search
REKLAMA
Zestawienie

FILMOWE GNIOTY z MILIARDEM DOLARÓW na KONCIE

Karol Barzowski

17 lutego 2019

REKLAMA

To, że sukces komercyjny nie zawsze idzie w parze z wartościami artystycznymi, nie jest niczym zaskakującym. Najbardziej kasowe filmy tak naprawdę rzadko są jednocześnie tymi najlepiej ocenianymi przez krytyków. Taka już kolej rzeczy – blockbustery to pop-cornowa rozrywka, a nie tytuły zgarniające najważniejsze Oscary (oby to się w tym roku nie zmieniło…). Są jednak przykłady filmów, które są tak złe, że ich rekordowe zyski po prostu bolą. Dlaczego bolą? Bo nie świadczą za dobrze o nas jako widzach. Zapraszam do zestawienia najgorszych filmów z miliardem dolarów na koncie!

Minionki

Minionki kadr z filmu

Seria, którą zapoczątkował film Jak ukraść księżyc, to bardzo przyjemne animacje z ciekawymi bohaterami. Ale Minionki, w całości skupiające się na pobocznych postaciach żółtych stworków, to po prostu niewypał. Dzieciaki (i nie tylko) pokochały Minionki właśnie między innymi dlatego, że występowały na drugim planie, jako barwni pomagierzy od czasu do czasu wprowadzający absurdalny humor – niczym wiewiór z Epoki lodowcowej. Osobny film był od początku nietrafionym pomysłem, bo niszczył sprawdzoną formułę. Z serialem Pingwiny z Madagaskaru się udało, tutaj nie do końca. Minionki nie mają w sobie świeżości, są wydłużonym żartem, który wszyscy już dobrze znamy. To, co w tej produkcji najzabawniejsze, pokazano w zwiastunie. Ta historia nie angażowała, pozaminionkowe postaci były nieciekawe, a humor ograniczył się tak naprawdę do prologu. Jako ciekawostka trafiająca od razu na rynek DVD i Blu-ray ten film nikogo by pewnie nie bolał. Ale jako kinowy przebój, który na samych biletach zarobił miliard 160 milionów dolarów, do dziś budzi zażenowanie.

Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach

Piraci z Karaibów Johnny Depp

Oryginalna trylogia Piraci z Karaibów była wielkim sukcesem kasowym, ale nie tylko – również krytycy chwalili filmy, a rola Jacka Sparrowa przyniosła przecież Johnny’emu Deppowi nominację do Oscara. Wielu fanów (w tym ja) bardzo ucieszyło się na wieść o planowanej czwartej części sagi. Wielkim problemem nie było nawet to, że w nowym filmie miało zabraknąć Orlando Blooma i Keiry Knightley. Zamiast nich byli w końcu Penélope Cruz oraz Ian McShane – całkiem nieźle. Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach to jednak produkcja, która pierwowzorowi nie sięga do pięt. Brak temu filmowi oddechu, za mało w nim epickich scen morskich, po prostu życia. Na pierwszy rzut oka widać, że Na nieznanych wodach kręcono głównie w studiu, a dla takich produkcji to właściwie strzał w kolano. Poza tym w czwartej części nie uświadczymy ciekawej historii – to raczej odgrzewany kotlet i typowy skok na kasę. Jak się okazało, efektywny. Film zarobił ponad miliard dolarów.

REKLAMA