search
REKLAMA
Seriale TV

„Diuna: Proroctwo” miażdży kinowe filmy. Imperium, intrygi, władza – co Villeneuve przemilczał

„Diuna: Proroctwo” przewyższa kinową adaptację Villeneuve’a, oferując głębsze spojrzenie na polityczne intrygi i mechanizmy władzy w uniwersum Herberta.

Krzysztof Żwirski

16 lutego 2025

REKLAMA

Tekst zawiera SPOILERY

Gdy Denis Villeneuve wprowadził swoją wizję Diuny na ekrany, wydawało się, że stworzył dzieło niepodważalne – monumentalne, wizualnie olśniewające, oddające hołd literackiemu pierwowzorowi. Jednak wraz z pojawieniem się serialu Diuna: Proroctwo wiele z tych pewników zaczęło drżeć w posadach. Czy możliwe, by produkcja telewizyjna, często postrzegana jako „mniejszy brat” kina, przewyższyła oscarowego giganta? Odpowiedź wymaga spojrzenia poza oczywistość spektaklu, bo epickość filmów Villeneuve’a może okazać się iluzją, skoro pomija 70% politycznego kontekstu książki.

Głębia czasu a pośpiech kina

Filmy Villeneuve’a, choć monumentalne, padły ofiarą własnego formatu. Próba zmieszczenia złożonej mitologii Herberta w kilkugodzinnym czasie trwania wymagała bolesnych cięć, pozostawiając wiele pytań bez odpowiedzi. Gdzie podziali się mentaci, których umysły potrafią przetwarzać dane jak żywe komputery? Dlaczego Gildia Kosmiczna, kontrolująca wszelki transport międzyplanetarny, pozostaje enigmą bez głosu? Czy kiedykolwiek poczuliśmy w filmach Villeneuve’a, że Imperium to żywy organizm, a nie tylko tło dla Paula?

Serial, rozciągnięty na sześć odcinków, odpowiada na te pytania, cofając nas o 10 000 lat i eksplorując korzenie Bene Gesserit oraz polityczne intrygi, które ukształtują przyszłe millennia. To właśnie tu poznajemy Valyę Harkonnen – twórczynię Głosu, której ambicje splatają się z powstaniem zakonu. Podczas gdy Villeneuve musiał pominąć kluczowe dla książki postacie (jak hrabia Hasimir Fenring), serial pozwala sobie na detale: spisek po spisku, retrospekcje młodości Valyi, subtelne nawiązania do Dżihadu Butleriańskiego, który w filmach pozostaje ledwie wzmianką.

Medium serialowe, z natury wolniejsze, wydaje się bliższe esencjalnemu tempu prozy Herberta. Weźmy przykład: W filmie Diuna: Część Druga relacja Paula z Chani rozwija się w przyspieszonym tempie, podczas gdy w serialu romans między Desmondem a Cesarzową Natalyną  jest stopniowany przez cały sezon, ukazując, jak uczucie staje się narzędziem politycznej gry. Czy Villeneuve, ograniczony czasem, mógł pokazać, jak miłość staje się bronią? Jego kadry mówią więcej o przeznaczeniu niż wyborze.

Bohaterowie a symbole

Paul Atryda Villeneuve’a to archetyp – mesjasz skazany na tragedię. Jego charyzma przyciąga, ale i przytłacza, spychając innych na margines. W Proroctwie nikt nie jest pomnikiem. Valya Harkonnen (Emily Watson) to nie tylko przywódczyni, ale także zdrajczyni i strateg. Jej siostra Tula (Olivia Williams) balansuje między lojalnością a pragnieniem władzy. Nawet Desmond Hart (Travis Fimmel), postać oryginalna dla serialu, to więcej niż „zły żołnierz” – to żywa zagadka, której moc łączy się z proroctwem Lisan al-Gaib.

Serial nie boi się brudu władzy, stawiając pytanie: czy adaptacja może być wierna duchowi oryginału, jeśli odcina jego mroczne korzenie? Gdy filmy Villeneuve’a estetyzują przemoc (spójrzmy na pojedynki na krysnoże, które przypominają bardziej taniec niż walkę), Proroctwo pokazuje, jak brudne są ręce tych, którzy pchają pionki na szachownicy. Scena, w której Valya używa Głosu, by zmusić przeciwnika do samobójstwa, nie służy widowiskowości – to akt politycznej rozpaczy, gdzie każdy szept brzmi jak dźwięk łamanej kości.

Tymczasem w filmach Villeneuve’a Lady Jessika (Rebecca Ferguson) jest głównie strażniczką przeznaczenia Paula. W serialu jej protoplastka, Valya, walczy z własną tożsamością – w scenie inicjacji Bene Gesserit odmawia złożenia przysięgi, łamiąc śluby zakonu. Ten moment ludzkiej słabości czyni ją bardziej złożoną niż jakakolwiek postać z ekranizacji.

Proroctwo jako broń, nie deus ex machina

Villeneuve przedstawia Lisan al-Gaib jako narzędzie kontroli Fremenów, lecz serial idzie dalej, traktując proroctwo jako żywy organizm, który ewoluuje. „Kluczem do Rozrachunku jest ten, który narodził się dwa razy: raz we krwi, raz w przyprawie” – te słowa Matki Requelli nie opisują Paula, lecz Desmonda. Serial kwestionuje linearność przeznaczenia, stawiając fundamentalne pytanie: Czy Desmond jest inspiracją dla późniejszego mitu? Czy może proroctwo to wirus mutujący przez wieki, dostosowując się do potrzeb tych, którzy nim manipulują?

To podejście odzwierciedla główną słabość filmów – ich determinizm. Paul Villeneuve’a jest więźniem wizji, podczas gdy Proroctwo pokazuje, jak przepowiednie są konstruowane, negocjowane, fałszowane. To nie przypadek, że w serialu Bene Gesserit są mniej wszechmocne – ich władza rodzi się z niepewności, nie z pewności. Proroctwo to tylko słowa. Ale słowa, które odpowiednio posiane, stają się korzeniami imperium. W Mesjaszu Diuny Herbert ukazuje, jak proroctwo staje się pułapką dla Paula – serial, ukazując narodziny tego mechanizmu, czyni tę lekcję jeszcze bardziej wyrazistą.

Etyka bez kompromisów

Filmy Villeneuve’a, ograniczone ratingiem PG-13, musiały stonować mroczniejsze wątki książki. Proroctwo, z ratingiem TV-MA, nie ma takich zahamowań. Sceny agonii, polityczne tortury czy seksualne napięcia między postaciami nie służą szokowaniu – to narzędzia charakterystyki świata, gdzie przetrwanie wymaga moralnej giętkości. Gdy cesarzowa Natalya (Jodhi May) zabija Franceskę, by najprawdopodobniej przejąć władzę, widzimy prawdziwy koszt stabilności Imperium. Villeneuve’owi brakowało miejsca na takie niuanse – jego Imperium to dekoracja, nie uczestnik akcji.

Villeneuve, chcąc uniknąć drastycznych obrazów, stępił ostrze krytyki władzy obecne u Herberta. Surową prawdą natury władzy w uniwersum Diuny było to, że – przemoc nie jest tu estetycznym spektaklem, lecz brutalnym narzędziem kontroli. Podobnie jak średniowieczni władcy używali tortur nie tylko dla informacji, ale i dla demonstracji swojej dominacji, Bene Gesserit wykorzystują cierpienie jako instrument kształtowania przyszłości.

Kwestionowanie dziedzictwa

Najśmielszym ruchem serialu jest podważenie mitologii stworzonej przez Villeneuve’a. Gdy filmy gloryfikują Paula jako tragiczną ofiarę, Proroctwo pokazuje, że jego historia to tylko echo starszych gier. Desmond Hart, który przetrwał pożarcie przez czerwia, staje się lustrem Paula – obaj są produktem machinacji Bene Gesserit, ale tylko serial pozwala nam zobaczyć maszynerię. To nie przypadek, że w finale sezonu Dorotea niszczy genetyczne archiwum – podobnie jak średniowieczni kronikarze przemilczali niewygodne fakty, Bene Gesserit kształtują historię przez wymazywanie.

Kontrola narracji historycznej staje się tu kluczowym elementem władzy. Serial pokazuje, jak Bene Gesserit nie tylko manipulują teraźniejszością, ale aktywnie kształtują pamięć o przeszłości. W świecie, gdzie prawda jest plastyczna, a historia jest narzędziem kontroli, każde proroctwo staje się potencjalną bronią. To właśnie ta warstwa politycznej manipulacji, nieobecna w filmowej adaptacji, czyni serial bliższym duchowi prozy Herberta.

Czy większe znaczy lepsze?

Diuna: Proroctwo nie rywalizuje z filmami Villeneuve’a skalą – rywalizuje głębią. Gdzie kino daje nam olśniewające pustynie, serial pokazuje, jak ziarenka piasku wsuwają się w tryby imperium. Gdzie Villeneuve maluje epickie freski, serial odkrywa intymne portrety władzy. Czy kiedykolwiek widzieliście przyszłość, która nie była wojną? Villeneuve pokazał wojnę. Serial pokazuje, dlaczego wojny nigdy się nie kończą i jak każde zwycięstwo nosi w sobie ziarno kolejnego konfliktu. I w tym tkwi jego przewaga – nie w efektach, ale w odwadze, by wątpić we własne mity i pokazać, że prawdziwa władza nie leży w spektakularnych bitwach, lecz w cichej manipulacji ludzkimi umysłami i historiami, które sobie opowiadamy.

Krzysztof Żwirski

Krzysztof Żwirski

Teolog z dyplomem, inżynier z profesji. Nocami zanurza się w świat kinematografii, pochłaniając kolejne produkcje z nieustającym głodem odkrywcy. Jego myśli krążą między filozoficznymi rozważaniami a popkulturowymi refleksjami, znajdując ujście w tekstach na różnorodne tematy. Szczególne miejsce w jego sercu zajmują amerykańscy myśliciele i poeci, których słowa rezonują z jego własnym postrzeganiem świata. Zawsze gotów do głębokiej dyskusji, czy to o ostatnim serialowym odkryciu, czy o meandrach współczesnej filozofii. Z zamiłowaniem podejmuje się analizy trudnych tematów, szukając w nich nieoczywistych połączeń i znaczeń.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA