Krowa, Kurczak, Samuraj, Atomówki i inni. Animacje CARTOON NETWORK
Jest w moim domu rodzinnym karton z kasetami VHS zawierającymi fragmenty telewizyjnych programów z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Mogę zatem podejrzeć ówczesne telewizyjne reklamy, obejrzeć fragmenty Polskiego zoo i występów kabaretu OT.TO oraz przyjrzeć się wideoklipom wyświetlanym na MTV w czasach, gdy jeszcze nadawano na tej stacji muzykę. Jest też kaseta, gdzie odnajdę emitowane w języku angielskim fragmenty bajek. W prawym górnym rogu ekranu widnieje specyficzne, czarno białe logo. Umieszczone w kwadratach litery układają się w napis. Cartoon Network.
Oczywiście wtedy ni w ząb nie rozumiałem, co mówią bohaterowie poszczególnych seriali, ale nie przeszkadzało mi to świetnie bawić się przy oglądaniu wielu z nich. Dzisiaj siadam, aby w jakiś sposób wrócić do tamtych czasów i przyjrzeć się niektórym z bajek emitowanym na tej stacji – zarówno produkcjom oryginalnym, jak i tym innej dystrybucji.
CZĘŚĆ PIERWSZA, czyli Cartoon Network i seriale oryginalne
Pierwszym wyprodukowanym przez samą stację serialem animowanym, i jednocześnie jedynym wykorzystującym technologię komputerową, był The Moxy Show, teraz już nigdzie nieemitowany. Formuła serialu opierała się na nałożeniu na standardowe klasyczne animacje postaci psa lub pchły, wykreowanych komputerowo. Premiera serialu odbyła się w grudniu 1993, nieco ponad rok po starcie działalności stacji, ale nie był to pierwszy ukończony show Cartoon Network. Ten tytuł przysługuje Space Ghost Coast to Coast, parodystycznym i absurdalnym talk show prowadzonym przez bohatera kreskówki z lat sześćdziesiątych, stworzonej przez Hanna-Barbera na fali popularności komiksowych superherosów. Space Ghost rozmawiał z rzeczywistymi ludźmi, jednak w związku z zabiegami takimi jak dogrywanie nowych pytań do udzielonych odpowiedzi rozmowy te często nie mają krztyny sensu.
Rok później, a więc w 1996, światło dzienne ujrzał niski, rudy chłopiec w okularach, zaszywający się w swoim laboratorium. Dexter, bo o nim oczywiście mowa, pojawił się najpierw w programie Co za kreskówka!, podobnie zresztą jak kilku innych słynnych bohaterów, o których więcej poniżej. Istnienie Laboratorium Dextera zawdzięczamy twórcy, który miał się jeszcze kilka razy pokazać z najlepszej strony, urodzonemu w Moskwie Genndy’emu Tartakovskiemu. Serial doczekał się siedemdziesięciu ośmiu odcinków na przestrzeni siedmiu lat, choć po drodze zaliczył dwuletnią przerwę w emisji. Od samego początku przygody małego naukowca i jego irytującej siostry Dee-Dee cieszyły się zarówno wysoką oglądalnością, jak i dobrymi opiniami krytyków. Jestem przekonany, że podobnie zauroczył wielu z was, zatem dla przypomnienia – intro do serialu.
Swoją drogą Dexter miał naprawdę wielkie szczęście, że jego rodzice nie byli domyślni na tyle, aby zauważyć ogromne laboratorium za regałem w pokoju syna.
Jak wspomniałem, Tartakovsky to nie tylko Dexter, ale również obsypany nagrodami Samuraj Jack. Dziejące się w dystopijnej przyszłości przygody samuraja i jego misja powstrzymania głównego antagonisty, Aku, doczekały się czterech nagród Emmy i zostały niejednokrotnie umieszczone na listach najlepszych seriali animowanych w historii. Po czwartej serii, pierwotnie kończącej serial (choć bez fabularnej konkluzji), mówiło się o filmie aktorskim na podstawie serialu – w rozmowy zaangażowany był między innymi J.J. Abrams – to jednak do skutku nigdy nie doszło. W zamian fani serialu mogli w tym roku obejrzeć piąty sezon, zamykający historię Jacka. Nie emitowało go już jednak Cartoon Network. Całości nadano też dojrzalszy i brutalniejszy klimat.
https://www.youtube.com/watch?v=e51hgWIsY4M
Jednym z powodów, dla których Tartakovsky nie zamknął należycie Samuraja Jacka po czwartej serii, było jego zaangażowanie w jeszcze jeden serial, mianowicie Wojny klonów, osadzone oczywiście w świecie Gwiezdnych wojen i opowiadające o wydarzeniach między drugim, a trzecim epizodem i produkowane w latach pomiędzy nimi. Stylistycznie jest to dzieło bardzo podobne do Jacka (co nie jest dziwne, wszak Lucas zwrócił się do Tartakovskiego właśnie ze względu na ten serial). Składa się z dwudziestu pięciu rozdziałów i prowadzi bezpośrednio do wydarzeń znanych z Zemsty Sithów, wprowadzając też do uniwersum postać Generała Grievousa – który, przy okazji, jest tu dużo bardziej złowieszczy niż w filmie. W 2008 na Cartoon Network zadebiutowało kolejne podejście do tematu, tym razem w formie animacji komputerowej.
Tartakovsky miał również swój udział przy produkcji Atomówek, kolejnego słynnego serialu stacji, stworzonego przez Craiga McCrackena. Powszechnie kojarzone główne bohaterki stworzone przez profesora Atomusa z „cukru, słodkości i różnych śliczności” i, w wyniku przypadku, obdarzone nadnaturalnymi mocami walczą nie tylko ze swoją nemezis – małpą Mojo Jojo (cóż za dźwięczne imię!), ale też kataklizmami i kosmitami, zatem nie można odmówić im zaangażowania, szczególnie patrząc na młody wiek. Ciepło przyjęty serial emitowany był przez siedem lat, powstał również film pełnometrażowy.
https://www.youtube.com/watch?v=4mmCMUPCNgE
Tyle samo co Atomówki utrzymał się na antenie Johnny Bravo, który w tym roku obchodzi swoje dwudzieste urodziny, a o którym z tej okazji pisaliśmy szerzej tutaj. Perypetie narcystycznego kobieciarza rzucającego tak światłymi hasłami jak „lubię placki” zadebiutowały, podobnie jak jak Laboratorium Dextera, w ramach programu Co za kreskówka! (swoją drogą, jakże adekwatny tytuł tego bloku). Swój debiut zaliczyło tam też dwoje innych bohaterów, dwa lata przed otrzymaniem własnego serialu.
Podobne wpisy
Krowa i kurczak, bo o nich mowa, to rodzeństwo (tak!) wychowywane przez rodziców widzianych tylko od pasa w dół, które nie ma łatwego życia z Czerwonym, psotnikiem o wyglądzie diabła (trochę traumatyczne, że z dzieciństwa pamiętam z tego serialu głównie potężny czerwony tyłek tej postaci). Serial charakteryzuje się absurdalnym, ekscentrycznym humorem, niekoniecznie najwyższych lotów, a gdy dziś patrzy się na tak potężną dawkę surrealizmu i absolutnego braku subtelności – ot, w jednym z odcinków, które włączyłem, mamy kadr z wlepionym w widza innym tyłkiem, tym razem krowy – to można jedynie kiwnąć głową w niemałym podziwie, że przyciągało to przed telewizor w dzieciństwie. Podobny stylistycznie jest spin-off Krowy i kurczaka tego samego twórcy, Davida Feissa – Jam Łasica, gdzie w drugim sezonie również pojawia się Czerwony (lecz nie jest jedyną postacią z czerwonym zadem, bo taki ma jeszcze pawian, jedna z głównych postaci – nie wiem, co ten Feiss miał z czerwonymi tyłkami).
https://www.youtube.com/watch?v=F8EB0dBLYa0
Końcówka lat dziewięćdziesiątych przyniosła dwa seriale – Ed, Edd i Eddy oraz Chojrak, tchórzliwy pies. Ten pierwszy doczekał się aż dziesięciu lat na antenie. Opowieść o nastolatkach z zaułka dzielnicy Peach Creek powstała przy użyciu animacji przywodzącej na myśl kreskówki z lat trzydziestych i przyciągnęła uwagę nie tylko dzieci, lecz także dorosłych. Podobnie jak Atomówki, tytułowi chłopcy wystąpili też w filmie pełnometrażowym. Co ciekawe, powstała teoria według której bohaterowie znajdują się tak naprawdę w czyśćcu (sic!) i stąd właśnie jedna lokacja, brak dorosłych oraz wiecznie ta sama pora roku.
Dużo krócej, bo trzy lata, emitowano wspomnianego wyżej Chojraka. Podobnie jak w innych serialach stacji, tytułowy bohater zmagał się w swoim serialu z abstrakcyjnymi i paranormalnymi obiektami, polane to zostało jednak sosem niepokojącej atmosfery, a nierzadko scenami, których dzieci mogą się po prostu bać. Czytając komentarze widzów, którzy w młodym wieku oglądali Chojraka, nieraz natkniemy się na wypowiedzi mówiące o nocnych koszmarach po obejrzeniu danego odcinka. No cóż, nie zawsze bajka musi oznaczać coś miłego dla oka i duszy.