała pełnokrwistą pierwszoplanową rolę, ale w dodatku uczyniła to wystarczająco udanie, by okryć się laurami od krytyków; tym samym wydawało się, że walka rozegra się między nimi. Zaiste, panie podzieliły między sobą nagrody BFCA, Złote Globy, ale gdy w końcu podczas rozdania nagród SAG doszło między nimi do bezpośredniego starcia ze względu na brak podziału na gatunkowe kategorie, Jennifer ostatecznie zatriumfowała, osłabiając szanse starszej koleżanki.
Do rozstrzygnięcia pozostawała jeszcze jedna gala, BAFTA, która, jak wiemy z autopsji, stanowi świetny probierz przyszłych laureatek Oscara w tej kategorii. Była to doskonała okazja, by mniej więcej wyrównać stan wyścigu między paniami, ale ostatecznie – bez zaskoczenia – wygrała Emmanuelle Riva, tym samym wywindowując się do statusu głównej rywalki Lawrence, gdy Chastain osiadła na odległej #3 lokacie.
Rozsądek nakazuje pamiętać, że tylko raz w historii Oscara zdobyła aktorka bez nominacji SAG, a Riva, jakby tego było mało, nie została wyróżniona nawet na Globach, ale z drugiej strony jedyne przypadki z ostatniej dekady, gdy BAFTA w tej kategorii rozmijała się z wynikami Oscarów miały miejsce, gdy główna amerykańska pretendentka w ogóle nie była nominowana ze względu na zasady, czyli premierę swojego filmu w UK – vide, casus Sandry Bullock przed kilkoma laty. Poza tym są przesłanki wskazujące, że aktorska gałąź Akademii rozkoszuje się rolą niespełna 86-letniej damy (fun fact – 86. urodziny świętować będzie obecnością na 85. gali rozdania Oscarów). Ostatecznie przewiduję, że w tym wyrównanym pojedynku, prym wiedzie Jennifer Lawrence, zawdzięczając przewagę popularności swojej i filmu, umiejętnemu prowadzeniu kampanii i wsparciu niezawodnego Harveya Weinsteina. O kunszcie aktorskim nie wspominając – zdecydowanie jest to moja ulubiona kategoria w tegorocznym wyścigu, bo i jedna z niewielu, w których walka toczy się między dwoma najbardziej zasłużonymi kandydatkami. “Remember, girl on fire. I’m still betting on you”.
Tryumf: Jennifer Lawrence, “Silver Linings Playbook”
Alternatywa: Emmanuelle Riva, “Amour”
AKTOR PIERWSZOPLANOWY
Nominowani:
Daniel Day Lewis („Lincoln”)
Joaquin Phoenix („Mistrz”)
Bradley Cooper („Poradnik pozytywnego myślenia”)
Denzel Washington („Lot”)
Hugh Jackman („Nędznicy”)
Aktor pierwszoplanowy jest z kolei nieprzyzwoicie przewidywalną kategorią, nie pozostawiającą większego pola do wyobraźni; kolejna wysoko ceniona metamorfoza Daniela Daya-Lewisa przyniosła mu deszcz nagród i na próżno szukać w jego pancerzu faworyta rys, a żaden z kontrkandydatów nie zdołał, w gruncie rzeczy, wygenerować wokół siebie wystarczającego szumu, by pokusić się o brawurowe buchnięcie najważniejszej nagrody. Nie zmieni tego nawet zadyszka “Lincolna”. Jedyne, co przemawia na niekorzyść aktora, to w zasadzie łatwość, z jaką miałby zdobyć trzeciego Oscara za pierwszoplanową (!) rolę. Pozwalając sobie na chwilowy wybieg od neutralnego tonu, aktor raz jeszcze zdołał przekonująco zatopić się w swojej postaci, jednak w mojej opinii tym razem uraczywszy nas kreacją zaledwie bardzo dobrą, odbiegająca od jego poprzednich nominacji. Zdecydowanie góruje nad nim choćby Joaquin Phoenix. W wyścigu zdrowo namieszać mogła BAFTA, przyznając trofeum właśnie jemu czy też Hugh Jackmanowi, ale najwyraźniej i ta kapituła uległa tytanicznemu czarowi odtwórcy prezydenta USA. Ostatecznie obstawiam, że najbliżej do pokonania go będzie Cooper, stanowiący połowę duetu przenoszącego na swoich barkach jeden z 2-3 ulubionych filmów Akademii w tym sezonie. Nie sugerowałbym się wygraną Jackmana na Globach, bo jak powszechnie wiadomo, HFPA przekłada musicale nad komedie, gdy tylko może.
Tryumf: Daniel Day-Lewis, “Lincoln”
Alternatywa: Bradley Cooper, “Silver Linings Playbook”
AKTORKA DRUGOPLANOWA
Nominowane:
Amy Adams („Mistrz”)
Anne Hathaway („Les Miserables. Nędznicy”)
Jacki Weaver („Pamiętnik pozytywnego myślenia”)
Sally Field („Lincoln”)
Helen Hunt („Sesje”)
Aktorka drugoplanowa to w tym roku krajobraz posuchy. O Anne Hathaway w kontekście nagród mowiło się już na kilka miesięcy przed premierą “Les Miserables”, wskazując na charakter jej roli i poświęcenie, do którego miała się posunąć, by zagrać ją w satysfakcjonującej mierze. Sen się ziścił, pokładane w niej nadzieję okazały jak najbardziej na miejscu, gdy ramię w ramię z DDL-em zaczęła rozbijać bank nagród. Ciężko sobie wyobrazić, by na tym etapie cokolwiek mogło zatrzymać jej pikowanie po Oscara. Złośliwość obliguje mnie do wspomnienia, że jej rola i tak nie umywa się do show, które odgrywa odbierając kolejne laury.
Gwoli publicystycznej dokładności wspomnę, że tradycyjna coroczna niespodzianka wśród aktorskich nominacji miała miejsce właśnie w tej kategorii; Jacki Weaver wśród nominowanych nie spodziewał się jednak nikt, a jej obecność utwierdza tylko w przekonaniu o umiłowaniu “Silver Linings Playbook” przez Akademię. Wbrew powszechnemu konsensusowi uważam, że była to całkiem przyjemna niespodzianka. Jeśli mam jednak dla zasady ukuć propozycję osoby zajmującą dalekie, kolejne miejsce na podium, wybór padłby pewnie na weterankę Sally Field.
Tryumf: Anne Hathaway, “Les Misérables”
Alternatywa: Sally Field, “Lincoln”
AKTOR DRUGOPLANOWY
Nominowani:
Alan Arkin („Operacja Argo”)
Philip Seymour Hoffman („Mistrz”)
Christoph Waltz („Django”)
Tommy Lee Jones („Lincoln”)
Robert de Niro („Pamiętnik pozytywnego myślenia”)
Aktor drugoplanowy na powrót przypomina nam, że wyścig jednak ma miejsce. W listopadzie, wraz z amerykańsko-kanadyjską premierą “Lincolna” szybko zaczęto gloryfikować kreację Tommy’ego Lee Jonesa, dodatkowo przywołując argument, że weteran aktorstwa czeka na kolejnego Złotego Rycerza od niemal dwóch dekad. Tym samym szybko nawarstwiło się prognoz implikujących, że jego zwarty pochód przez sezon nagród będzie miał podobny charakter co DDL-a. Było to jednak wróżenie nieco na wyrost, gdyż jedyny upolowany przez niego laur pochodzi od SAG. Glob (bardzo niespodziewanie) i nagroda BAFTA (wprost przeciwnie) trafiły w ręce Christopha Waltza, co utwierdza tylko w przeświadczeniu, że jego erudycyjne postacie są niezwykle w smak przyznającym trofea gremiom. Istnieją jednak dwa znaczące powody, dla których nie można z czystym sumieniem wskazać go jako faworyta. Przede wszystkim, brak nominacji SAG, choć gwoli uczciwości należy wspomnieć, że była to nie tyle wypadkowa niechęci do jego roli, a zwyczajny braku udziału “Django Unchained” w zawodach, gdyż screenery z filmem nie dotarły do głosujących na czas. W przeciwnym razie, prawdopodobnie zająłby miejsce Javiera Bardema. Po drugie, odrobinę martwi, że od jego poprzedniej wygranej minęły zaledwie trzy lata, a na domiar złego pojawiają się zgubne porównania do tamtej roli, również wywodzącej się, rzecz jasna, z uniwersum Tarantino.
Na dokładkę, mamy czarnego konia w postaci Robert De Niro; brak nominacji do Globu i BAFTA to wyraźny uszczerbek, ale niewątpliwie pozostaje jednym z ulubieńców aktorskiej gałęzi Akademii, nominanowanym za rolę w jednym, jak już kilkakrotnie wspominałem, z ich ulubionych filmów, ale przede wszystkim powracającą legendą, na którą możliwość głosowania musi przyprawiać o nostalgię i wywoływać entuzjazm młodszych członków kapituły – kto wie, czy będą jeszcze mieli kiedykolwiek taką okazję? Mimo to, dokonuję zachowawczego, bezpiecznego wyboru, stawiając na Tomka, usadowiając za nim Waltza i jednocześnie nie spuszczając czujnego wzroku z De Niro.
Tryumf: Tommy Lee Jones, “Lincoln”
Alternatywa: Christoph Waltz, “Django Unchained”
Ciąg dalszy nastąpi…