GIULIETTA MASINA. Życie u boku Federico Felliniego
Muza wielkiego reżysera, zdradzana żona, zdolna aktorka, która wybrała rolę opiekunki ukochanego mężczyzny. O Giulietcie Masinie pamięta się dzisiaj przede wszystkim w kontekście jej ponad 50-letniego związku z Federico Fellinim. W setną rocznicę urodzin Włoszki przypominamy jej postać.
Urodzona 22 lutego 1921 roku Giulia Masina od najmłodszych lat zdradzała artystyczne zainteresowania. Aktorstwem na poważnie zajęła się podczas studiów humanistycznych na Uniwersytecie Rzymskim, gdzie występowała w amatorskich trupach teatralnych. Słodka buzia, niski wzrost, pyzate policzki i ogromne, momentami nieco smutne oczy predestynowały ją do odgrywania bohaterek naiwnych i dziecinnych, ale o pewnym tragicznym rysie – i w takich rolach miała się wkrótce wyspecjalizować. Bardziej urocza niż piękna, doskonale odnajdywała się w komediach: po latach przylgnęły do niej nawet przydomki „Chaplin w spódnicy” i „włoski Chaplin”.
Do najważniejszego spotkania jej życia doszło w 1943 roku. 22-letnia Giulietta występowała w słuchowisku radiowym, do którego scenariusz napisał o rok starszy student prawa, unikający chodzenia na zajęcia, a zamiast tego odnoszący pierwsze sukcesy w świecie teatru i kina. Tym studentem był Federico Fellini, przyszły autor wielu filmowych arcydzieł i jeden z najwybitniejszych reżyserów w historii. Podobno to była miłość od pierwszego wejrzenia. Chochlikowata, zabawna dziewczyna o urodzie laleczki zwróciła uwagę młodego FeFe: z jednej strony jej kruchość wzbudzała w nim instynkt opiekuńczy, z drugiej wyczuwał w niej pazur. Niziutka Giulietta wyglądała przy wysokim i dobrze zbudowanym Fellinim jak dziecko. Szybko zostali parą.
Giulietta i Federico zawiązali węzeł małżeński w 1943 roku, zaledwie kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu. Młode małżeństwo z początku klepało słodką biedę, a na ich pożyciu cieniem położyły się dwie tragedie: Giulietta pierwszą ciążę poroniła, natomiast pierworodny synek pary zmarł zaledwie w miesiąc po urodzeniu. Masina bardzo przeżyła obie straty i już nigdy później nie zdecydowała się na dziecko. Zresztą, jak lubiła żartować, jej dzieckiem był… mąż. Hipochondryczny i neurotyczny Fellini, nadwrażliwy artysta, był tak niezaradny życiowo, że podobno nie potrafił nawet ugotować jajka. Razem zaczęli zdobywać coraz większe uznanie we włoskim kinie. Masina stała się jedną z najważniejszych aktorek włoskiego neorealizmu, przede wszystkim za sprawą swoich ról w filmach męża. Do historii przeszły jej kreacje w Światłach variété (1950) czy Niebieskim ptaku (1955). Fellini każdą postać, w którą się wcielała, pisał specjalnie z myślą o niej. Wymagał też od niej o wiele więcej niż od innych aktorów na planie, ponieważ bardzo mu zależało, by nie przyniosła mu wstydu i wystąpiła na maksimum swoich możliwości.
Jednak jej najbardziej ikoniczny wizerunek to zdecydowanie ten z La Strady (1954) Felliniego – w cyrkowym makijażu, z kapeluszem na głowie, przebrana trochę za klauna, a trochę za postać z komedii dell’arte Masina zapisała się w pamięci wszystkich jako Gelsomina, główna bohaterka tej słodko-gorzkiej historii. Jak przyznał FeFe, ze wszystkich ról, które napisał dla swojej żony, to właśnie dobra, oddana i naiwna jak dziecko Gelsomina miała najwięcej wspólnego z prawdziwym charakterem Giulietty. Inną niezapomnianą rolą Masiny była nieszczęśliwa prostytutka o złotym sercu, Cabiria, w którą wcieliła się w Białym szejku (1952) i Nocach Cabirii (1957).
Szybko, bo już pod koniec lat 50., Masina zaczęła wycofywać się z aktorstwa, już tylko sporadycznie pojawiając się na ekranie. Jej najsłynniejszy „powrót” nastąpił oczywiście w 1965 roku, kiedy to wcieliła się w tytułową – i częściowo autobiograficzną – rolę w Giulietcie i duchach Felliniego. Stworzyła tam wybitną kreację zdradzanej żony: kreację, którą niestety przyszło jej odgrywać także w życiu. Liczne zdrady i romanse słynnego reżysera stanowiły w środowisku tajemnicę poliszynela. Masina nauczyła się jednak akceptować niewierną naturę męża i żyć w jednostronnie otwartym związku: a może tylko nauczyła się robić dobrą minę do złej gry… Pomijając kwestie małżeńskich zdrad, Federico był jednak czułym i kochającym mężem, doceniającym swoją żonę i jej wkład w swoje życie. Ze wszystkich kobiet to Giulietta była zawsze pierwsza w jego sercu i żadna kochanka nie mogła liczyć na to, że zajmie jej miejsce. Choć stanowili prawdziwie włoską parę, a ich temperamenty nierzadko ścierały się ze sobą i często dochodziło między nimi do kłótni, to ostatecznie zawsze się godzili i nigdy nie przestali szanować oraz kochać. Jak wielokrotnie i otwarcie przyznawał Fellini – nie byłoby jego osiągnięć, gdyby nie jego żona. To dzięki jej czułej opiece, miłości i wyrozumiałości mógł w spokoju zajmować się pracą twórczą.
Czy Giulietta Masina żałowała, że nie zagrała więcej ważnych ról i nie zrobiła bardziej spektakularnej kariery? Czy też – jak twierdzą jej bliscy – rola żony wielkiego artysty i nietuzinkowego mężczyzny była dla niej najwspanialszą przygodą, jaką mogło przynieść jej życie? Niestety, już się tego nie dowiemy. Giulietta Masina zmarła na raka 23 marca 1994 roku w Rzymie, kilka miesięcy po ukochanym mężu.