Filmy O BOKSIE, których NIE ZNASZ, a POWINIENEŚ
Boks. Sport może i nie tak elegancki jak krykiet albo tenis, a jego najlepsi adepci pochodzą raczej z ulicy niż klas wyższych, ale na pewno widowiskowy. Z pozoru szorstka, agresywna i poprzedzona „brudną gadaniną” walka skrywa w sobie bardzo duży, być może największy wśród dyscyplin potencjał narracyjny. Opowieść buduje się już w chwili podpisania między promotorami umów, trwa w czasie pyskówek, a kończy gdzieś w szatni, podczas podania sobie dłoni na zgodę. Potem przychodzi rewanż. Kolejny… I kolejny. Niewątpliwie scenarzyści lubią pięściarstwo, nawet polscy.
Jak bowiem wytłumaczyć mnóstwo permutacji Rocky’ego oraz fakt, że nawet jeśli film bokserski nie jest najwyższych lotów, to „jakoś się to ogląda”? Boks jest prosty, jego reguły przejrzyste, sposób przygotowania zawodnika w swoich podstawach niezmienny od lat, a sami bokserzy zawsze interesujący – co bowiem kieruje człowiekiem, który chce wyjść na ring, aby najprawdopodobniej zostać obitym tak mocno, że może zapomnieć swoje imię? Na ringu zawsze chodzi o to samo – żeby stanąć naprzeciwko drugiego człowieka o podobnej wadze i podobnym nastawieniu, mającego za sobą tak samo morderczy trening i bojącego się podobnie. Już na bazie tych emocji można złożyć satysfakcjonujące filmidło, które dotknie prawdy o treningach, samorozwoju i pokonywaniu strachu. Znamy te najgłośniejsze i najlepsze produkcje, ale być może uda mi się (człowiekowi, który oddał boksowi kawał serducha) dzisiaj zaskoczyć was pięcioma filmami, które – choć nie są tak głośne jak słynna seria Sylvestra Stallone’a – całkiem rzetelnie podchodzą do tematu.
Zbuntowana (2000)
Poznajcie Dianę, z punktu widzenia opiekunów szkolnych niereformowalną nastolatkę (a w jej zbuntowanie łatwo uwierzyć, ponieważ nosi twarz szorstkiej Michelle Rodriguez), która może zostać wyrzucona z placówki za powtarzające się bójki. Dziewczyna nie pozwala sobie w kaszę dmuchać, a sam film sugeruje, że chęć przywalenia komuś w nos istnieje w niej na pierwotnym, genetycznym wręcz poziomie. Co zrobić z tak niszczycielską siłą? Oczywiście – nauczyć boksu, opowiedzieć o pokorze, znaleźć mentora. Bo gdy zew krwi i głęboko stopiony z duszą gniew nie potrafią znaleźć ujścia w życiu codziennym, pomocny może być ring, który pozwoli zrozumieć samego siebie. Ciekawe, pełne prawdy o boksie kobiecym kino młodzieżowe, w którym kwestie płciowe potraktowane są z szacunkiem i rozwagą.
Mleczarz (2004)
Dostałem ostatnio na urodziny od kolegi pakiet filmów bokserskich na DVD, pozbieranych naprędce z dyskontów oraz dna koszyka w Media Markt. Mnóstwo chłamu, ale wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy rzucić okiem na kilka z nich. Mleczarz z Orlando Bloomem był jednak w tym pakiecie wyjątkowy, bo to po pierwsze nienachalna i zabawna brytyjska parodia Rocky’ego, a po drugie rzecz działająca jako odtrutka na pompatyczne opowieści pięściarskie. Fabuła? Młody mleczarz z przedmieścia Londynu, który ma bardzo twarde kości, dostaję szansę, aby stoczyć walkę z mistrzem świata (w tej roli mało znany wtedy światu aktorskiemu Michael Peña). W tle sporo brytyjskiego humoru oraz gościnne występy znanych pięściarzy, między innymi Franka Bruna.