search
REKLAMA
Archiwum

KINO EUROPEJSKIE: Terence Davies

REDAKCJA

1 stycznia 2012

REKLAMA

Nie można na ten film patrzeć przez pryzmat jego tragicznej historii: pocięty przez producentów (w niebyt poszło ok. 50 minut materiału!), ze zmienioną końcówką, był początkiem końca świetnie zapowiadającej się kariery Wellesa. A Wspaniałość Ambersonów miała pełne predyspozycje, aby zostać filmem równie znakomitym co Obywatel Kane. Obserwujemy bowiem tragiczne losy młodego George’a Ambersona Winawera, który nie może pogodzić się z faktem, że jego matka po śmierci ojca zaczyna spotykać się ze swoim ukochanym z młodości. Tymczasem chłopak zakochuje się w jego córce. Mamy nakreślony niezwykle intensywny konflikt między Georgem, a „intruzem”, który wkracza w życie rodziny. W tle widać, że problem ma bardziej uniwersalne podłoże: mamy tu głęboko zakorzeniony strach przed czymś nowym, nieufność w stosunku do zmian. Ambersonowie żyją w czasach odchodzenia starego porządku, zmiany obyczajowości i rozwoju techniki. W nieco sentymentalny ton filmu wkrada się więc poważna, mocna intryga i wszystko idzie w niezwykłym kierunku… do czasu. Nagle bowiem film traci na sile, a z każdą minutą staje się coraz mniej jasny i przemyślany. Zwieńczeniem tego jest TRAGICZNE zakończenie, które w całej swojej obłudzie wzbudza prawdziwe zażenowanie. Wspaniałość Ambersonów to dowód na to, jak studio potrafi zniszczyć dzieło; jak z filmu, który zapowiadał się niesamowicie, zrobić coś całkiem przeciętnego. I choć pocięty film Wellesa wciąż jest dobry, to ciężko nie myśleć tu o straconej szansie na kino wielkie. [Karol]

Spotkajmy się w St. Louis

Klasyka kina amerykańskiego, która mnie jakoś do tej pory omijała. Wspaniały, barwny musical, który maksymalnie pozytywnie nastraja do życia. Znakomite piosenki, świetny humor, wyborna scenografia i gra aktorska. Można zarzucić filmowi zbytnie przesłodzenie, ale należy pamiętać, że został on nakręcony w czasie trwania II wojny światowej i jestem pewny, że miał na celu również pocieszenie amerykańskiego społeczeństwa. To klasyka, która nabiera dodatkowego uroku, gdy jest oglądana na kinowym ekranie. Dziękuję za tę sposobność Terence’owi Daviesowi, który wybrał film do swojego Carte Blanche. [Beowulf]

Banalna fabuła, nic odkrywczego, a jednak to jeden z najbardziej wzruszających i przyjemnych filmów, jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranach kin. Historia toczy się w St. Louis, w 1903 roku. Poznajemy rodzinę Smithów – przedsiębiorcę Alonzo, jego panującą nad domowym chaosem w godzien podziwu sposób żonę, syna, cztery córki i najsympatyczniejszą postać – dziadka. Rodzinną sielankę przerywa wiadomość, iż ojciec otrzymał propozycję pracy w Nowym Jorku i trzeba będzie opuścić ukochane miasto. Chyba dla nikogo nie jest niespodzianką fakt, że w filmie St. Louis jest najpiękniejszym, najprężniej rozwijającym się miejscem w Stanach Zjednoczonych Ameryki i żaden z członków rodziny nie chce tak naprawdę skorzystać z „wielkiej szansy” – przeprowadzki do dużego miasta. Ciepła historia o wspaniałej, niemal idealnej rodzinie, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu, gdyż jest razem, a wszelkie smutki rozprasza rewelacyjnymi piosenkami. Niezwykle ucieszył mnie fakt, że Terence Davies wybrał ten film do swojej Carte Blanche – obejrzeć jeden ze swoich ukochanych filmów na dużym ekranie to okazja, której nie można było przegapić. [Eorath]

Szlachectwo zobowiązuje

Klasyczna komedia Roberta Hamera, a jednocześnie jeden z ulubionych filmów Terence’a Daviesa. Odważny to film – od pierwszej do ostatniej minuty całym sercem kibicujemy synowi wydziedziczonej szlachcianki, który dosłownie wciela w życie zasadę „po trupach do celu”. Jego ofiary to… siedem wcieleń Aleca Guinessa (w tym jedno kobiece). Mamy tu cały szereg scen-pereł (uśmiercenie pastora-idioty, strzelanie z łuku do lady Agathy) i bardzo cyniczną refleksję nad tym, iż dobre maniery, wbrew ogólnemu przekonaniu, nie powstrzymają nas od skakania sobie do oczu. [Artemis]

Przewrotna brytyjska komedia, w której widz dopinguje… mordercy. Głównym bohaterem jest tu młody Louis, który postanawia zemścić się na rodzinie swojej matki za wszystkie krzywdy i upokorzenia, jakich ta doznała z ich strony. Postanawia, że nie spocznie dopóki nie uda mu się uzyskać tytułu książęcego. A jako, że jest jednym z pretendentów do tego niezwykłego zaszczytu, postanawia wyeliminować konkurencję. Świetnie napisany, pełen czarnego humoru i brawurowo zagrany (szczególnie przez Dennisa Price’a w roli głównej oraz Aleca „Obi-Wan Kenobiego” Guinnesa, który wciela się tu w aż osiem postaci!) film zaskakuje przede wszystkim swoją moralną dwuznacznością – naprawdę trudno jest nie polubić głównego bohatera (mimo, iż nawet pomijając jego zabójcze zapędy nie jest postacią do końca pozytywną), czy nie śmiać się słuchając jego kolejnych wyznań i makabrycznych komentarzy. Klasyka komedii, która udowadnia, że nie wszystkie stare komedie muszą być pełne „grzecznego”, poprawnego humoru. [Karol]

tekst z archiwum film.org.pl

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA