Cameron starał się zawsze wyznaczać nowe standardy w kinie rozrywkowym. Scott z reguły flirtował z ambitniejszą komercją, zaś Besson plasował się gdzieś pośrodku. Ich wysiłek stanowił impuls dla wielu rzemieślników z miasta aniołów.
W połowie lat 80. producent Dino De Laurentiis wpadł na koncepcję wypromowania Bridgette Nielsen, posągowej blondynki o imponującej posturze, rodem z Danii. Niecodzienna aparycja eksmodelki w zamyśle miała odpowiadać na cielesność, jaką wówczas epatowali męscy bohaterowie kina akcji. Nielsen zagrała „Czerwoną Sonję” (1985). Kino fantasy o dzielnej heroinie, świetnie walczącej mieczem i poruszającej się konno z niezwykła wprawą, nasuwało na myśl kobiecą wersję Conana Barbarzyńcy. Porównanie o tyle ciekawe, że w jednym i drugim filmie pojawił się Schwarzenegger, w „Czerwonej Sonji” wcielając się w Kalidora, postać drugiego planu. Niestety, obraz z Nielsen prezentował się znacznie marniej na tle i tak niezbyt wysokich lotów „Conana”. Po tej niewątpliwej porażce, Dunka zagrała szereg ról drugoplanowych w kilku hitach dużego formatu. Żonę radzieckiego boksera, adwersarza włoskiego ogiera w „Rockym IV”, napastowaną przez zwyrodnialca modelkę w „Cobrze” Sylvestra Stallone’a (w latach 85-87 jej małżonek), a przede wszystkim błysnęła jako złodziejka w „Gliniarzu z Beverly Hills II”. Późniejszy okres w karierze Bridgette to równia pochyła kina klasy B, w czasach obecnych zakończona bagnem telewizyjnych gniotów i tandetnych reality shows. Można tylko dywagować, czy Nielsen zabrakło talentu, charyzmy, a może odpowiedniego repertuaru, aby odegrać znaczącą rolę w kinie rozrywkowym.
„Błękitna stal” winna wzbudzać zainteresowanie choćby osobą reżysera. Kathryn Bigelow nie dość, że pierwsza kobieta w zestawieniu stojąca po drugiej strony kamery, to jeszcze pierwsza przedstawicielka płci pięknej, jaka odebrała Oscara w kategorii najlepszy reżyser, za „Hurt Locker” (2008). „Błękitna stal” przybliżała nam losy świeżej adeptki policyjnej akademii Megan Turner (Jamie Lee Curtis), zmagającej się nie tylko z zafascynowanym jej osobą szaleńcem Eugenem Huntem (Ron Silver), lecz w równym stopniu z dyskryminującym ją otoczeniem. Turner walczy z zaściankowymi poglądami ojca na temat roli kobiety i obranej przez nią profesji gliny. Musi także powstrzymywać jego zapędy do rękoczynów względem żony, a jej matki. W pracy znosi docinki kolegów, seksistowskie żarty przełożonych. Nawet przestępca podczas napadu widząc, że ma do czynienia z policjantką, traktuje ją z pogardą i pobłażaniem. Ta niefrasobliwość finalnie wpędza go do grobu. Życie uczuciowe Megan to oczywiście znowu droga przez mękę. Zainteresowany nią absztyfikant, sprawiający z początku sympatyczne wrażenie księgowy, słysząc, że Megan jest funkcjonariuszem policji, nagle traci chęć do amorów i umie jedynie wydukać: „Jesteś piękną kobietą, dlaczego chciałaś zostać policjantką?”. Turner rozbawiona jego ignorancją odpowiada jedynie z ironią „Bo lubię bić ludzi po głowach”.
Abstrahując od nieco zbyt nachalnej i uproszczonej anty-męskiej propagandy, kryminał Bigelow prezentował całkiem niezły poziom i dostarczał mocnych wrażeń. Tej opinii nie podzielała jednak widownia. Rozczarowujące 6 mln. wpływów z amerykańskich kin wydaje się tego dowodzić.
Zdecydowanie ponad przeciętność wybijało się „Milczenie owiec” Znakomity thriller psychologiczny Jonathana Demme’a z Jodie Foster i Anthonym Hopkinsem. Dzieło Demme’a trudno zakwalifikować jako rozrywkowy film sensacyjny i wpasować do niniejszego zestawienia, ale nie sposób nie dostrzec, że obdarowało nas niezwykle rozpoznawalnym w dzisiejszej popkulturze bohaterem – Hannibalem Lecterem.
Clarice Starling (Foster) wyróżniająca się absolwentka Uniwersytetu Wirginii, agentka FBI, ma za zadanie skłonić do współpracy osadzonego w specjalnym zakładzie genialnego mordercę-kanibala, Hannibala Lectera (Hopkins). Starling musi użyć całego swojego sprytu, pragnąc przekonać Lectera, o ironio, parającego się kiedyś psychiatrią, do udzielenia jej wskazówek umożliwiających pojmanie innego seryjnego mordercy.
„Milczenie owiec” dało nam w pewnym stopniu bohaterkę unikatową. Kobietę zmuszoną dorównać mężczyznom nie w strzelaniu, co miało miejsce w większości dotychczasowych produkcji, ale w myśleniu. Starling, posiłkując się bystrością swojego umysłu, wcale nie stała na straconej pozycji, uczestnicząc w wyrafinowanej intelektualnie grze Lectera, dzielnie dotrzymywała mu kroku.
Z wyżyn przenieśmy się na zdecydowanie niższych lotów wytwory filmowego kunsztu. Przejawem ignorancji w tekście traktującym o heroinach w filmie sensacyjnym byłoby pominięcie Cynthi Rothrock, królowej kina kopanego skierowanego na rynek video. Autentyczna mistrzyni kilku różnych stylów sztuki walki czarowała swoimi umiejętnościami w latach 80. i 90., najpierw w produkcjach z Hong-Kongu, następnie w tych realizowanych na terenie USA. Bohaterki ucieleśniane przez Rothrock cechowały się posuniętą do przesady twardością i niezależnością. Zdolne do pokonania w walce wręcz praktycznie każdego złoczyńcy. Nawet w scenach łóżkowych nie mogły przyjmować pozycji wskazujących zbytnią uległość względem mężczyzny.