search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy HISTORYCZNE absurdalnie NIEZGODNE z rzeczywistością

Które filmy historyczne kiepsko odwzorowują fakty?

Mary Kosiarz

22 sierpnia 2024

REKLAMA

Prawda historyczna czy fikcja reżyserska? Rzeczywiste dramaty wojenne czy sposób na wywołanie w widzach współczucia? Próżno szukać filmów historycznych, które w 100% oddają podniosłe wydarzenia z przeszłości. Fikcyjni bohaterowie, fikcyjne sceny, alternatywne zakończenia – drobna ingerencja w fakty jest w tym gatunku wręcz pożądana, by oprócz warstwy edukacyjnej i suchych informacji dodać nam do seansu więcej intymności, zrozumienia, współodczuwania wraz z postaciami skrajnych emocji. Wciąż, niektóre obrazy historyczne przeinaczyły przeszłość nieco bardziej niż inne, przedstawiając epickie wydarzenia i znane powszechnie postacie, kompletnie ignorując przy tym rzetelne źródła. Oto lista filmów historycznych, które tylko częściowo odzwierciedlają rzeczywiste wydarzenia.

„Gladiator” (2000), reż. Ridley Scott

Choć Gladiator, zwycięzca Oscara dla najlepszego filmu w 2001, do dziś postrzegany jest jako jeden z najbardziej epickich filmów historycznych – z niezapomnianymi rolami Joaquina Phoenixa i Russella Crowe’a – pod kątem zgodności z faktami ma sporo problemów. Pierwszym nadszarpnięciem rzeczywistości jest pierwszoplanowa postać Maximusa, który jest charakterem całkowicie fikcyjnym, wzorowanym na ówczesnych gladiatorach. Po drugie, aby podkreślić okrucieństwo Kommodusa (Joaquin Phoenix) i stworzyć z niego postać do cna zepsutą przez żądzę władzy, postanowiono, iż to on okaże się zabójcą swojego ojca Marka Aureliusza (Richard Harris). Jednak naprawdę zmarł on nagle, prawdopodobnie na skutek choroby bądź otrucia. Kolejną śmiercią przedstawioną znacznie bardziej wzniośle, niż wskazują na to fakty, jest śmierć Kommodusa, który w finale filmu w emocjonującym starciu na arenie ginie z rąk Maximusa. Fakty wskazują na to, iż jedną z osób zaangażowanych w odejście cesarza była jego kochanka Marcia, która po nieudanej próbie otrucia zleciła jego zabójstwo.

„Braveheart. Waleczne serce” (1995), reż. Mel Gibson

Braveheart to dzieło, które przyniosło Melowi Gibsonowi najwięcej laurów w karierze, w tym Nagrodę Akademii Filmowej za najlepszą reżyserię i najlepszy film. Jak każdy podniosły obraz o wydarzeniach sprzed wielu wieków i ten tytuł pozostawia wiele do życzenia w kontekście prawdy historycznej. Pierwszą nieścisłością jest wiek Izabeli Francuskiej, granej przez Sophie Marceau. W filmie jest ona dorosłą kobietą, kochanką Williama Wallace’a wspierającą go w walce o obronę Szkocji. Tak naprawdę w chwili jego śmierci była jedynie dziesięciolatką. Kolejnym wymysłem scenariusza jest postać ojca Williama – w filmie jest on nazwany Malcolmem, podczas gdy faktycznie miał na imię Alan oraz mimo emocjonującego prologu, w którym zostaje on zamordowany przez Anglików, podczas buntu syna wiele lat później był w rzeczywistości cały i zdrowy. Jednak poza tymi drobnymi zmianami największy sprzeciw budzi słynna scena bitewna, rozegrana między zwolennikami Wallace’a a siłami angielskimi. Bitwa pod Stirling z 1297 roku nazywana również Battle of Stirling Bridge nie rozegrała się bowiem na otwartym polu, lecz aby przechytrzyć wojska angielskie, Szkoci zmusili przeciwników do walki na niekorzystnym dla nich terenie, m.in. na moście w Stirling. Tym samym scena bitewna uznawana za jedną z najlepszych w historii jest jedynie reżyserską, daleką od prawdy interpretacją tamtych wydarzeń.

„Patriota” (2000), reż. Roland Emmerich

Słynny dramat wojenny ukazujący Mela Gibsona jako ojca, wdowca opłakującego odejście żony i żołnierza, który mimo osobistych strat postanawia nadal walczyć o niepodległość Stanów Zjednoczonych, jest po dziś dzień absolutnie kultowy. Wciąż jednak nie jest on idealnym odzwierciedleniem XVIII-wiecznej wojny między amerykańskimi koloniami a Królestwem Wielkiej Brytanii. Brutalna scena, w której ukochana Gabriela (Heath Ledger) Anne (Lisa Brenner) wraz z rodziną ginie wskutek podpalenia kościoła przez Brytyjczyków nigdy tak naprawdę nie miała miejsca. Ponadto, grany przez Gibsona Benjamin Martin, czyste wcielenie bohaterstwa i niezłomności, wzorowany był na postaci historycznej, jakiej wielu nie określiłoby mianem w pełni szlachetnej. Jego pierwowzorem był Francis Marion, amerykański generał z czasów wojny o niepodległość, który mimo ogromnych zasług dla Amerykanów wzbudza jednocześnie wiele kontrowersji – jak podawał magazyn „The Guardian”, Marion był właścicielem niewolników i rasistą, szczególnie wobec rdzennych Amerykanów.

„Pearl Harbor” (2001), reż. Michael Bay

Trudno o bardziej patetyczny, sztuczny i wyżej od przedstawienia prawdy historycznej stawiający sobie ckliwy romans film od Pearl Harbor w reżyserii Michaela Baya. Za długi niemal o połowę, pełen fabularnych dziur i na siłę udramatyzowany obraz luźno opisujący atak Japończyków na USA z 1941 roku był na przestrzeni lat krytykowany przez wielu historyków. Zarzucano mu m.in. przeinaczenie wydarzeń z okresu II wojny światowej tak, by bardziej wpisywały się w podniosłą wizję reżyserską. Negatywny feedback pojawił się również ze strony samych ocalałych, którzy dzieło Baya odebrali bardziej jako miłosną sensację niż wierny historii hołd bohaterom. Pierwszą niezgodnością jest tutaj moment ataku Japończyków na Pearl Harbor – w filmie manewr ten został przedstawiony jako kompletnie nieprzewidziany, jednak rzeczywiście Amerykanie byli świadomi możliwego zagrożenia, a jedyną niewiadomą była w tym przypadku data i miejsce ataku. Jakiś czas później główni bohaterowie grani przez Bena Afflecka i Josha Hartnetta zostają wysłani na misję zrzucenia bomb na Tokio, co również przykuło uwagę historyków – mało prawdopodobne byłoby bowiem wysłanie profesjonalnych pilotów myśliwców do tego typu akcji. Największe wątpliwości budzi jednak słynna scena, podczas której prezydent Roosevelt majestatycznie wstaje z wózka inwalidzkiego, upewniając swoich współpracowników, iż jest w pełni sił. Oficjalnie nie mamy żadnego potwierdzenia, czy sytuacja ta była jedynie wytworem filmowej fikcji, czy faktycznym wyjątkowym momentem z tamtego okresu.

„Maria Antonina” (2006) reż. Sofia Coppola

Film Sofii Coppoli z 2006 roku to, jak podkreślała sama reżyserka, nie epicka biografia szczegółowo odwzorowująca fakty historyczne, a bardziej ludzkie, współczesne, alternatywne spojrzenie na straconą w 1793 roku Marię Antoninę, która rolę królowej ludu francuskiego przejęła jako niezwykle młoda, niedoświadczona dziewczyna. Dzieło bardziej niż na wyjaśnieniu sytuacji politycznej panującej w XVIII-wiecznej Francji skupia się na odmalowaniu nietuzinkowej bohaterki, wyśmienicie sportretowanej przez Kirsten Dunst. Ponadto, wątpliwości od strony historycznej wzbudzało połączenie współczesnej muzyki i świata mody z okresem rewolucji francuskiej, który został według ekspertów przedstawiony bez właściwego kontekstu. Summa summarum, Marię Antoninę traktujemy raczej jako dzieło fikcji i oryginalnej filmowej estetyki niżeli wiarygodne źródło historyczne.

„Alexander” (2004), reż. Oliver Stone

Ponad 3-godzinny film Olivera Stone’a o Alexandrze Wielkim, jednym z najsłynniejszych zdobywców w historii, który w ciągu dekady zdołał podbić większość starożytnego świata, otrzymał od krytyków – delikatnie mówiąc – średnie noty. Większość zarzutów wiązała się z niedociągnięciami w kwestii zgodności z historią. Twórcom zarzucono lekceważące przedstawienie armii perskiej jako niezorganizowanej, nieprzygotowanej do walki zgrai, podczas gdy w rzeczywistości byli to świetnie wyszkoleni żołnierze. Kontrowersje wzbudził też wątek biseksualności Aleksandra – choć przez lata domniemano, iż przywódca miewał przygodne romanse zarówno z kobietami, jak i mężczyznami, historycy wciąż nie dysponują wystarczającymi dowodami w tym zakresie. Ponadto z krytyką spotkało się pominięcie wielu kluczowych bitew w karierze wojskowej Aleksandra, a jako kompletnie irracjonalne uznano obsadzenie w roli matki bohatera Angeliny Jolie, starszej od Colina Farrella zaledwie o rok.

„Napoleon” (2023) reż. Ridley Scott

Napoleon będący klęską zarówno finansową, jak i wizerunkową ogromnie zawiódł nie tylko Francuzów, ale wszystkich miłośników Scotta, mających nadzieję na pierwszy od dawna naprawdę epicki obraz w karierze reżysera. Niestety, angaż gwiazd takich jak Joaquin Phoenix i Vanessa Kirby nie tylko nie pomógł, ale wręcz pogrążył aktorów za udział w tak kiepskim i polemizującym z faktami historycznymi projekcie. Nie odchodząc za daleko od ich postaci – w rzeczywistości Józefina była o 6 lat starsza od Napoleona, czego kompletnie nie odzwierciedla filmowy casting Kirby młodszej od Phoenixa aż o 13 lat. Idąc dalej, historycy zarzucili twórcom profanację ukochanej cesarza, która w wizji Scotta była jedynie salonową damą o bardzo łagodnym charakterze, podczas gdy prawdziwa Józefina była niezwykle wytworną i silną kobietą. Sceną kompletnie fikcyjną jest również obecność Napoleona podczas stracenia Marii Antoniny – Bonaparte stacjonował wówczas na południu Francji.

„Gra Tajemnic” (2014), reż. Morten Tyldum

Benedict Cumberbatch w Grze tajemnic wcielił się w brytyjskiego matematyka Alana Turinga, prekursora tzw. maszyny Turinga i jednego z głównych naukowców odpowiedzialnych za ostateczne złamanie niemieckiej Enigmy. Podczas gdy oklaski skupiały się na fenomenalnym portrecie aktorskim Cumberbatcha (za który dostał zresztą nominację do Oscara), wiele kontrowersji wzbudziła hollywoodzka dramaturgia obrazu, a przy tym i nadszarpnięcie historycznej prawdy, rzucające zupełnie inne światło na ten wyjątkowy w dziejach ludzkości przełom, jakim było odczytanie z pozoru niemożliwego do złamania niemieckiego kodu. Gra tajemnic oscyluje głównie wokół postaci Turinga i sugeruje, iż to wyłącznie zasługi jego i jego zespołu z Bletchley Park przyczyniły się do złamania Enigmy. W rzeczywistości Turing usprawnił jedynie podstawy deszyfryzacji, które stworzyli już na początku lat 30. Polacy – Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Różycki. Kolejnym fikcyjnym wytworem filmu jest relacja Turinga z sowieckim szpiegiem Johnem Cairncrossem, który rzeczywiście pracował w Bletchley Park podczas II wojny światowej, lecz istnieje nikłe prawdopodobieństwo, iż panowie kiedykolwiek ze sobą współpracowali. Ponadto Turing w wykonaniu Cumberbatcha był znacznie bardziej introwertyczny i zamknięty w sobie, niż faktycznie wspominało go otoczenie. Wszystkie powyższe fakty tworzą z Gry tajemnic jedynie obraz pasujący do wymogów hollywoodzkiej historii, jednak stanowczo odległy od obiektywnej lekcji historii.

Mary Kosiarz

Mary Kosiarz

Daleko jej do twardego stąpania po ziemi, a swoją artystyczną duszę zaprzedała książkom i kinematografii. Studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Ulubione filmy, szczególnie te Damiena Chazelle'a i Luki Guadagnino może oglądać bez końca.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/