Blady strach (2003)
Mianem Nowej Francuskiej Ekstremy określa się powstałe na początku obecnego stulecia filmy znad Sekwany, które nie bały się pokazać, w sposób cokolwiek skrajny, całkowitego upadku człowieczeństwa, zdziczenia i psychozy, jednocześnie unikając wspólnej diagnozy dla takiego stanu rzeczy. Dzieła te różniło często wszystko, począwszy od stylu i gatunku, przez ambicje i sprawność realizacyjną, na wnioskach skończywszy. Stąd też na liście filmów Ekstremy znaleźć można zarówno dzieła tak uznanych twórców, jak François Ozon, Leos Carax czy Claire Denis, ale również nihilistyczne dramaty Gaspara Noego, a przede wszystkim krwawe i wyjątkowo brutalne horrory. Wkrótce cały nurt był już kojarzony tylko z tym gatunkiem.
Wejście w nowe milenium było dla tego typu kina niezwykle urodzajne, choć, jak się miało okazać, trwało zaledwie chwilę i nie obrodziło w talenty, jakie początkowo obiecywało. Nazwiska Fabrice’a Du Welza (Kalwaria, 2004), Davida Moreau i Xaviera Paluda (Oni, 2006), Xaviera Gensa (Frontier(s), 2007) czy Pascala Laugiera (Martyrs. Skazani na strach, 2008) niewiele dziś już znaczą – jedni pożegnali się z kinem grozy, inni nieporadnie próbują udowodnić swoją wartość w tym gatunku, czy to nadal na francuskim, czy to już na amerykańskim poletku.
Prawdopodobnie najzdolniejszy z nich okazał się Alexandre Aja (rocznik 1978), który swoim zaledwie drugim filmem odbił się na tyle mocno, aby wylądować w Hollywood i zostać tam do dziś. Mowa o Bladym strachu (2003), horrorze, z jednej strony nie mniej brutalnym i szokującym, co dzieła innych twórców wywodzących się z Francuskiej Ekstremy, z drugiej natomiast mającym walory kina rozrywkowego, które zadecydowały o międzynarodowym sukcesie filmu. Aja, w przeciwieństwie do swoich kolegów, nie doszukuje się głębi tam, gdzie jej nie ma, i być może dlatego, w połączeniu z realizacyjną maestrią, jego dreszczowiec robi tak kolosalne wrażenie. Krwawa i odrażająca to zabawa, ale ostatecznie tylko zabawa.
Dwie studentki, Marie (Cécile De France) i Alex (Maïwenn), jadą do wiejskiego domu rodziców tej drugiej, aby spędzić weekend na nauce. Nie będzie im to dane, bowiem niedługo po ich pojawieniu się domostwo nawiedza psychopata, który zarzyna całą rodziną Alex, a ją samą porywa. Marie, przerażona bestialstwem mordercy, bierze się w garść i postanawia uratować swoją przyjaciółkę. Czy jednak, aby pokonać szaleńca, nie będzie musiała być równie bezlitosna co on?
Fabuła, jak na slasher przystało, do skomplikowanych nie należy, ale to tylko służy reżyserowi. Aja koncentruje się na wykorzystaniu znajomych schematów do cna, sprawiając, że od momentu pojawienia się mordercy na ekranie serce nie przestaje nam galopować aż do samego końca. Sceny wyjątkowo krwawych egzekucji porażają okrucieństwem – czy to chodzi o dekapitację komodą, poderżnięcie gardła brzytwą czy wbicie siekiery w klatkę piersiową, Francuz nie pozwala sobie na niedopowiedzenia (tylko w jednym przypadku się hamuje, słusznie nie pokazując śmierci dziecka), ale, co ważniejsze, mordy te trwają u niego na tyle długo, abyśmy mogli wręcz poczuć agonię ofiar. Zważywszy również, że psychopatą jest mężczyzna zwalisty, brudny, spocony, a jednocześnie szalony, mamy ochotę trzymać się od niego jak najdalej. Nie jest żadnym niezniszczalnym maniakiem w masce, lecz kimś w kogo łatwo uwierzyć. Gra go Phillipe Nahon, którego reżyser z pewnością zatrudnił po jego występie w filmie Gaspara Noe Sam przeciw wszystkim (1998), gdzie jako bezimienny rzeźnik budził odrazę i współczucie. U Aja mamy jednak do czynienia z pozbawionym jakichkolwiek uczuć potworem.
Negatywny bohater potrafi widza wystraszyć samym swoim wyglądem, lecz „Blady strach” jest chyba w większej mierze kojarzony dzięki postaci Marie, prawdziwej horrorowej heroiny.
Grająca ją De France wspaniale łączy stan czystego przerażenia, wręcz szoku, gdy z ukrycia obserwuje poczynania sadysty, z determinacją i sprytem. Co bowiem robi, gdy zdaje sobie sprawę z pojawienia się go w domu swojej przyjaciółki? Dokładnie czyści pokój, w którym się zatrzymała, aby morderca nie wiedział o jej obecności. Tylko w ten sposób będzie miała szansę przeżycia oraz możliwość jakiegokolwiek działania. Aja w dużej mierze buduje napięcie właśnie na próbach Marie bycia niezauważoną i jej staraniach zdobycia przewagi nad przeciwnikiem, czy to wzywając pomoc, czy też pozyskując broń.
Ale bohaterka De France ukazana jest w filmie nie tylko przez pryzmat horroru, z jakim przyszło jej się zmierzyć, ale również swojej seksualności. W rozmowie z Alex z początku filmu dowiadujemy się, że Marie niespecjalnie zależy na męskim towarzystwie, zaś wzmianka o chłopaku jej przyjaciółki powoduje grymas na jej twarzy. Dziewczyna nie ma natomiast problemu z przyglądaniem się biorącej prysznic koleżance i to prawdopodobnie o niej myśli, masturbując się później w pokoju. Aja, jak już wcześniej wspomniałem, nie bawi się w niedopowiedzenia, dlatego w finale dochodzi do głosu sygnalizowany wcześniej homoseksualizm Marie. Jest to natomiast ściśle związane z twistem, który nie tylko stawia na głowie całą fabułę, przedstawiając niemożliwą wręcz wersję wydarzeń, ale przede wszystkim zdradza swoich bohaterów i widza. Postaram się być dyskretny w kwestii zakończenia, ale niezaznajomionym z filmem radzę odpuścić następny akapit.
Dlaczego scenarzyści (Aja wraz ze swoim stałym współpracownikiem, Grégorym Levasseurem) zdecydowali się na tę szaloną przewrotkę? Blady strach nie aspirował do bycia wielkim filmem, ale thriller wyszedł z tego pierwszorzędny. Zakończenie natomiast prowokuje do pytań o zdrowie psychiczne twórców. Nie dlatego, że stopień makabry przekracza już wszelkie granice, lecz z powodu zakwestionowania wszystkiego, co do tej pory widzieliśmy w sposób trudny do zaakceptowania. Przestaje się liczyć podział na kata i ofiarę czy kobietę i mężczyznę. Reżyser zatacza niejako pętlę (film zaczyna się od sekwencji snu, którego realizację widzimy w finale), nie próbując nawet wyjaśnić, co jest prawdą, a co fałszem. Widz jest natomiast bezsilny w próbie uporania się z przedstawioną w ten sposób historią. Przestaje mieć oparcie w narracji, bohaterze, a nawet logice; próby racjonalnego wyjaśnienia obejrzanych wydarzeń muszą zakończyć się kapitulacją.
Można mieć pretensje, a nawet być wściekłym na reżysera za takie rozwiązanie, lecz dzięki temu jego dzieło jeszcze bardziej zasługuje na przynależność do Nowej Francuskiej Ekstremy.
Oglądamy rozpad ciała i umysłu – człowiek dziczeje, świadomy czy nie, zabijając nie tylko innych, ale i samego siebie. Ta slasherowa mądrość nie broni filmu przed zarzutami o fabularne niekonsekwencje, ale skoro jeszcze bardziej umacniają one nihilistyczny ton, charakterystyczny dla całego nurtu, to czy można krytykować reżysera za przewrotny finał? Jakikolwiek nie byłby nasz stosunek do niego, Blady strach nietrudno docenić za warsztatową biegłość jego twórców (realizacyjnie jest to prawdopodobnie najbardziej efektowne dzieło Ekstremy), którzy już samym tytułem składają widzowi obietnicę. W oryginale Haute Tension oznacza „wysokie napięcie”, a to rzeczywiście osiąga miejscami pułap niedostępny dla większości horrorów.
Gdzie się znajduje obecnie Aja? Wciąż kręci filmy grozy, choć przyznać trzeba, że z każdym kolejnym tytułem coraz trudniej go zaszufladkować – jego remake Wzgórza mają oczy (2006) jeszcze odznaczał się okrucieństwem typowym dla Francuskiej Ekstremy, ale już w Lustrach (2008) postawił bardziej na atmosferę niż spektakl pełen krwi, natomiast Pirania 3D (2010) była pyszną makabryczną kpiną. Nieco gorzej poszło reżyserowi w przypadku Rogów (2013), gatunkowej i tonacyjnej huśtawki z bardzo dobrą rolą Daniela Radcliffe’a. Francuz co rusz zaskakuje swoimi kolejnymi wyborami, choć mają one mniejszą siłę rażenia niż to, co zaprezentował w Bladym strachu. Liczę jednak na to, że swój najlepszy film dopiero nakręci.
korekta: Kornelia Farynowska