Connect with us

Publicystyka filmowa

KLAUS KINSKI. Potwór, megaloman, furiat i aktorski geniusz?

Czy warto pamiętać o szalonym talencie aktorskim, jaki posiadał Klaus Kinski? Sprawdzimy to na przykładzie trzech filmów – w mojej opinii chyba najznamienitszych z niemal 130 w jego karierze.

Published

on

KLAUS KINSKI. Potwór, megaloman, furiat i aktorski geniusz?

W 95 rocznicę urodzin pochylimy się nad jedną z najbardziej kontrowersyjnych, nieobliczalnych i niejednoznacznych postaci w historii kina. Odwieczny enfant terrible filmowego świata – bestia i tyran o zimnych, metalowych oczach, jak mówi się o nim nawet dziś.

Advertisement

Pytanie, na które każdy musi sam sobie odpowiedzieć, brzmi: czy powinniśmy oddzielać szokujące zachowania Kinskiego, odrzucający wręcz charakter i oskarżenia, które na nim ciążą, od genialnych kreacji, które nam po sobie pozostawił, stworzonych głównie przy współpracy ze swoim przyjacielem/wrogiem Wernerem Herzogiem? Zasługuje na peany czy banicję? Czy jego role do dziś wprawiają w nieco grzeszny zachwyt i osłupienie?

Należy starannie oddzielać sztukę od życia”, podkreśla w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Wojciech Kass (w 1994 roku rzecznik prasowy prezydenta Sopotu, za którego kadencji zawisła tablica upamiętniająca Kinskiego). Cóż, Kinski człowiekiem był raczej marnym.

Advertisement

Lata po jego śmierci (dokładnie w 2013 roku) światło dzienne ujrzały ze wszech miar szokujące Usteczka – autobiograficzna książka Poli, najstarszej córki aktora. I jakkolwiek już wcześniej rozmawiało się o jego wybuchowości czy nawet psychopatii (Kinski systematycznie miewał napady szału i agresji, dwukrotnie próbował również popełnić samobójstwo), tak obraz narysowany przez córkę był o wiele bardziej złowrogi. Despota, brutal, seksualny drapieżca. Zakochany w sobie, maluczki i szalony. Do tego – pomimo że fascynował reżyserów, wzbudzając zachwyt nad swoją charyzmą i niebagatelnym talentem – niemal wszyscy wspominają pracę z nim jako istny koszmar.

Urodził się w 1926 roku w biednej niemiecko-polskiej rodzinie w ówczesnym Zoppot, na terenie Wolnego Miasta Gdańsk, jednak wychował się w Berlinie. Nie szkolił się w żadnej szkole aktorskiej – pierwsze kroki stawiał podobno w angielskim obozie jenieckim niedługo po tym, gdy został siłą wcielony do Wehrmachtu i pojmany. Talent szlifował wraz z wędrowną trupą teatralną, ale bardzo szybko trafił do filmu. Współpracował z wieloma mniej lub bardziej utalentowanymi twórcami (m.in. Sergio Leone, Andrzej Żuławski czy James Franco), ale na stałe zapisała się chyba najbardziej jego relacja z Wernerem Herzogiem.

Advertisement

Czy warto zatem pamiętać o jego rolach i szalonym talencie aktorskim? Czy te produkcje bronią się po latach? Sprawdzimy to na przykładzie trzech filmów – w mojej opinii chyba najznamienitszych z niemal 130 w jego karierze.

Aguirre, gniew boży (1972)

Advertisement

Jest rok 1560. Przenosimy się do dzikiej, tropikalnej peruwiańskiej dżungli, gdzie grupa hiszpańskich konkwistadorów wraz ze z swoimi indiańskimi niewolnikami wędruje – nie zważając na niebotycznie niesprzyjające warunki – ku celowi, jakim jest mityczna kraina El Dorado, obfitująca w złoto. Kiedy jednak trafiają na kolejne przeszkody, a trasa zaczyna być coraz trudniejsza do pokonania, postanawiają wybrać grupę czterdziestu ludzi, którzy mają tydzień na to, by przetrzeć szlak, dotrzeć do celu i wrócić do pozostałych z dobrą nowiną. Tak też kilkudziesięcioosobowa ekspedycja pod dowództwem Pedra de Ursuy (Ruy Guerra) i jego zastępcy Lope de Aguirre’a (Klaus Kinski) wyrusza tratwami po niesamowicie rwącej rzece ku obranemu przez siebie celowi.

Już na samym początku ich przeprawa staje się drogą przez mękę. Ciężkie warunki natury i wrogo nastawieni Indianie zamieszkujący te tereny sprawiają, że bardzo szybko zaczynają ginąć ludzie. Ale Aguirre, sprawiający początkowo wrażenie spokojnego i opanowanego, zdaje się pozbawiony jakichkolwiek emocji wobec śmierci swoich towarzyszy. Kiedy okazuje się, że ekspedycja ta jest niemożliwa, dowódca postanawia zawrócić tych, którzy jeszcze pozostali przy życiu. Aguirre jednak jest temu przeciwny i w bezczelny sposób zaczyna się buntować, podjudza też pozostałych ludzi, mamiąc ich możliwością łatwego wzbogacenia się i poprawy warunków życia. Bardzo szybko dochodzi do buntu, a owładnięty już w tym momencie tylko jedną myślą o El Dorado Aguirre przejmuje dowództwo.

Advertisement

Z każdym dniem napotykają na coraz to nowsze trudności. Głównym problemem jest oczywiście sama przyroda – na zmaganie się z nią zdecydowanie nie byli gotowi. Zaczyna też brakować wody pitnej i pożywienia, a dodatkowo wśród ludzi pojawiają się gorączka, halucynacje i majaczenie. Ostatnim problemem są Indianie. Celem wyprawy oprócz zdobycia El Dorado jest również głoszenie słowa bożego i nawracanie nieznających Boga tubylców. Należy zauważyć, że przypominające film dokumentalny, realizowane w niezwykle trudnych warunkach dzieło Herzoga jest swoistą krytyką działań zachodnich cywilizacji, które nie dość, że dla własnych korzyści zniewoliły peruwiańskich Indian, to jeszcze zamiast – mając ku temu okazję – wejść z nimi w dialog, poznając ich kulturę, wierzenia i obyczaje, siłą wręcz narzucają im swoją religię.

Aguirre natomiast zdaje się coraz bardziej owładnięty myślą o spełnieniu swego celu. Jest nie tylko całkowicie pozbawiony empatii i nie przejmuje się zupełnie śmiercią swoich towarzyszy, ale co więcej – z niesamowitą łatwością przychodzi mu decydowanie o mordowaniu kolejnych osób. Igrając ze śmiercią (także swoją), udaje, że nie zauważa problemu głodu i chorób, skazując towarzyszących mu ludzi na powolną samozagładę. Skupiony na sobie, popada w prawdziwy szał i wściekłość, gdy tylko coś idzie nie po jego myśli. Wydaje też często rozkazy niemożliwe do wykonania, a na nieposłuszeństwo reaguje ogromnym gniewem.

Advertisement

Aguirre jest tak oderwany od rzeczywistości, pozbawiony logicznego myślenia, że zaczyna czuć się niezwyciężony i nieśmiertelny. Początkowa, pozorna oczywiście, obojętność, którą widzieliśmy w jego oczach, bardzo szybko zmienia się w niemożliwe do opanowania szaleństwo. Aguirre zaczyna czuć się nie tylko dowódcą, któremu nikt nie ma prawa się przeciwstawić. On uważa się za władcę świata, sam siebie nazywa „gniewem bożym”.

Myślę, że film Herzoga, choć mistrzowski, z pewnością nie byłby tak spektakularny, gdyby nie genialna wręcz rola charyzmatycznego i wybitnie utalentowanego Klausa Kinskiego. To, w jaki sposób gra chociażby swoim spojrzeniem, to istny majstersztyk. Z historii opowiadanych przez samego reżysera wiemy, że Kinskiemu zdarzało się wpadać z różnych powodów we wściekłość na planie filmowym, kamera miała zatem okazje nagrać go w takim stanie, co potem wykorzystywano w filmach. Aktor w idealny sposób poradził sobie z odegraniem studium szaleństwa hiszpańskiego konkwistadora, udowadniając tym samym swoją wielkość.

Advertisement

Wszelkie sceny z Kinskim w roli głównej (a zaznaczyć należy, że ten gniewny aktor kochał wręcz być w centrum zainteresowania) odegrane są tak doskonale, że wręcz nie możemy oderwać od niego wzroku. Nic więc dziwnego, że aktor ten stał się ulubieńcem, niemal muzą Herzoga, a ich dalsza współpraca obfitowała w kolejne dzieła kinematografii.

Nosferatu wampir (1979)

Advertisement

Historia filmu Nosferatu wampir dzieje się w miasteczku Wismar, które wraz z żoną Lucy (Isabelle Adjani) zamieszkuje pośrednik handlowy Jonathan (Bruno Ganz). Na prośbę swojego szefa Renfielda (Roland Topor), a mimo sprzeciwów mającej złe przeczucia Lucy mężczyzna wyrusza konno do dalekiej Transylwanii, by sfinalizować kupno rezydencji z nieznanym mu hrabią Drakulą (Klaus Kinski). W drodze bohatera do jego celu widzowi dane będzie oglądać przepiękne krajobrazy. Jedną z cech charakterystycznych tego filmu Herzoga są niespiesznie przemijające widoki niesamowicie pięknych gór czy wodospadów.

Ale wróćmy do fabuły. Jonathan zatrzymuje się na kolację w karczmie, gdzie wspomina, że wybiera się do hrabiego Drakuli, czym wzbudza szok i przerażenie zarówno wśród gości, jak i gospodarzy. Wszyscy z całego serca odradzają mu tę wyprawę i ostrzegają, że jeśli chce ujść z życiem, powinien zawrócić. O miejscu, w którym żyje hrabia, krążą złowrogie legendy, tym samym żaden woźnica nie zgadza się na to, by podwieźć tam mężczyznę, dlatego ten, zrezygnowany, postanawia ruszyć pieszo.

Advertisement

Kiedy dociera na miejsce, drzwi ogromnego zamczyska otwiera mu bardzo ekscentryczny osobnik, ubrany w czarną długą szatę, charakteryzujący się trupiobladą cerą, wystającymi z rozchylonych ust zębami, nienaturalnie długimi paznokciami i okropnie podkrążonymi oczami. (Warto tu zaznaczyć, że Kinski, znany ze swojej nadpobudliwości, z ogromną jak na jego możliwości cierpliwością znosił codzienną, kilkugodzinną charakteryzację). Osobliwy hrabia Drakula zaprasza swojego zmęczonego i głodnego gościa na kolację, podczas której nie odrywa od niego wzroku, a jego ruchy i spojrzenie przyprawiają o ciarki. Kiedy Jonathan kaleczy się nożem, w oczach hrabiego widać iskry zachwytu. Na widok krwi popada w obłęd i doskakuje do mężczyzny, by wyssać ją z jego rany.

W ciągu jednej z kolejnych nocy podpisuje dokument o kupnie rezydencji, zauważając przy tym wisiorek ze zdjęciem Lucy. Następnie zamyka Jonathana w zamku, a sam udaje się na wyprawę do Wismaru, by posiąść żonę swojego gościa.

Advertisement

Ten film, uznawany za jeden z najlepszych i najbardziej ambitnych horrorów, nie byłby tak genialny, gdyby nie kolejna już owocna współpraca duetu Herzog–Kinski. Jak podkreślał sam reżyser, jego film wcale nie był remakiem arcydzieła niemieckiej kinematografii, czyli Nosferatu – symfonia grozy w reżyserii Friedricha Wilhelma Murnaua. Był on hołdem dla tego kina. Herzog doskonale poradził sobie z nawiązaniami do niemieckiego ekspresjonizmu, co więcej – zatrudnił nie tylko wybitnych aktorów, ale i współpracując z Popol Vuh, zapewnił swojemu horrorowi niesamowitą, podkreślającą nastrój muzykę.

Najistotniejszy jest jednak fakt, że razem z Kinskim stworzyli postać wampira, który powinien być wzorem dla kolejnych twórców (a mam wrażenie, że niestety nie jest).

Advertisement

Przyjrzeć należy się niesamowitym, ciemnym i mrocznym kadrom, w których blada twarz Kinskiego lub jego nienaturalnie wychudzona sylwetka znajdują się w centrum obrazu.

Po raz kolejny w swojej karierze Kinski pokazuje, że w grze aktorskiej niezwykle ważną rolę odgrywa twarz i jej mimika. Aktor w genialny sposób gra spojrzeniem. Jego szaleńczy wzrok wędruje od jednego punktu do drugiego, sprawiając, że staje się on jeszcze bardziej przerażający.

Advertisement

Nietypowe są także ruchy Kinskiego, wyróżniającego się na tle innych aktorów. Jego występ przypomina raczej celowo przesadzoną grę, typową dla ról teatralnych, co jest oczywiście kolejnym odwołaniem do niemieckiego ekspresjonizmu. Te charakterystyczne ruchy widz zaobserwować może chociażby w scenie, w której hrabia Drakula rozpościera swe dłonie i pochyla się nad leżącym Jonathanem.

Ale wygląd i ruchy to jedno. Osobnym tematem jest charakter odgrywanej przez Kinskiego postaci. W przeciwieństwie do „współczesnych wampirów” mamy tu do czynienia z postacią prawdziwie tragiczną. Drakula skarży się na swój los, mówiąc, że są rzeczy na tym świecie o wiele gorsze niż śmierć, chociażby to, że od wieków doświadcza marności. Jest więc niezwykle samotny, wyobcowany i niezrozumiany przez resztę świata.

Advertisement

Kinski po raz kolejny już udowodnia, że jest wielkim aktorem i może poradzić sobie z każdą rolą.

Fitzcarraldo (1982)

W kolejnym filmie Herzoga, opowiadającym o chorej determinacji w dążeniu do celu, akcja rozgrywa się w peruwiańskiej dżungli w miasteczku Iquitos. Dramat ten rozpoczyna się od sceny, w której Irlandczyk, Brian Sweeney Fitzgerald, zwany przez miejscowych Fitzcarraldo (Klaus Kinski), wraz ze swoją partnerką Molly (Claudia Cardinale) płynie dwa dni i dwie noce, by zdążyć na operę. Tak dowiadujemy się o największej pasji i miłości głównego bohatera, który postawił sobie za cel wybudowanie opery pośrodku dzikiej przyrody. Jest on tak owładnięty myślą o swoim pragnieniu, że w jednej ze scen popada niemal w amok, wykrzykując: „chcę zbudować operę” i miotając się na wszystkie strony.

Advertisement

Muzyką operową zresztą dzieli się ze wszystkimi. Najpierw puszcza ją indiańskim dzieciom, które są zaciekawione czymś, czego dotąd nie znały. Zupełnie inaczej jest jednak z gośćmi na jednym z eleganckich przyjęć. Kiedy zafascynowany operą Fitzcarraldo wyjmuje gramofon, by uraczyć pozostałych tak uwielbianą przez siebie muzyką, goście wbrew jego oczekiwaniom nie reagują zbyt entuzjastycznie, a ten wpada w szał. Wiecznie rozczochrane włosy i dziki wzrok odgrywającego tę rolę Kinskiego tylko potęgują efekt szaleństwa. Ale to dopiero początek.

Aby zdobyć pieniądze na spełnienie swoich marzeń, Fitzcarraldo zaczyna zajmować się kolejnymi biznesami. Najpierw jest to kolej, później fabryka lodu. Kiedy jednak oba upadają, załamany mężczyzna zmuszony jest dołączyć do grupy bogaczy, którzy wcześniej nim gardzili i do których sam nie miał zbyt wiele szacunku. Zajmują się oni wydobyciem kauczuku. Miłośnik opery dowiaduje się o terenach, które jeszcze nie mają właściciela. Największym problemem jest jednak brak dojścia do nich. Ale Fitzcarraldo wpada na szalony pomysł – kupuje ogromny statek, odnawia przy pomocy Indian i nazywa „Molly Adria” na cześć ukochanej, a potem przenosi z jednej rzeki na drugą drogą lądową. Przedsięwzięcie to wydaje się nierealne do zrealizowania. Ekspedycja po Amazonce staje się odtąd głównym centrum wydarzeń w filmie.

Advertisement

Dowodzący swym statkiem Fitzcarraldo ani na chwilę nie zapomina o swej miłości do muzyki, którą postanawia zaprezentować tubylcom. Kiedy spotyka się z nimi twarzą w twarz, ci okazują się niezwykle zainteresowani dziwacznym blondwłosym przybyszem. Otaczają go i dotykają zaciekawieni, na co ten reaguje z wyjątkowym spokojem i powściągliwością, a tym samym Kinski udowodnia, że potrafi dobrze odgrywać nie tylko sceny szaleństwa.

Wreszcie docierają do miejsca, z którego będą musieli przenieść statek drogą lądową. Zauważyć tu należy, że to już kolejny film Herzoga, który porusza problem okrutnego wykorzystywania Indian do ciężkiej pracy fizycznej.

Advertisement

Biorąc pod uwagę warunki, w jakich przyszło im pracować, nic dziwnego, że ludzie szybko zaczynają się buntować. Kiedy jednak na statek swym pewnym siebie, nieznającym sprzeciwu krokiem wchodzi Fitzcarraldo, bunt natychmiast ucicha. Mężczyzna, rzecz jasna, nie przemęcza się fizycznie. Uważa, że jego jedynym celem jest nadzorowanie pracy innych i wydawanie kolejnych rozkazów. Kiedy coś dzieje się nie po jego myśli, zaczyna wpadać we wściekłość. Warto tu wspomnieć o dwóch kwestiach. Po pierwsze, choć dziś wydaje się to niewiarygodne, w scenach przenoszenia ważącego 350 ton statku nie wykorzystano żadnych efektów specjalnych.

Po drugie, Kinski faktycznie działał Indianom na nerwy. Jego wybuchy złości często były na planie filmowym prawdziwe, obrażał się na przykład, gdy nie był w centrum zainteresowania, co sprawiło, że Indianie proponowali nawet Herzogowi, że… mogliby go zabić. Na szczęście do niczego takiego nie doszło.

Advertisement

Niemniej jednak rolą, w której tak bardzo się zmienia, przechodzi od stoickiego spokoju, lęku, obawy, nieopanowanej radości aż do wściekłości, ten utalentowany niemiecki aktor udowodnił, że potrafi poradzić sobie z odegraniem niemal każdej emocji.

Advertisement

Absolwentka Filologii Polskiej ze specjalizacją Filmoznawstwo i Teatrologia. Kocha zwierzęta i podróże - ale przede wszystkim nietuzinkowe kino z wszelkich (nawet tych najbardziej abstrakcyjnych) stron świata. Święta Filmowa Trójca: Pasolini, Bałabanow, Kubrick.